> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 10 stycznia 2020

Deerskin (2019, reż. Quentin Dupieux) - recenzja

Dziwne rzeczy muszą się dziać w głowie Quentina Dupieux. Najpierw opowiadał o oponie samochodowej, która była opętana żądzą mordu. Teraz stworzył film o bohaterze, dla którego najważniejszy jest #zabójczystyl . Georges (Jean Dujardin) chodzi wszędzie z kamerą filmową i wmawia ludziom, że jest reżyserem. Ostatnie pieniądze wydał na kurtkę ze skóry jelenia, którą uzupełniają fikuśne frędzle. Relacja obojga szybko nabiera rumieńców. Georges nie tylko nosi ją na własnych barkach, ale również z nią rozmawia i pomaga jej wykonać morderczy plan. W końcu na świecie kurtka może być tylko jedna. Inne trzeba bezwzględnie wyeliminować, nie bacząc oczywiście na protesty noszących je ludzi.




Na poziomie pomysłu film Quentina Dupieux „Deerskin” jest z pewnością czymś oryginalnym. Artystowska maniera zostaje tu ożeniona z pomysłem rodem z tanich czytadeł i ta mieszanka sprawdza się całkiem nieźle. Na pierwszy rzut oka to przegięta opowieść o facecie, który popada w obłęd z powodu chorobliwie zazdrosnej kurtki. Głębiej można się tu doszukać historii o kryzysie wieku średniego, życzeniowym zaklinaniu rzeczywistości, a także małomiasteczkowej naiwności. Można, ale nie trzeba. Niezależnie od tego, na którą formę odbioru się zdecydujemy, „Deerskin” pozostawia niedosyt. Pomysł, fajny i świeży, nie zostaje ani szczególnie rozwinięty, ani dopracowany. Seans, mimo zaledwie 77-minutowego metrażu, dłuży się, bo materiału fabularnego było tu co najwyżej na 40 minut. Bohater snuje się z miejsca na miejsce, tempo w pierwszej połowie jest – nomen omen – zabójczo ślamazarne.

Na szczęści końcówka, gdy film skręca w rejony slasherów, nadrabia z nawiązką początkową zamułę. „Deerskin” zyskuje w ostatnich minutach, wreszcie bawi, jak powinien i daje odbiorczą satysfakcję, wykorzystując swój potencjał. Nie zmienia to niestety faktu, że finalnie dzieło Quentina Dupieux okazuje się jedynie żartem i to nieco zbyt długim jak na mój gust. Wiem, że znajdą się tu koneserzy tego typu produkcji – jeśli po usłyszeniu absurdalnego pomysłu wyjściowego, stwierdziliście, że oto znaleźliście film na wieczór, to pewnie seans uznacie za udany. Jeśli jednak koncepcja kurtki, która chce zyskać monopol na noszenie i nie boi się sięgnąć (rękami Georgesa) po ostre narzędzia, wydaje się Wam głupia już na wstępie, to „Deerskin” raczej Was do siebie nie przekona. Mimo szczerych chęci.

Film trafił do kin 3 stycznia. Nowe Horyzonty

Brak komentarzy: