Mimo mej wieloletniej sympatii do Rafała Szłapy, zarówno jako artysty, jak i kolegi-komiksiarza, trudno mi chwalić najnowszą odsłonę Blera. Gdy niespodziewanie na Krakowskim Festiwalu Komiksu Rafał zaczepił mnie, wręczając ukradkiem przepremierowe wydanie Psiego imperium, jeszcze ciepłe i pachnące drukarską farbą, moją twarz rozjaśnił niepewny uśmiech, a oczy rozszerzyły się z niedowierzania. Nowy Bler! Pierwsze trzy części darzę sporym sentymentem, nieco przejściowy epizod czwarty co prawda nie zaspokoił pokładanych w nim oczekiwań, ale postapokaliptyczna wizja zaprezentowana w Człowieku ze światła (recenzja) skutecznie przywróciła wiarę w serię. Nic jednak nie mogło mnie przygotować na Psie imperium.
Szósty tom Blera to jakaś masakra. Autor przenosi akcję z Krakowa na Śląsk, jednak spory potencjał tkwiący w opowieści drogi rozgrywającej się na tle postapokaliptycznego krajobrazu zostaje zaprzepaszczony – elipsa czasowa spycha podróż poza kadr. Szłapa niby stara się pogłębić relacje między swoim superbohaterem a dziewczynką, którą poznaliśmy w poprzednim tomie. Kolejny raz potencjał zostaje zmarnowany – zamiast pełnokrwistych postaci, które łączą prawdziwe relacje dostajemy marną parodię przywodzącą na myśl brazylijską telenowelę w kopalnianej scenerii Górnego Śląska. Dałoby się na to przymknąć oko, gdyby nie towarzysząca lekturze wtórność – Szłapa korzysta z motywów i rozwiązań fabularnych, które na przestrzeni serii zdążyły już czytelnikom zbrzydnąć. Mamy więc więcej eksperymentów, więcej zmutowanych i cudownie ocalonych, więcej błagań o pomoc. Sam Bler – co chyba najgorsze – całkowicie mija się ze swoim charakterem. Nie jest to ten sam bohater, którego polubili czytelnicy w poprzednich tomach. Obsesyjnie dbający o dziewczynkę, podejmuje absurdalne decyzje, w wyniku których ciepią ludzie.
Psie imperium dobitnie pokazuje, że Rafał Szłapa odcina już tylko kupony od swojej najpopularniejszej serii. Szłapa się wypalił i powinien zakończyć przygody swego bohatera na trzecim tomie. Przebłysk geniuszu, jaki zaprezentował w tomie piątym, tylko dobitniej pokazuje porażkę, jaką jest jego kontynuacja. Lepiej dla wszystkich, żeby Psie imperium w ogóle nie powstało. Całości nie ratują nawet rysunki. Momentami zaskakująco ekspresyjne i dynamiczne nieudolnie ukrywają pośpiech i warsztatowe braki. Szłapa musi spojrzeć prawdzie w oczy – tu nie Marvel ani DC, restart numeracji nic tu nie da. Właśnie pogrzebał swój najciekawszy projekt i to w iście spektakularny sposób.
2/10
Dziękuję Autorowi za udostępnienie przedpremierowego egzemplarza komiksu do recenzji, choć teraz pewnie przeklina swą decyzję i rwie włos z głowy.
RECENZJA JEST PRIMA APRILISOWYM ŻARTEM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz