> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

sobota, 19 lutego 2011

185 - Rozmowy na dwie głowy: Album Odrzuconych

W czwartej odsłonie "Rozmów..." obgadujemy z Rafałem ciekawy z pewnych względów "Album Odrzuconych".

GRIM: Zaczniemy od drobnego wprowadzenia. W dawnych, niespokojnych czasach, gdy to jeszcze rynek zinów krajowych prezentował się bardziej obficie, a Paweł Gierczak stąpał po radomskiej ziemi, pojawił się magazyn komiksowy B5. Inicjatywa Radomskich Zakładów Komiksowych "Włócznik", której motorami napędowymi byli Paweł Sambor, Gierek, Jarosław Zieliński i Konrad Papuga w pewnym momencie, poza polem do zaprezentowania twórczości radomian, stała się także (nie chcę tu nikogo obrażać!) "przytuliskiem" dla tych komiksów, które nie dostały się do święcącego wówczas triumfy "Jeju". B5 ukazało się tylko 3 razy, ku mojej rozpaczy, gdyż pomimo bardzo nierównego poziomu było naprawdę świetnym zinem - zarówno pod względem licznych "perełek" Gierka czy Papugi, ale też profesjonalnej formy wydania.
Dziś, gdy na rynku ostał się coraz bardziej reprezentatywny z numeru na numer "Kolektyw", w okolicach drugiej połowy sierpnia 2010 znalazłem ogłoszenie o naborze do "Albumu odrzuconych" - magazyn, dostępny na ubiegłorocznym MFKiG, postawił sobie za cel zebranie tych komiksów, które nie przeszły przez redakcyjne sito Dolnej Półki i nie tylko.
Niestety, już na początku pojawił się zgrzyt - ponieważ twórca "Albumu", JaponFan, nie zamierzał wartościować nadesłanych komiksów, przyjął kryterium wyboru " kto pierwszy przyśle, ten lepszy"
W ten sposób na pewno wyrównał szanse, lecz także zaryzykował, jeśli idzie o poziom. A ten, niestety, jest bardzo niski. Zacznijmy od początku.

ANONIMOWY GRZYBIARZ: Zacna inicjatywa, patrząc na fakt, że spośród komiksów słabych czasem odrzucane są też historie całkiem niezłe, a nawet bardzo dobre, które z pewnych przyczyn nie nadawały się do publikacji. Jednak, jak nie trudno wydedukować, Album Odrzuconych nie jest niczym szczególnym. To darmowe wydawnictwo, jest raczej prezentem dla tych wszystkich, którzy swe komiksy przesłali JaponFanowi. Reszta raczej nie znajdzie tam nic ciekawego.

GRIM: Sama forma wydania pozostawia wiele do życzenia - album to złożony na pół plik zbindowanych kartek A3, który trzeba rozkładać dla prawidłowej lektury, co jest niewygodne i nieprzemyślane. Porażająca minimalizmem okładka nie niesie żadnych informacji - jedynie mgliście nawiązuje do Salonu Odrzuconych, od którego inicjatywa wzięła swą nazwę. Brak spisu treści, numerów stron czy choćby nazwisk autorów to kolejne minusy. A co z samymi komiksami?
Zbiorek otwiera komiks ze scenariuszem samego pomysłodawcy: "Bollywood porn" jest żartobliwą parodią maniery kina indyjskiego, zakładającej, że w KAŻDYM filmie musi pojawić się taniec i miłość. Niezłe żarty słowne i występy gościnne (Pacman (!), Optimus Prime, Mr T). Lekki, strawny wic komiksowy, ale bez rewelacji (na plus urocza metafora stykających się kwiatów zamykająca "pornosa").

AG: Drugi komiks autorstwa spółki Kołsut/Kuziemski to niestety nic szczególnego w moim odczuciu. Scenariuszowo - z początku zbyt przegadane; na końcu ze zbyt mało wyrazistą puentą. Rysunkowo - perspektywa czasem wychodzi na fajkę, jak np. w przed ostatnim kadrze (maluśki pionek). Projekty postaci są fajne i na pochwałę zasługuje zwrot akcji na początku drugiej strony.

GRIM: Po "Rzucie" następuje seria naszego blogowego towarzysza, który zdominował cały album swoją twórczością. "Doktor Femur" to oklepana opowiastka o najgorszym z lekarzy (gościnnie pojawia się House), który jest okrutny, obłąkany i pije w pracy. Zabawne łamanie czwartej ściany (komiks kończy się, gdy pacjent Femura - scenarzysta komiksowy - umiera, przez co kadry znikają z papieru).
"Detektyw Burczymucha" jest wariacją na temat klasycznej prozy detektywistycznej - osią akcji jest scena salonowa, w której tytułowy detektyw objawia winnego. Burczymucha, łączący Marlowe'a i Poirota w wersji owadziej, jako bohater jest zupełnie nijaki. Tak jak i puenta.

AG: Gdyby ktoś był ciekaw tych dwóch komiksów autorstwa Damiana, to można je znaleźć w archiwum naszego bloga.
Następne w kolejce są trzy paski duetu złożonego z dwóch pozostałych Ponurych Grzybów. Znowu nic szczególnie powalającego, acz historyjki wymyślone przez Rafała wywołują na mej zmęczonej twarzy mały uśmieszek, a rysunki Damiana cieszą oko. Bawi również ksiądz Robak w wersji "około Gwiezdno Wojennej" i dresiarze montujący diabła. Nice.

GRIM: Po paskach (niepodpisanych, co jest ogólną bolączką Albumu - jeśli ktoś nie umieścił swojego nazwiska obok rysunków, nie zostanie podpisany wcale) następuje kolejny komiks, z którego uchowała się tylko pierwsza strona. W postapokaliptycznej rzeczywistości kiepsko narysowany jednooki mięśniak zostaje ograbiony z ubrania i...? Nie wiadomo, brak dalszej części.
"Siedem Grzechów Głównych" to najlepszy z komiksów Debego w tym zbiorze. Dowcipna prezentacja siódemki grzesznych braci jest jednak zbyt rozwlekła i pozbawiona puenty, chociaż dowcipną kreską narysowane postaci budzą uśmiech.

AG: Podoba mi się, że DeBe w tym albumie prezentuje różne style rysowania oraz komiksy niezwykle różnorodne tematycznie. Ale, o ile lubię styl w którym pociska DeBe, to scenariusze okropnie kuleją. Szkoda.

GRIM
: Szkoda. Na szczęście kolejny komiks (komiksy?) pod tytułami "Bóg/Kiedyś/Martwy/Pierwszy raz z..." daje nadzieję na poprawę miernego poziomu albumu. Lirycznie ujęty upadek alkoholowy bohatera jest dość trywialny, ale nie sposób odmówić mu uroku. Nigdy też nie spotkałem się z tak poetyckim opisem winiacza.

AG: "Kalambury" również podnoszą mierny poziom wydawnictwa. Zaryzykuję stwierdzenie, że młody Grochola jest najlepiej ciskającym rysownikiem, ze wszystkich, którzy wzięli udział w szlachetnym przedsięwzięciu jakim jest Album Odrzuconych. Niestety, nie dane było wykazać się autorowi scenariusza, czyli Tomkowi Kontnemu, gdyż rozpisana na trzy strony historia, w "Albumie..." urywa się po dwóch.

(Poniżej prezentujemy brakującą stronę. Txt: Tomasz Kontny; gfx: Jakub Grochola)

GRIM: Komiks "Gdzieś w Kandzie" to zgniła wiśnia na zapleśniałym torcie. Antyestetyczne rysunki z kulejącą anatomią i niedbałą perspektywą. Idiotyczna (chociaż gorzka) puenta. I, co mnie szczególnie rozbroiło: błędy w KAŻDYM dymku! Nawet tytuł nie ustrzegł się literówki! Ortografy, interpunkcyjne, do wyboru. Ani jeden tekst w tym potworku nie jest poprawny! Komiks można przerobić na suchara: Mały chłopiec utonął z plecakiem pełnym drobniaków, które chciał wymienić w banku, bo załamał się pod nim lód na jeziorze. Nurek, który wyciągnął jego ciało, stwierdził: Gdyby miał kartę kredytową, miałby większą wyporność! Ha ha.

AG
: Niezatytułowany i niepodpisany komiks opowiadający o tym, jak to milusi potworek postanawia być zły nie prezentuje sobą nic ciekawego. Historia wydaje się być wymyślana na siłę, bo ani jej początek, ani środek, ani nawet zakończenie nie prezentują sobą zupełnie nic. Ni to zabawne, ni to straszne, ni to oryginalne. A do tego się dłuży. Plusem mogą być rysunki, jeśli ktoś lubi taki cartoonowy styl.

GRIM: A mnie ta historyjka przypomniała świetne opowiadanie Neila Gaimana ze zbioru "Rzeczy ulotne" - identycznie wykorzystany motyw zmiany i pokuty za grzech.

AG: Na pochwałę zasługuje jednoplanszówka "Dni" Piotrka Bartosiaka. Ta zabawna historia z "życia wzięta" z pewnością wywoła uśmiech u niejednego komiksiarza walczącego z problemem „pustej kartki”.

GRIM
: Kolejnym (to już drugi!) zdradzającym jakiekolwiek aspiracje do wyższych lotów komiksem w Albumie jest pozbawiona tytułu i nazwiska autora wariacja na temat Orwella. Zarówno "Folwarku zwierzęcego", jak i "Roku 1984". Nieźle narysowana historyjka o tym, jak to rewolucjoniści przeradzają się w bezlitosnych siepaczy systemu, który sami zwalczali (czego wyrazem maska w kształcie świnśkiego ryja). Nic wyszukanego, ale dobrze ujęte.

GRIM: Przyznam, że największy problem mam z komiksem zamykającym album, czyli "Plugawym Ptakiem Nocy" nieznanego autora - wyraźny flirt z literaturą już od pierwszego kadru , liczne cytaty i nawiązania, fantastyczne dialogi z uroczymi neologizmami i niezgrabne rysunki, a także ogólna bełkotliwość fabuły, której nie sposób opisać czyni ten twór zagadką. Widać, że autor ma aspiracje i wiedzę, ale zabrakło warsztatu, by stworzyć coś, co da się czytać bez przymusu. No i też epizod jest wyłącznie częścią większej całości, o czym informuje nas napis "C.D.N.", który odbiera nam szansę na poznanie losów Głuszki, bo póki co nie słychać, by z okazji FKW miał się pojawić kolejny numer "Albumu".

GRIM: Druga część Albumu to jeden niezilustrowany scenariusz Grzybiarza ("Jako i Tako - w hołdzie Januszowi Chriście"), który nie pretenduje do bycia komiksem - jest zabawną interpretacją tytułów albumów z Kajkiem i Kokoszem w realiach światka gangsterskiego…

AG: Scenariusz owy przeżywał przygody, jakich nie powstydziłby się Kapitan Ameryka. Nie chcę zapeszać, ale po wielu perypetiach, jego narysowania podjął się pewien artysta (zresztą już dziś wspominany) i mam nadzieję, że niedługo będę mógł opublikować gotowy materiał na blogu.

GRIM
: …po nim następuje wywiad redaktorów z Kolorowych Zeszytów z Piotrem Szreniawskim, czyli Pszrenem - nie wiadomo, czy uzasadniony, bowiem nie sposób określić, czy ten nad wyraz płodny twórca maczał palce i w Albumie, czy też jest tu kwiatkiem do kożucha.

Podsumowując: Album Odrzuconych to wspaniała i potrzebna inicjatywa. Niestety, nie w taki sposób. Brak elementarnego szacunku dla twórców nadesłanych komiksów, wrzucanie ich (komiksów) bez nazwisk autorów czy tytułów, urwanych w połowie, ze złą kolejnością stron, na idiotycznym formacie - to wszystko błędy do naprawienia przed kolejnym wydaniem.

14 komentarzy:

pszren pisze...

jesteście super!

JJ pisze...

:) jak wyżej

Grim pisze...

Miałem nadzieję, Piotrze, że rozwiejesz moje wątpliwości wyrażone w przedostatniej wypowiedzi :)

Pan Miluś pisze...

Czyli... Nie polecacie?

Grim pisze...

@Pan Miluś: Nie no, papier jest dobrej jakości, taki za 11.90 w Tesco. A tak poza wszystkim, to jako ciekawostkę można to zdobyć i przeczytać. Ale nic ponad ciekawostkę.

Jan Sławiński pisze...

@Pszren - dzięki, staramy się.
Możesz napisać coś o tym swoim wywiadzie? Jak to właściwie było?

@Pan Miluś - ja nawet jako ciekawostkę nie polecam.

Łukasz Mazur pisze...

ja bym chciał tylko powiedzieć, że Pszren poleciał w chuja z tym wywiadem - i u siebie na blogu i w Odrzuconych.

Grim pisze...

@Łukasz Mazur: No, ten wywiad jest przyznam zupełną niewiadomą dla mnie. Dyć ani to komiks, ani scenariusz, kompletnie nie wiem, co on tam robi. Już nawet nie wnikałem, czy on się w sieci jeszcze gdzieś indziej pojawił.

pszren pisze...

ja teraz zupełnie inaczej patrzę niż Łukasz na sprawę tego wywiadu.

pamiętam, że umówiliśmy się na publikację przed jakimś festiwalem, no i jak oni jednak nie opublikowali, to uznałem że mam wolną rękę, żeby się tekst nie zmarnował.

poza tym mi się podoba kreska Jakuba, no i patrzę co będzie dalej. a wielu z autorów obecnych w antologii (niestety ja nie otrzymałem, ale może tak miało być) będzie się rozwijać, i publikować. czasem sobie człowiek pomyśli "kurdę, następny mój komiks musi być lepszy", a czasem właśnie o to chodzi, żeby była satysfakcja nawet jak tylko dla autora i kumpli :)

pszren pisze...

acha, jeszcze sobie przypomniałem, że głównym celem publikowania tego wywiadu było wkurzenie Łukasza. żeby sobie nie myślał, że pół roku mu posyłam odpowiedzi, a potem on sobie mnie olewa.

a tak w ogóle, to już dystansik, panowie, śmiejmy się z tego :)

Grim pisze...

@pszren: Najbardziej to mnie boli, że spora część autorów nie objawi się z nazwiska przez to, że nie było żadnej redakcji i tak olewcze podejście. Bo żeby jeden komiks się uciął, no to dobra, zdarza się. Ale dwa? Albo brak stron? No i to nieszczęsny brak nazwisk twórców, bo co z tego, że człowiek jest w antologii, nawet odrzuconych, jak jest tam nikim? Poza tym przydałoby się słowo wstępne, wyjaśniające ideę itp itd.

Łukasz Mazur pisze...

@pszren - jak chciałeś mnie wkurzyć to Ci się udało, gratuluję. Szkoda tylko, że wkurzyłeś też Kubę, któremu ten wywiad przekazałem do dokończenia (przyznaję, moja wina, że tyle to trwało) - zadał Ci pytania, Ty odpowiedziałeś. Wszystko wyglądało fajnie, dostałeś info, że chcemy to jeszcze doszlifować, dopytać, ale olałeś to i bez jakiejkolwiek informacji puściłeś na forum WRAKa a później w Albumie Odrzuconych.

Szkoda, bo mógł z tego wyjść fajny tekst o Tobie i poemiksie (wywiad miał być tylko częścią), ale widać wolałeś pobawić się w piaskownicę.

Anonimowy pisze...

"wariacja na temat Orwella" jest autorstwa Szymona Kaźmierczaka, tj. mojego.
Niestety autorski egzemplarz również do mnie nie dotarł :(.

kazik

Grim pisze...

Przydałoby się pozbierać autorów "niepodpisanych" i tytuły ich komiksów, żeby przynajmniej było wiadomo, co się czyta :)