Początek roku sprzyja wszelakim podsumowaniom minionych 12 miesięcy.
Najchętniej wspominamy oczywiście chwile przyjemne, robimy zestawienia
pozycji, których czytanie, oglądanie lub ogrywanie sprawiło nam
przyjemność, które zapadły nam pozytywnie w pamięć. W życiu każdego pochłaniacza popkultury zdarzają się też rozczarowania – książka może być pozbawiona ciekawych pomysłów, film słabo zrealizowany, a gra pełna bugów.
Transformers: Wiek zagłady – Michael Bay zabił kino. Pierwsza część Transformers
była ciekawym reprezentantem Kina Nowszej Przygody, zgrabnie łączącym
humor i akcję w sensownie wyważonych proporcjach. W czwartej odsłonie
serii twórcy przechodzą samych siebie – niemiłosiernie rozciągnięte
widowisko (165 minut!) męczy i raz za razem zaskakuje głupotą.
Bohaterowie zachowują się po prostu bezsensownie, reżyser nie potrafi
zbudować dramaturgii – sceny akcji ogląda się bez emocji, napięcia,
ekscytacji, a że nie ma tu wiele poza akcją, jest po prostu nudno.
Poprzez nagromadzenie product placement film momentami bardziej przypomina reklamę, niż pełnoprawną, fabularną produkcję.
Obrońcy skarbów – Choć Clooney był najsłabszym Batmanem w
historii, to jednak zarówno role w filmach braci Coen, jak i jego
reżyserskie dokonania (na czele z Niebezpiecznym umysłem do scenariusza Kaufmana) sprawiły, że na Obrońców czekałem. Zwłaszcza, że mogło z tego wyjść doskonałe kino przygodowe – fabuła obiecywała połączenie Indiany Jonesa i Parszywej dwunastki. Zamiast tego jest mdło, nijako, a galeria charakterystycznych postaci w międzyczasie zmieniła się w bandę stereotypowych nudziarzy. Clooney podlał całość obrzydliwą ilością patosu, który tylko uwypukla fabularne mielizny.
Wkrótce na blogu rankingi: najlepszych filmów roku, najlepszych komiksów
i adaptacji komiksowych. Bądźcie
czujni!
Sprawdźcie też:
- nowy program na YouTube
- luźną recenzję trzeciego Hobbita
- życiowo-twórczo-blogowe podsumowanie 2014
5 komentarzy:
Z listy widziałem tylko "Duże złe wilki" i też nie byłem zachwycony. No i mnie ten humor właśnie wkurwiał. Za dużo było tych uśmieszków i mrugnięć w kierunku widza. Już w końcu nie wiedziałem czy się nabijają czy nie.
Na tym blogu jeszcze nie miałem okazji, żeby się z kimś nie zgadzać, więc nadrobię zaległości :)
Wiek zagłady rządzi. Michael idzie na całość. A jak wszyscy, dzięki wizjonerstwu Josepha Kahna, dobrze wiemy, product placement jest czymś zajebistym.
http://youtu.be/X1YV2T-4wgs
Need for Speed jest ok. Michael Keaton jest spoko, a klasycznie zrobione kraksy i pościgi rekompensują ogólną disnejowskość.
Expendables 3 też jest ok. (Mówię to jako antyfan serii.) Oni tam nigdy nie potrafili w pełni wykorzystać obsady i zawsze było wrażenie, że kogoś jest za mało albo został zmarnowany, wiec to nic nowego. I tak zawsze Statham dostaje najfajniejszą akcje. Snipes i Gibson wypadli bardzo dobrze i końcowa rozwałka była zabawna.
Bay idzie na całość i co z tego wynika? Ani ta akcja ekscytująca, ani trzymająca w napięciu, ani nawet pomysłowa. Nudy i brak dramaturgii (chociażby w tej scenie "na linach"), lubię Wahlberga, ale tu jest całkowicie źle obsadzony.
Expendables 3 jest ok, ale jednak oczekiwałem czegoś innego - więcej w recenzji:
http://mnichhistorii.blogspot.com/2014/08/443-expendables-3-kabaret-starszych.html
No to się nie zgodzimy :) Moim zdaniem Wahlberg to zdecydowany postęp w stosunku do LaBufa. A Lockdown to ulubiona CGI-owa postać roku - lepszy od Groota i Rocket Raccoona, lepszy od Serkisa z Planety małp. A co do ekscytujących scena akcji, to IMO Bay jest pod tym względem, jak i pod innymi, niedoceniany. Wśród reżyserów pracujących na takim budżecie i kręcących takie filmy, to on jest może jedynym, który potrafi je w miarę kompetentnie robić.
Mi się wydaje, że ta końcowa rozwałka dostarczyła wszystkiego co było w poprzednich częściach z nawiązką: i głupich tekstów, i postaci, i wystrzelonej amunicji itd. Ogólnie to i tak jest miałki film, tak jak i dwa poprzednie, ale nie odstaje od nich poziomem.
Gusta, guściki :)
Może Wahlberg to i postęp, ale według mnie to wciąż chybiony casting i źle napisana postać.
Finałowa rozwałka ze starą gwardią podniosła w mych oczach ocenę całości.
Prześlij komentarz