> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 14 marca 2016

Fatale: Modlitwa o deszcz - recenzja

W przedostatnim tomie doskonałego Fatale – łączącym kryminał noir i horror gore – przenosimy się do lat 90. XX wieku. Gdy Nicolas Lash spotyka w deszczową noc półnagą i zakrwawioną Josephine nie wie jeszcze, że jego życie zostanie wywrócone do góry nogami. Tajemnicza kobieta z amnezją, którą pod swój dach przygarnie grunge’owa kapela, okaże się równie fascynująca, co niebezpieczna. Zwłaszcza, że jej tropem podąża maniakalny morderca.



W Modlitwie o deszcz pełnoprawnym bohaterem komiksu staje się muzyka. To ona pcha bohaterów do czynów, wyzwala w nich pasję tworzenia i zmusza do pogoni za sukcesem. To przez nią wstępują oni na drogę przestępstwa i to ona – nie bez udziału pięknej Josephine – będzie przyczyną ich upadku. Ed Brubaker korzysta z dobrze znanych czytelnikom serii elementów. Niespiesznie snuje opowieść, leniwie przedstawia bohaterów. Nie ma jednak mowy o znużeniu lekturą – dzięki przedstawieniu historii z kilku punktów widzenia oraz rozpisaniu jej na kilka płaszczyzn czasowych spokojna narracja zostaje odpowiednio zdynamizowana. Scenarzysta pogłębia tajemnice, ale też splata wątki z poprzednich trzech tomów. Zaskakująca końcówka każe z niecierpliwością oczekiwać finałowej części serii.

Sean Phillips kolejny raz udowadnia, że jest odpowiednim człowiekiem na właściwym miejscu. Jego kanciasta kreska w połączeniu z brudnymi kolorami Elizabeth Breitweister nie tylko potęguje niepokojący klimat charakterystyczny dla serii, ale również przypomina o jej pulpowych korzeniach. Wykorzystanie cienia, gra świateł, specyficzna perspektywa, niekiedy brutalna dosłowność, a gdzie indziej subtelna metafora – rysunki Phillipsa są przemyślane i perfekcyjnie współgrają ze scenariuszem Brubakera.

Modlitwa o deszcz to ostatnia prosta na drodze do poznania sekretów Josephine i finału tej niezwykłej opowieści. Poziom oczekiwań, systematycznie podnoszony przez równy poziom poszczególnych tomów, sięga zenitu. O fabułę wieńczącą serię jestem jednak spokojny - wierzę w Brubakera, kto jak kto, ale on już nie raz pokazał, że nie tylko dobrze zaczyna, ale i z klasą kończy.

8/10

Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.

Ostatnio na blogu:

Brak komentarzy: