Jako najmłodszy z grona blogowego, przyznam, że załapałem się na kres ery tm semiców. Jako mały smarkacz ponad trykoty z tej serii przekładałem kaczory donaldy (!!), właściwie w moim przypadku akcja czekam-na-regularne-wydania-superbohaterskich-zeszytówek to czasy DK i Mandragorowych tasiemców oraz sporadyczne przygody z oryginalnymi wydaniami zeszytówek, które przez jakiś czas zamawiałem (Punishery, Wolveriny).
Jak już wiemy, od kilku miesięcy mój portfel odpoczywa sobie w ciepłych krajach, bo komiksy wypożyczam z biblioteki. W chwili gdy to pisze, obok na biurku leżą biblioteczni Towarzysze Zmierzchu, Ronin i cośtam jeszcze. Ten sposób dostępu do komiksów daje mi trochę do myślenia o tym, co by było, gdyby zeszytówki się wciąż ukazywały. Z wielką niechęcią bym je kupował, a jeśli kupował, to tylko wybrane, musiszmiec serie. Po pierwsze, zajawka znika z wiekiem. Po drugie, estetyczniej w ładnym tomie. Po trzecie, wygoda. Posiadanie albumu komiksowego jest wygodne, przyjemne, oszczędza babrania się w zeszytach. Dlatego w mojej bibliotece praktycznie nie ma zeszytów i cieszę się z tego. Podejrzewam, ze chodzi o to, że wypożyczając album zajmuje 1/7 konta bibliotecznego, wypożyczając 5 zeszytówek, które składają się na album zapchałbym sobie 5/7.
Z drugiej strony była jakaś magia w tych kolorowych zeszytach spoglądających na mnie z półki kioskowej. Podobna sprawa była z magazynem Ślizg, który był wg mnie najlepszym czytadłem hip hopowym swojego czasu, ale upadł podobnie jak komiksy mandragory, tm semic czy dk komiks. Pewnie świadczy to o braku zapotrzebowaniu na takie wydania komiksów.
Podsumowując, samolub we mnie cieszy się, że jako absolutny dzieciak miałem przyjemność czuć tę magię wyskrobywania piątaka na zeszyt, regularnej procesji kupowania magazynu na pętli tramwajowej i odjazd do centrum z nosem w lekturze, a teraz, gdy jest mi to raczej nie na rękę, mogę nabyć/wypożyczyć sobie elegancki tomik. I to mi pasuje.
2 komentarze:
donaldy nadal są głębokie w treści, i jednocześnie fajne w czytaniu - oto sztuka.
Ja tam głębi nie dostrzegałem. Ale zawsze w środę dostawałem w łapy nowego kaczora i zawsze mialem banana na ryju :)
Prześlij komentarz