Bler po raz kolejny powraca na łamy naszego bloga. Tym razem w następnym odcinku "Rozmów na dwie głowy". Błyskotliwy dialog prowadzą: niewidziany od dłuższego czasu Grim i wszędobylski Grzybiarz. Zapraszamy.
GRIM: Przyznam, że sporym zaskoczeniem dla mnie była legendarność postaci Blera, o której skromnie milczał sam Rafał (cytat:"A, robię takie superhero teraz. Takie z superbohaterem, który się nazywa Bler. To dobre imię, łatwo zapamiętać"). Kiedyś, gdy wpadłem przy jakiejś błahej okazji i doszło do zwyczajowej przechwalanki, czym kto się teraz zajmuje, widziałem pierwsze 12 plansz (w obu wersjach - malarskiej i ostatecznej) i oceniałem poszczególne okładki. Jednak gdy przeczytałem bodaj na Kolorowych Zeszytach, jak stary i mityczny jest to projekt, niespodzianka była przytłaczająca.
ANONIMOWY GRZYBIARZ: Ja, nie chwaląc się zbytnio, byłem w cąłkowicie odmiennej sytuacji, być może dlatego, że dłużej znam Rafała. Z tego co dobrze kojarzę, już przy pierwszym naszym spotkaniu krakowski rysownik przebąkiwał coś o swoim opus magnum. Później, przy każdej możliwej okazji, wypytywałem o Blera, a ten ciągle ewoluował.
GRIM: Co możemy więc powiedzieć o finalnej postaci nadwiślańskiego herosa?
AG: Powiedzieć można sporo. Przede wszystkim warto wspomnieć, że prace nad albumem trwały całe lata, co bez wątpienia zawyżyło oczekiwania czytelników. Moje, nie ukrywam, były wysokie. I jaki jest Bler? Bler jest OK. Tylko i aż.
GRIM: Przede wszystkim na plus przemawia fakt, że Szłapa jako jeden z niewielu rodzimych twórców proponuje nam superbohatera absolutnie na poważnie. Wcześniej, nie licząc oczywiście Kapitanów Żbika i Klossa, w konwencji "serio" zaprezentował swoich nadludzi wyłącznie Szyłak w "Drugiej Lidze".
AG: Nie wszystkim może się to oczywiście spodobać, ale wg. mnie to miła odmiana. Bo w ogóle w polskim komiksie przeważają historie (w zamierzeniach) humorystyczne. A wiadomo, że różnie z tym bywa. Nie wiem, czy Bler na wesoło przypadłby mi do gustu, więc lepiej, że Rafał robi komiks bardziej na serio. O ile można mówić o "serio" opowiadając o gościu, który bierze na klatę wystrzelone kule.
GRIM: Bler jest bezpośrednim spadkobiercą nie tylko Supermana (notabene, scena jego interwencji w przypadku bijącego dziecko alkoholika jest hołdem dla pierwszego komiksu z Człowiekiem ze Stali, który karcił tam męża bijącego żonę), ale i opowieści sensacyjnych z okolic sagi Jasona Bourne'a. Bler, pozbawiony wspomnień, działający z niedowierzaniem tajemniczym i niesamowicie wpływowym, nomen omen, mocodawcom nie stara się równocześnie odpowiedzieć na pytanie, stawiane przed herosami Marvela z czasów Stana Lee: Co powinienem zrobić, gdy otrzymam moc? Jak się zachować? Jakie wybrać imię?
GRIM: Bler jest ofiarą, wplątaną w sytuację, której nie jest w stanie zrozumieć. Szłapa nie odkrywa żadnej karty, wszystko jest tak samo enigmatyczne, jak było na początku. Organizacja nie tłumaczy ani nawet nie stara się okłamywać swojego podopiecznego - Bler daje się im prowadzić jak po sznurku, niepewny, komu może zaufać. Granica między uczuciem zaniepokojenia, wynikającego z braku jakiejkolwiek podstawy, towarzyszy przez prawie całą lekturę.
AG: Czyli, można rzecz, klasyczne rozterki młodego superherosa. Rzecz dzieje się w Polsce, dokładniej mówiąc w bardzo bliskim memu sercu Grodzie Kraka. Jestem ciekawy, jak zostaną pokazane reakcje naszego polskiego społeczeństwa na objawienie się w naszym kraju człowieka z niezwykłymi mocami. Oczywiście, nie mam pojęcia, czy Autor w jakikolwiek sposób zwróci na to uwagę w dalszych tomach, mimo to, mam cichą nadzieję, że jednak tak będzie. Co o Blerze myślą moherowe babcie? Co dresiarze? Co pan Miecio spod monopolowego?
GRIM: Jednak, na całe szczęście, Szłapie daleko do Kiyucowego stopnia zagmatwania intrygi i sprowadzenia jej do jednej bełkotliwej konspiracji. Owszem, nie dostajemy odpowiedzi na żadne pytanie, jakie pojawia się w naszej głowie średnio co dwie strony, ale też nie gubimy się w tym. Podświadomie wierzymy, że za moment chociaż jeden element układanki się wpasuje we właściwe miejsce.
GRIM: To kolejny plus dla Szłapy - nie pomija tła społecznego. Warto tutaj zwrócić uwagę na jego pracę konkursową (dostępną w katalogu zeszłorocznego MFKiG), która jest doskonałym uzupełnieniem treści albumu i żałuję, że nie została doń włączona jako epilog.
AG: Z tego co kojarzę, praca konkursowa to w fragment drugiego tomu, czyli Zapomnij o Przeszłości (dobry tytuł, swoją drogą). Nie wiem, czy koncepcja się nie zmieniła, ale jeśli nie, to epilog, jak go nazwałeś Grimie, otrzymamy (być może zmienionej formie) w drugim tomie.
GRIM: Ogólnie, powtórzę to, co wszyscy zarzucają Blerowi vol.1 - autor dopiero się rozkręca. Intryga zaledwie się zarysowuje, chociaż dzieje się dużo. Postaci to wielkie niewiadome, tak jak kolejne nowe moce naszego superherosa. Jednak jedno się Rafałowi udało znakomicie - zachęcił mnie do kupienia kolejnej części i poznania odpowiedzi na palące pytania.
AG: Mi najbardziej zabrakło na końcu jakiegoś solidnego cliffhangera, czegoś, co kazałoby mi skakać z niecierpliwości w oczekiwaniu na kontynuację. Bler vol. 1 kończy się dość nijako. Naprawdę brakuje mi tam jakiegoś szkującego zwrotu akcji, zdarzenia przy którym mógłbym krzyknąć "O Kur...czę! Muszę kupić następny tom!", co często mi się zdarza przy lekturze choćby "Invincible" Kirkmana. Nie zrozumcie mnie źle, czekam na tom drugi Blera i z chęcią go przeczytam, ale na końcu jedynki zabrakło mi... CZEGOŚ.
GRIM: Ja biorę "nijakość" zakończenia na plus. Szłapa nie zamierza używać tanich środków, widać, że zamierza prowadzić opowieść ciągłą. Poza tym, nie wrzuca fajerwerków i nagłych zwrotów akcji wcześniej, więc zakończenie współgra z resztą albumu.
AG: Według mnie tu nie ma w ogóle zaakcentowanego odpowiednio zakończenia. Komiks w pewnym momencie po prostu się urywa.
GRIM: To prawda - widać, że Rafał tworzył intrygę jako całość, więc o słuszności takiego zabiegu można wyrokować dopiero po zakończeniu lektury ostatniego tomu. Tak, jak zazwyczaj strasznie piętnuję takie podejście, są nieliczne wyjątki, w których się ono sprawdza (vide "Książę nocy" Swolfsa) i Bler jest jednym z nich.
AG: Miałem pewne obawy co do stylu, w którym ciska Rafał. W ogóle nie pasował mi on do koncepcji historii z superbohaterami. Jednak czekała mnie miła niespodzianka i rysunki sprawnie współgrają z treścią.
AG: Należy pochwalić też fakt, że po wielu perypetiach z różnymi Wydawcami, autor postanowił samodzielnie wydać swoje dziecko. I wyszło mu to - trzeba przyznać - całkiem zgrabnie. Bler ładnie się prezentuje, strony są właściwej grubości, jedynie okładka mogłyby być ciut twardsza.
GRIM: Chociaż o wiele bardziej podobało mi się malarskie ujęcie (absolutne novum w krajowych komiksach o takiej tematyce), Rafał pokazuje swój warsztat. Chociaż miejscami zdarzają się drobne błędy w anatomii czy perspektywie, w żaden sposób nie rozpraszają one czytelnika. Mimika postaci także na plus.
AG: Mimo, że z Rafałem Szłapą łączą nas koleżeńskie stosunki, Blera możemy polecić z czystym sercem, nie będąc pod presją, że autor się obrazi, wykasuje nas ze znajomych na facebooku czy usunie nasze adresy mailowe. Bo Bler to po prostu dobry komiks. Dobry prolog być może do świetnej historii. To, co prawda się dopiero okaże, ale nie ukrywam, że życzę tego Rafałowi jak i sobie.
2 komentarze:
dobrze się czytało rozmowę, zachęca do sięgnięcia po komiks.
A i widzę nawet blog . Pozdrawiam serdecznie prosto z digart (nick : icons)
Prześlij komentarz