W niedzielę zakończył się 5.
Krakowski Festiwal Komiksu. Trzydniowa impreza obfitowała w moc
atrakcji, do Grodu Kraka zjechali twórcy i znawcy komiksów z
kraju i ze świata, wśród których znaleźli się między innymi:
Grażyna i Zbigniew Kasprzakowie, Nicolas Wild, Nicolas Grivel oraz
Marcin Rustecki oraz Arkadiusz Wróblewski.
Pomagałem przy
dwóch poprzednich edycjach Krakowskiego Festiwalu Komiksu. Ale
dopiero w tym roku zobaczyłem i poczułem na własnej skórze, co to
naprawdę znaczy festiwal organizować. Podsumować to można jednym
słowem: „hardkor”.
Przed Festiwalem służyłem mu przede wszystkim piórem, prawem jazdy i kontaktami z undergroundowymi twórcami. W piątkowy wieczór ustawiałem stoły w strefie autografów oraz organizowałem strefę targową. Wreszcie w sobotę i niedzielę poprowadziłem w sumie aż trzy spotkania. Poza tym nieustannie byłem na nogach, nie trafiłem na żadną prelekcję, z nikim dłużej nie pogadałem, „cześć, cześć” i leciałem dalej. Trzeba było biegać, ogarniać, udzielać informacji, wskazywać drogę, pytać, odpowiadać, zapraszać na spotkania. Od parzenia herbaty, przez szukanie wody dla cosplayowców, która tajemniczo zniknęła, po donoszenie krzeseł na spotkanie, na którym owych krzeseł zabrakło - żadne zadanie nie było Grzybiarzowi straszne!
Większość spotkań było nagrywanych i można je zobaczyć na kanale YouTube Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie. Kto przegapił, ma okazję nadrobić. Sam na pewno sprawdzę.
Przed Festiwalem służyłem mu przede wszystkim piórem, prawem jazdy i kontaktami z undergroundowymi twórcami. W piątkowy wieczór ustawiałem stoły w strefie autografów oraz organizowałem strefę targową. Wreszcie w sobotę i niedzielę poprowadziłem w sumie aż trzy spotkania. Poza tym nieustannie byłem na nogach, nie trafiłem na żadną prelekcję, z nikim dłużej nie pogadałem, „cześć, cześć” i leciałem dalej. Trzeba było biegać, ogarniać, udzielać informacji, wskazywać drogę, pytać, odpowiadać, zapraszać na spotkania. Od parzenia herbaty, przez szukanie wody dla cosplayowców, która tajemniczo zniknęła, po donoszenie krzeseł na spotkanie, na którym owych krzeseł zabrakło - żadne zadanie nie było Grzybiarzowi straszne!
Większość spotkań było nagrywanych i można je zobaczyć na kanale YouTube Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie. Kto przegapił, ma okazję nadrobić. Sam na pewno sprawdzę.
Krakowski Festiwal Komiksu zawsze był
kameralną imprezą. Po pierwszej edycji, która odbyła się na
poddaszu Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej (jeśli dobrze pamiętam
były to jedna sala na wykłady, spotkania oraz korytarz ze
stolikami, na których rozłożono nieliczne komiksy na sprzedaż),
kolejne przeniesiono już do nowoczesnej Arteteki WBP w Krakowie na drugą
stronę ulicy. Tegoroczna edycja zajęła trzy piętra Arteteki oraz dwie
dodatkowe sale, w których zorganizowano wystawy towarzyszące
imprezie. Program imprezy naprawdę robił wrażenie różnorodnością i ilością propozycji, zaś do Arteteki zwaliły prawdziwe tłumy. W kolejnych latach będzie trzeba zorganizować więcej miejsca, bo zrobiło się zwyczajnie ciasno.
Z mojej perspektywy to były trzy bardzo intensywne dni, po których ledwo stałem na nogach. Chwiałem się jak osika na wietrze, ale żadna topola nie była nigdy bardziej szczęśliwa. Festiwal się rozrasta, odbiór jest coraz bardziej pozytywny. Jednak nie udałoby się to, gdyby nie ludzie, którzy Krakowski Festiwal Komiksu tworzą. Członkowie Krakowskiego Stowarzyszenia Komiksowego, pracownicy Arteteki WBP w Krakowie, wolontariusze, wreszcie zaproszeni goście i każdy, kto w weekend postanowił wpaść i sprawdzić jak nam idzie. Wielkie dzięki, fajnie się było znowu zobaczyć. Honorowe podziękowania dedykuję Dorocie Jankowskiej, która przez trzy dni nie odstępowała zagranicznych gości na krok i służyła im każdą możliwą pomocą.
2 komentarze:
Brawo Ty.
Prześlij komentarz