> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 5 marca 2019

Powrót do Klondike, Moja snów dolina - recenzja Kaczogrodu Carla Barksa

Don Rosa, autor kultowej epopei Życie i czasy Sknerusa McKwacza, jest w Polsce uznawany za jednego z najwybitniejszych twórców kaczych opowieści. Być może jego monumentalne dzieło o najbogatszym kaczorze świata nie miałoby prawa bytu, gdyby nie inny twórca – Carl Barks. To właśnie on był mentorem Rosy i to właśnie on miał największy wpływ na to, jak wyglądają dziś komiksy o mieszkańcach Kaczogrodu – nie tylko nadał definiujące cechy samemu miastu, ale też stworzył Sknerusa McKwacza, Braci Be i wiele innych postaci, bez których ciężko wyobrazić sobie komiksy z uniwersum Disneya.



Dotychczas komiksy Carla Barksa ukazywały się w Polsce raz na jakiś czas w kioskowym magazynie „Kaczor Donald”. Wreszcie wydawnictwo Egmont postanowiło oddać w ręce czytelników dwa opasłe albumy jego autorstwa (w sumie prawie 500 stron) o Kaczorze Donaldzie, siostrzeńcach i wujku Sknerusie. Powrót do Klondike i Moja snów dolina to ułożone chronologicznie zbiory opowieści Barksa z lat 1952-1953 (tom pierwszy) i 1953-1954 (tom drugi), wśród których znajdziemy zarówno zabawne jednoplanszówki, błyskotliwe ten-pagery (historie na 10 stron) i dłuższe, bardziej rozbudowane fabularnie historie.

Większość historyjek oparta jest na podobnym pomyśle (Sknerus kombinuje jak zaoszczędzić, Donald podejmuje się nowej pracy) i uwypukla definiujące cechy postaci (skąpstwo Sknerusa, porywczość i upór Donalda, szczęście Gogusia lub zdroworozsądkowość trzech siostrzeńców). Mimo stosunkowo prostej budowy fabularnego szkieletu ani przez chwilę nie można narzekać na nudę lub wtórność. Komiksy Barksa potrafią porwać szybkim tempem akcji i niejednokrotnie zaskoczyć przewrotną puentą. Jak to bywa w zbiorach – zdarzają się historyjki lepsze i gorsze, to które bardziej śmieszą i te, które są mniej zabawne, jednak każda ma coś interesującego do zaoferowania. Osobiście najbardziej przypadły mi do gustu przygodowe komiksy, w których bohaterowie opuszczają Kaczogród i udają się na poszukiwanie skarbów w najdalsze zakątki globu, gdzie mają okazję zderzyć się z innymi kulturami.

W porównaniu do Życia i czasów Sknerusa McKwacza, komiksy Barksa są mniej spójne – album Rosy miał z góry ustalony koncept, a śledzenie losów Sknerusa na przestrzeni wielu lat angażowało nas emocjonalnie. Tutaj dostajemy zbiór historyjek, które łączą jedynie bohaterowie i lata „produkcji” - komiksy Barksa nastawione są przede wszystkim na slapstickowe gagi, komedie pomyłek i choć przekazują uniwersalne wartości, to brakuje im emocjonalnej wagi, którą miało arcydzieło Rosy. Niemniej, oba Kaczogrody Carla Barksa, mimo 65 lat na karku wciąż czyta się z niekłamaną przyjemnością i warto postawić je na półce. To kacza klasyka, która wciąż daje masę frajdy i powinna zadowolić zarówno dzieci, jak i dorosłych czytelników.

7/10

Brak komentarzy: