> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 7 czerwca 2023

Batman. Stan Strachu - recenzja

“Batman. Stan Strachu” to pożegnanie z serią Jamesa Tyniona IV. Na ponad 300 stronach scenarzysta kreśli wręcz apokaliptyczną fabułę, w której pierwsze skrzypce gra Strach na Wróble. Szaleniec sprzymierza się z żądnym władzy Magistratem, który na ulice Gotham wypuszcza “superżołnierza” Peacekeepera-01. Mężczyzna w mechanicznej zbroi pod wpływem gazu Stracha na Wróble staje się ogromnym zagrożeniem. Batman znika, a miasto pogrąża się w chaosie, stając się placem zabaw szaleńca w słomianym kostiumie, który wprowadza w życie własny plan…




Komiks “Batman. Stan Strachu” łączy w sobie wątki z poprzednich albumów pisanych przez Tyniona IV (więc w fabule swoją rolę odegra Kolektyw Nadpoczytalności, a także Poison Ivy). To jednocześnie bombastyczny finał runu tego scenarzysty, jak i opowieść, która nieźle sprawdza się jako niemal zamknięta fabuła. Wystarczy kojarzyć głównych graczy, żeby połapać się bez problemu w fabule. To na pewno plus, który może zapewnić miniserii “Stan Strachu” dodatkowych czytelników.

Fabuła sama w sobie dzieli się na główną serię (uzupełnioną przez prolog i epilog), a także trzy zeszyty dodatkowe, które uzupełniają wątki i skupiają się na drugoplanowych postaciach. W zamierzeniu zeszyty te mają sprawić, że czytelnik będzie bardziej sympatyzował z przedstawionymi bohaterami. Działa to różnie, w przypadku zeszytu z przeszłości Peacekeepera-01 dostajemy ckliwą i sztampową historię o przemocowym ojcu, trudnym dzieciństwie i zawiedzionych oczekiwaniach, które wpłynęły na stan psychiczny mężczyzny w dorosłym życiu. Lepiej, choć bez przebłysków geniuszu, wypadają historie o Miracle Molly i Ogrodniczce.

Główna oś historii zamyka się w 8 zeszytach. Mimo dużej liczby stron, natłoku postaci i “wydarzeń, po których nic nigdy nie będzie już takie samo” historia nie jest specjalnie porywająca. Ani pod względem akcji (choć tej nie brakuje) i fabularnych zwrotów, ani emocji. Czyta się ją sprawnie i szybko, ale próżno szukać tu przebłysków geniuszu. Czasem mam wrażenie, że zobojętniałem na współczesne superhero, zwłaszcza to produkowane taśmowo i wydawane przez największe wydawnictwa. A może po prostu za dużo oczekuję. “Batman. Stan Strachu” jest porządnym czytadłem i z przytupem kończu run Tyniona w serii o Nietoperzu. Tylko tyle i aż tyle.

6/10

Brak komentarzy: