Ja też tęsknię za zeszytami, które co miesiąc kupowałbym w kiosku, składował w segregatorach i odliczał dni, kiedy poznam dalszy ciąg historii po dramatycznym cliffhangerze. Jednak nie widzę tutaj przyszłości dla tytułów super-hero. Nie dziś, nie teraz. Bardzo chętnie ujrzałbym w kioskach poczytną serię pokroju "Baśni" czy "100 naboi", tudzież innych tytułów z Vertigo. Jednak superherosi - nie, dzięki. Tym się raczej nie zwojuje rynku. I wątpliwe, czy sprawi, że dzieciaki sięgną po komiks jako taki. Trochę jak z Harry'm Potterem czy "Zmierzchem" - teoretycznie nastoletnia brać z własnej i nieprzymuszonej woli czytała opasłe tomiszcza, ale TYLKO tę jedną konkretną serię, bez otwarcia się na inną literaturę. Małoletni nie sięgnęli po przygodach Belli i Edwarda po Anne Rice czy Brama Stokera, a fani czarodzieja w okularach nie zaczęli zgłębiać "Legend arturiańskich", ino zatrzymali się na poziomie Rowling i Meyer. Gdy wprowadzamy serie superhero dla dzieciaków do kiosków, możemy mieć nadzieję, że potem zaintrygowani nastolatkowie sięgną po Gaimana, Moore'a i Eisnera - ale znając życie i rynek, tak się nie stanie i nie można założyć, że od razu rynek komiksowy ruszy z kopyta. Co więcej, gdy w kioskach będzie tylko i wyłącznie czysty, nieskażony prosty mainstream PG 13, tym bardziej umysły większości rodaków zamkną się na znanej od lat klasyfikacji "Komiksy są dla dzieci, i to tych słabiej rozwiniętych, bez wyobraźni do czytania książek". Zatem przydałyby się też, razem z ewentualnym superhero, ambitniejsze serie, z widocznym z daleka znaczkiem, że są dla "wyrobionego" czytelnika. Tak, wiem, że DK miał Silent Hill. I że był Lobo. Ale jednak ani jednego, ani drugiego ambitnym zeszytem bym nie nazwał. Wiecie, o co mi chodzi.
To tak teoretyzując i marząc po trochu. Teraz na serio.
"Nieformalny Front Fanów Komiksowego Mainstreamu" to w moim mniemaniu nieszczególnie śmieszny żart, podobny do dziesiątek internetowych ugrupowań, które zajmują się wystosowywaniem (czysto teoretycznym, bo zazwyczaj nic z tego nie wychodzi) ankiet i podań do telewizji czy prasy, by emitować 156 sezon Star Treka w najlepszym czasie antenowym czy dodawać do Wyborczej płyty z włoskimi horrorami z lat 50, bo "jest wielu fanów i oni na pewno to obejrzą/kupią". Ta akcja, chociaż z góry wątpię w jej powodzenie, miałaby jakiekolwiek możliwości zaistnienia, gdyby faktycznie ktoś coś zrobił w interesie wprowadzenia zeszytów z powrotem do kiosków. Tymczasem straszliwie nielogiczny (i dość śmieszny) tekst, jaki wystosował jeden z "zaangażowanych" na blogu parę dni temu, zdradza, do jakiego stopnia nieznane są niektórym Rycerzom Polskiego Komiksu jakiekolwiek prawa rynku - zarówno ze strony czysto ekonomicznej, jak i w kwestii nawyków czytelniczych Polaków. Sam tekst polecam, łącznie z komentarzami, jako radosny przykład czystego absurdu, a do inicjatorów akcji mam prośbę - jeśli chcecie zrobić coś konkretnego dla komiksu, nie publikujcie na dzień dobry takich tekstów jako argumentu, bo w taki właśnie sposób pięknym, czystym strzałem odrąbujecie sobie kawał stopy. A jeśli już to zrobicie, nie dziwcie się, że z całej akcji wszyscy wokół się śmieją.