Czyli serialowe wakacje z demonami.
W amerykańskiej telewizji rozpoczął się już okres wakacyjny, ale nie
oznacza to braku nowości. Dwie z nich – Outcast
i Preacher – zapowiadają się naprawdę
ciekawie i to nie tylko dlatego, że są kolejnymi serialowymi adaptacjami
komiksów. Uważnie przyglądają im się Jan Sławiński i Mateusz Piesowicz.
Jan
Sławiński: Obie produkcje wywoływały sporo szumu jeszcze przed premierą. Outcast bazuje na komiksie Roberta
Kirkmana, twórcy Żywych trupów,
których telewizyjna adaptacja okazała się wielkim sukcesem. Oczekiwania fanów
podgrzewała jednocześnie informacja o wyborze reżysera pilotowego odcinka,
który jak wiemy często nadaje swój autorski styl całemu serialowi. Ty razem
padło na Adama Wingarda, twórcę którego nie trzeba przedstawiać żadnemu
miłośnikowi niezależnego horroru. Z kolei Preacher
to już legenda – obrazoburczego komiksu Gartha Ennisa i Steve'a Dillona nie
chciano w żadnej stacji – nawet przełamujące granice HBO odstawiło projekt na
półkę. Plotki o ekranizacji krążyły od co najmniej dekady, a gdy ujawniono, że
produkcją zajmą się Seth Rogen i Evan Goldberg, kojarzeni raczej z niewyszukaną
komedią, fani poczęli rwać włosy z głów.
Mateusz Piesowicz: Całkiem niesłusznie, jak się okazało, bo duet
Rogen & Goldberg do spółki z Samem Catlinem podeszli do zadania z pełną
powagą (choć może to nie do końca właściwe słowo przy tym serialu, ale o tym za
chwilę). Twórcy nie ukrywali, że są wielkimi fanami komiksowego pierwowzoru i
to po prostu na ekranie widać. Ich Preacher
to odświeżająca mieszanka pomysłowego podejścia z zachowaniem ducha oryginału,
o co wcale nie jest łatwo, gdy różnorakie ekranizacje wyskakują z każdego kąta
w coraz większej liczbie. Przyznaję, że sam miałem obawy o tę adaptację, bo
komiks Ennisa i Dillona to materiał równie wdzięczny, co niebezpieczny do
przeniesienia na ekran, ale zostałem pozytywnie zaskoczony. Inaczej
podchodziłem do Outcast, którego
oryginału nie znam, więc nie miałem szczególnych oczekiwań. I tutaj jednak mogę
powiedzieć, że twórcy sprostali wyzwaniu.
Outcast: Opętanie (2016-, Robert Kirkman) |
Jan: Serialowy Preacher, zgodnie z oczekiwaniami,
podzielił widzów. Jedni krzyczą: "Zajebiste!", podczas gdy inni
marudzą, że "w komiksie było inaczej". Osobiście, po trzech
odcinkach, jestem bardziej skory dołączyć do pierwszej grupy. Produkcja Rogena
i spółki czerpie z oryginału, ale nie podąża ślepo utartymi przez Ennisa
ścieżkami. Twórcy telewizyjnej wersji bawią się chronologią wydarzeń,
podkręcają charaktery postaci wedle własnego uznania i po prostu świetnie się
bawią. Zamiast podejść na klęczkach do opus magnum irlandzkiego scenarzysty,
wolą zaprezentować własną wersję znanych wydarzeń. Dostajemy wybuchową
mieszankę akcji, szalonych charakterów i czarnego jak smoła humoru. Myślę, że
wszyscy osieroceni po zakończeniu Banshee
(2013-2016, Jonathan Tropper, David Schickler) widzowie znajdą tu coś dla
siebie. Jestem ogromnie ciekawy, które elementy komiksowego oryginału zostaną
wykorzystane, w jaką stronę pójdzie serial i gdzie znajdą się punkty wspólne.
Komiksowego Kaznodzieję otacza
zasłużony kult, teraz AMC może na dziele Ennisa zbudować nową legendę.
Mateusz: Zupełnie
nie rozumiem narzekań na brak stuprocentowej zgodności z pierwowzorem. Nie
odmawiam Kaznodziei otaczającego go
kultu (choć mógłbym z nim podyskutować, ale to już temat na inną rozmowę), ale
komiks komiksem. Telewizja to całkiem inne, rządzące się swoimi prawami medium,
któremu przeniesienie obrazkowej historii w skali jeden do jednego mogłoby się
tylko odbić czkawką. Do Preachera
podchodziłem więc z ostrożnością, ale po kolejnych odcinkach zmieniała się ona
w coraz większy entuzjazm. Wizja Rogena i reszty zdecydowanie przypadła mi do
gustu, a zmiany względem komiksu, chwilami naprawdę spore, uważam za trafione w
dziesiątkę.
Weźmy choćby trójkę głównych
bohaterów, Jesse'ego, Cassidy'ego i Tulip, i ich relacje, które od samego
początku są niezwykle dynamiczne. Zachowano najważniejsze fakty, ale całość
dostała takiego przyspieszenia, że widz "wsiąka" w ich świat od
pierwszych sekund, mimo że w sumie nie ma pojęcia o co w nim chodzi. Twórcy nie
skupiają się na powolnym budowaniu charakterów, ale od razu wrzucają nas w
środek tego zwariowanego trójkąta. A że towarzyszy temu naprawdę solidna dawka
akcji i humoru (komediowy rodowód producentów daje o sobie znać), to kolejne
minuty mijają bardzo szybko.
Preacher (2016-, Sam Catlin, Evan Goldberg, Seth Rogen)
|
Jan: Wspomniałeś
o "duchu oryginału", który unosi się nad serialem i trudno nie
przyznać Ci racji. Świetnie napisane postaci pogłębiają to wrażenie. Natomiast
wszystkim fanom wierności materiałowi źródłowemu można śmiało polecić Outcast. Pilot przenosi na ekran
pierwszy zeszyt komiksu niemal kadr po kadrze, dialog po dialogu. Drugi epizod
poczyna sobie z komiksem Kirkmana i Paula Azacety już nieco odważniej. Nie
zmienia to faktu, że niesamowite przypadki spotykające Kyle'a Byrnesa, głównego
bohatera, dużo lepiej śledzi się na małym ekranie niż na kartach komiksu.
Przyznam szczerze, że oryginał nieco mnie znużył. Obyczajowa warstwa, która
wychodzi na pierwszy plan, to kolejna opowieść o małomiasteczkowej społeczności.
Jako wierny czytelnik Stephena Kinga znam takie miasteczka na wylot, a element
nadprzyrodzony – sprytnie trzymany przez Kirkmana na granicy kadru – dużo
lepiej sprawdza się w telewizji dzięki sprawnemu wykorzystaniu dynamicznego
montażu czy klimatyczne skomponowanych zdjęć, uzupełnionych w warstwie
audialnej przez sugestywną muzykę.
Mateusz: Zaskoczyłeś
mnie tą nużącą warstwą obyczajową, bo przyznaję, że to właśnie był element,
który w pierwszych odcinkach Outcast
spodobał mi się najbardziej. Wprawdzie do horrorów o opętaniu nie pałam
szczególnie ciepłym uczuciem, ale ten całkiem sprawnie połączył dobrze
zrealizowane sceny "straszenia" z dramatem obyczajowym na poziomie.
Tutejsi bohaterowie to postacie z krwi i kości, mający swoje problemy i wyraźnie
zarysowane tło, urealniające całą tą nadprzyrodzoną historię. Dodajmy do tego
niezłe dialogi i solidne aktorstwo (naprawdę dobry Patrick Fugit w głównej roli),
i mamy może nie obowiązkową, ale na pewno wartą uwagi pozycję.
Outcast: Opętanie (2016-, Robert Kirkman)
|
Jan: Warstwa
obyczajowa wypada w serialu o wiele lepiej, w dużej mierze dzięki solidnemu
aktorstwu, o którym wspominasz. Fugit buduje wiarygodną postać neurotyka, która
na równi wzbudza współczucie, jak i niepokój. Twórcy wiedzą, jak podsycać
napięcie, karmiąc widza okruchami informacji – ja jestem zaintrygowany i z
chęcią obejrzę kolejne odcinki. Podoba mi się tajemnica kryjąca się gdzieś za
plecami bohaterów i intrygują mnie ich przeszłość oraz dalsze losy. Sam
Wingard, który zajął się reżyserią pilota, dobrze radzi sobie z wyświechtanymi
konwencjami gatunkowymi - co udowodnił w Gościu
(The Guest, 2014) czy Następny jesteś ty (You're Next, 2011) - więc, o ile scenariusz na to pozwoli, być może
czeka nas dużo mniej oczywiste widowisko, niż to może się na pierwszy rzut oka
wydawać.
Mateusz: O ile w
przypadku Outcast możemy dyskutować o
scenariuszowych oczywistościach, o tyle Preacher
unika ich jak ognia. Po części to zasługa oryginału, ale tylko w pewnym
stopniu, bo jak już wspominaliśmy, twórcy sięgają po niego dość swobodnie.
Dzięki temu nawet widzowie znający komiks, nie mogą być pewni, w jakim kierunku
podąży fabuła. Wszak jej pozornie najważniejszy element, czyli tajemnicza siła,
którą otrzymał Jesse i co się z nią wiąże, w pierwszych trzech odcinkach była
tylko jedną z wielu atrakcji. Ciekawi mnie, jak twórcy to rozwiążą, bo fakt, że
podążają w tym samym kierunku, co autorzy komiksu, zdołali już wyraźnie
udowodnić. Pytanie tylko, czy wizualne atrakcje nie zasłonią poruszanych tu
kwestii, które w oryginale były przecież dalekie od lekkich i przyjemnych.
Jan: Ta
niewiadoma przyciąga do ekranu i każe czekać na nowe odcinki. Niezależnie od
tego, co zaserwują nam twórcy, jednego możemy być już pewni: nie ma co liczyć
na banalne rozwiązania. Nawet jeśli serial nie podniesie wszystkich trudnych
kwestii, które poruszał oryginał, dostaniemy przynajmniej bezpretensjonalną
rozrywkę i kawał porządnej, współczesnej telewizji.
Preacher (2016-, Sam
Catlin, Evan Goldberg, Seth Rogen)
|
Mateusz: To prawda, Preacher spełnia wszystkie wymogi
nowoczesnego serialu – są intrygujące postaci, jest akcja, przerysowana przemoc
i niebanalny humor, zdarza się mrugnięcie okiem w kierunku widza, a wszystko to
w szybkim tempie, dynamicznie zmontowane i przyozdobione idealnie pasującą
muzyką. Warto też zauważyć świetną obsadę, w której wbrew pozorom wcale nie bryluje
Dominic Cooper (Jesse). Show kradną mu Joseph Gilgun (Cassidy) i Ruth Negga.
Tulip w wykonaniu tej ostatniej oczarowała mnie od pierwszego pojawienia się na
ekranie.
Jan: Moim
ulubieńcem jest zdecydowanie Joseph Gilgun, któremu granie niezrównoważonych
postaci wychodzi doskonale już od czasu komediowego Misfits (2009-2013, Howard Overman). Trudno nie polubić jego
interpretacji Cassidy'ego (mógłby częściej używać przeciwsłonecznych okularów i
byłoby perfekt), a przecież zadziornej Tulip również nie można odmówić
destrukcyjnego uroku. Pośród tej dwójki Cooper wypada nieco blado, ale ma
jeszcze szanse na rehabilitację, wszak za nami dopiero trzy odcinki. Zgodnie
polecamy te już dostępne i wspólnie wypatrujemy kolejnych. Oby twórcom długo
nie zabrakło energii, bo jak na razie Preacher
bawi i intryguje, a ma potencjał na o wiele więcej.
Mateusz: Na koniec
wypada tylko życzyć sobie, by wysoki poziom pierwszych odcinków został
utrzymany do samego końca i w Outcast,
i w Preacherze. Jeśli tak będzie,
czeka nas naprawdę udane serialowe lato.
3 komentarze:
Ciekawe są te propozycję i może skusze się na odcinki pilotowe, chociaż opętanie to nie jest tematyka, do której pałam wielką miłością:) Pozdrawiam!
Na razie ogarniam końcówkę ostatniego sezonu "Silicon Valley", ale " Preacher" na pewno obejrzę. "Outcast" pewnie też.
Pozdrawiam i dzięki za fajna recenzję :)
Jestem tak bardzo w tyle z serialami, że aż serce mi pęka, kiedy czytam o kolejnych premierach! :(
Prześlij komentarz