> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 11 lipca 2016

Y - ostatni z mężczyzn

Jest rok 2002 po narodzinach Chrystusa. Z planety Ziemia zniknęli wszyscy osobnicy płci męskiej... Wszyscy? Nie! Jeden, jedyny mężczyzna i jeden samczyk małpki kapucynki okazali się niewrażliwi na skutki tajemniczej zarazy. Przemierzając dotknięte apokalipsą Stany Zjednoczone, Yorick spróbuje dowiedzieć się, co właściwie się stało, odnaleźć ukochaną oddaloną o kilka tysięcy kilometrów oraz oswoić się z nową rzeczywistością, która niewiele ma wspólnego z mokrym snem nastolatka.




Mając w pamięci sprawne pióro Briana K. Vaughana, szybkie tempo i strategiczne rozplanowanie kolejnych zwrotów akcji w Sadze, po Y spodziewałem się równie bombastycznej rozrywki. Jednak seria pisana dla Vertigo jest o wiele cięższa, bardziej przemyślana i poważna. Vaughan na kolejnych stronach przedstawia nie tylko podróż bohatera, ale precyzyjnie nakreśla nową rzeczywistość, w jakiej się znalazł Yorick, mieszając wątki polityczne i społeczno-ekonomiczne. Sensacyjny entourage jest tu tylko pretekstem do opowiedzenia o wiele głębszej historii.

Dystopijna wizja prezentowana w komiksie mocno oddziałuje na wyobraźnię. Scenarzysta pokazuje, że w naturze musi panować równowaga, a jej zachwianie owocuje chaosem. Świat pozbawiony mężczyzn jest nieprzewidywalny. Niektóre kobiety chcą po prostu przeżyć, inne (najbardziej radykalne feministki) tworzą zbrojne grupy i nawiązując do tradycji mitycznych Amazonek, pozbawiają się lewej piersi i głośno obalają kolejne symbole męskiego patriarchatu. Vaugahn nikogo nie usprawiedliwia ani nie faworyzuje, pokazuje tylko, co mogłoby się stać w takiej sytuacji, i ocenę zostawia czytelnikowi. Czy chcielibyśmy żyć w takim świecie...? Czy możemy coś zrobić, by takie czasy nie nastały...? Jego wizja, przez mocne zakorzenienie w rzeczywistym ustroju USA, jest bardzo realna i napawająca niepokojem.

Na podstawowym poziomie to oczywiście wciągająca historia. Opowiedziana z brawurą i niepozbawiona zaskakujących zwrotów akcji. Choć kadry są zdominowane przez dymki z tekstami, nie ma mowy o nudzie - grube tomiszcze czyta się jednym tchem, co jest pewnie też efektem zarysowanych ze swadą charakterów i świetnych dialogów. Narracja urozmaicona jest przez zastosowanie licznych elips oraz płynnie zmieniające się punkty widzenia. Klarowna kreska Pia Guerry, rysowniczki kanadyjskiego pochodzenia, charakteryzuje się klasyczną elegancją, więc wszyscy miłośnicy graficznych fajerwerków mogą poczuć się nieco zawiedzeni. Egmont wydaje Ygreka, zbierając w jeden tom dwa oryginalne trejdy i okraszając je dodatkami (w tomie pierwszym są to szkice) na wzór Deluxe Edition z USA. Dzięki temu seria zamknie się w pięciu opasłych tomiszczach. Nie mogę się doczekać, by poznać dalszy ciąg tej historii.

8/10

5 komentarzy:

Agnes pisze...

Co to są trejdy?
Czytałam trzy tomy wydane przez Manzoku, ale z Twojego tekstu nie umiem się dorozumieć, czy to jest to samo, czytałeś tylko "Zarazę" czy coś więcej?

Jan Sławiński pisze...

Trejd czyli Trade Paperback - wydanie zbiorcze. Manzoku wydało takie trzy. W pierwszym tomie od Egmontu są zawarte dwa tomy oryginalne (czyli dwa pierwsze tomy od Manzoku). Czytałem więc "Zarazę" i "Cykle".

W drugim tomie od Egmontu znajduje się "Jeden mały krok" wydany wcześniej przez Manzoku i premierowy materiał.

Agnes pisze...

O, dzięki za wyjaśnienia. Czyli co, Manzoku już nie wyda reszty, skoro Egmont się wziął za to? Chyba nie...

Jan Sławiński pisze...

Wydawnictwo Manzoku przestało istnieć w 2013 roku. Pozostaje wersja Egmontu albo inwestycja w oryginały ;)

Agnes pisze...

O matko, ale wyszłam na zacofaną. Nie miałam pojęcia, wydawnictwa raczej rzadko znikają z rynku, ale może z komiksowymi jest inaczej.
Nad Egmontem się zastanowię, bo wprawdzie historia nie do końca mnie porwała (pisałam tu: http://mcagnes.blogspot.com/2013/12/y-ostatni-z-mezczyzn-najpierw-ciekawie.html) - ale twój tekst otworzył mi oczy na aspekty, których wcześniej nie zauważałam, nie doceniałam.