GRIM: Ostatnimi czasy w obliczu drastycznego spadku liczby kserowanych zinów rodem z epoki "kleju i nożyczek" wysoką formę wydawniczą trzymał wyłącznie Ojciec Rene, regularnie racząc czytelników swym wysublimowanym poczuciem humoru i barwnymi postaciami, zaludniającymi karty jest opowieści. Poza nim, chociaż bardziej okazjonalnie niż systematycznie, wypuszczali na rynek swe twory m.in. Lobsterandcrimp czy niezmordowany Pszren, jednak wciąż były to jednostkowe przypadki. W tym roku jednak pojawiła się nowa "Gazetka z Komiksami" - "Hałabała", powstała pod kierownictwem krakowskiego artysty znanego głównie z internetu - Skarży. Kierując się wyłącznie chęcią propagowania mało znanych rodzimych komiksiarzy i ich historyjek, redaktor naczelny w posłowiu na tylnej stronie okładki prosi czytelników o powielanie "Hałabały" i przekazywanie kopii znajomym, z zastrzeżeniem, by nie czyniono tego odpłatnie lub z ingerencją w treść. A taki zabieg nie byłby niczym dziwnym, bo "Hałabała" jest mocno specyficznym zinem.
Ale zacznijmy od początku.
MALVAGIO: Perwersyjnie zacznę od końca, gdzie można przeczytać ostrzeżenie o treści: "Czytanie grozi śmiercią". No właśnie, niewybaczalną zbrodnią jest umieszczenie tego napisu na KOŃCU ZINA, przez co mój umysł, zanim tam dotarłem. został zalany przez falę GÓW... no, niezłego szamba. A więc moi mili, skoro ja musiałem przez to przebrnąć, zanurkujcie i wy. Pierwsza historia, o jakże wdzięcznym tytule "Goofy" (postulowałbym drugi tytyuł, który zdradzę później).. Tak, ten poczciwy disneyowski idiota. Epicka historia rozpoczyna się, gdy najlepszy przyjaciel tytułowego bohatera odwiedza go w jego domu. Niemal natychmiast ma miejsce niespodziewany zwrot akcji, w którym to widzimy Goofy'ego, który najnormalniej w świecie robi loda jakiemuś bliżej niezidentyfikowanemu brodaczowi (zupełnie jakby nie było ciekawszych rzeczy do roboty)...
.
.
.
DLACZEGOOOOOOO?!
.
.
.
No dobra, a więc Mickey (bo to on jest przyjacielem) ląduje w barze i upija się, ja żałuję, że jestem abstynentem i czując się zbrukany kulę się pod prysznicem. Aha, drugi tytuł? "CO DO KURWY?!", jak to Mickey uprzejmie zapytuje podczas sceny... pomińmy. Litości, chcę wrócić do KRESKÓWEK...
GRIM: Po Goofym następuje najmniej udany komiks w zbiorku, czyli "Patelnia" Katera. Autor, znany ze świetnego "Bukomiksu" i solidnego "KOPSa", opowiada historię o bywalcach tytułowego placu przy warszawskiej stacji Metra Centrum, którzy na wszelkie sposoby walczą o zainteresowanie przechodniów. Historia skupia się na paranoicznych dywagacjach ulotkarza - metala, który obgaduje jednego z pracujących na "Patelni" kolegów. Mnóstwo kiepskich, mdłych żartów i brak pointy.
MALVAGIO: Idźmy dalej, szybciej dobrniemy do końca. Po nijakim Katerze na scenę wkracza Mazok z "Nabiałem". Szkoda, że nie majorem, ale za to pojawia się komisarz. Komisarz Płód. Poważnie. Dobra, całość to, jak sadzę, pojeżdżanie z komiksu kobiecego, ale co ja tam wiem, jestem facetem. Dużo o miesiączce i związanym z nią napięciem, kwestiami płodnościowymi i kobiecym podejściem do problemów. I z irytującym, nie tylko dla głównej bohaterki, Komisarzem. Mocno monotematycznym, bo nawijającym bez przerwy o płodzeniu dzieci i ogólnie rozpłodowej roli kobiety, jako jej najlepszego i możliwego przeznaczenia. Tyle, wracam pod prysznic.
GRIM: Komiks Mazoka to, obok internetowego cyklu Ytrona, najlepszy żart z idei tzw. komiksu kobiecego i niemal wszystkich jego założeń, co zresztą autorka sama podkreśla w ostatnim kadrze. Jeden z lepszych w zbiorku.
GRIM: W "Glorii" jesykha pojawiają się dwa elementy charakterystyczne dla komiksu polskiego lat 90 - metale i to sataniści oraz dres. Rasowy ortalionowiec z łysą glacą. Co ciekawe, to właśnie on jest pozytywnym bohaterem tej historyjki, walcząc jako święty krzyżowiec z pomiotami Lucyfera. A raczej, tak mu się tylko wydaje - ranny w walce w amoku atakuje bowiem także zszokowane dzieci, dostrzegając w nich demony. Przewrotne i nieźle narysowane.
MALVAGIO: Bleh, dres pozytywnym bohaterem, obrzydliwość. Jedźmy dalej - tym razem zbiorczo dwa paski Cyryla, który popełnił już wcześniej..."Goofy'ego" (CZEMU JAAAA?!). Pierwszy z nich, zatytułowany "Wyobraźnia" przedstawia wstrząsającą historię upadku moralnego dziecka, które zdaje się mieć dosyć luźny związek z rzeczywistością. Można to wywnioskować po tym, że ZABIŁ SMOKA. W ogródku. Na sugestię mamy, by opowiedzieć o wszystkim tacie, z entuzjazmem wyrusza na poszukiwania. No cóż, czasami ciężko odróżnić koszącego trawę ojca od smoka. O. TAK WIĘC ZWYRODNIAŁY SYN TRAFIA DO WIĘZIENIA. I dobrze.
Drugi pasek, o tytule "Kącik katolickiej edukacji seksualnej", opowiada o, tu niespodzianka, o katolickiej edukacji seksualnej. Bardzo przedniej, warto zauważyć, bo akceptowanej przez PANA JEZUSA (który ma wyjebane, bo nie istnieje, ale mniejsza). Tak, czy inaczej, warto zwrócić uwagę na, tu cytat - "mierzenie temperatury pizdy". Za pomocą wielgachnego termometru. Zaraz, co to? Czyżby?! Nie może być! Uśmiechnąłem się! Po raz pierwszy! Yay, chyba pora zacząć się suszyć.
GRIM: Komiks o tytułowym krasnalu autorstwa Skarży jest jedynym (niemal) niemym komiksem w zbiorze. Niestety, jest też dość nijaki. Krasnal, rozpamiętujący swoją przeszłość w "Domowym przedszkolu", porywa dziewczynkę i w momencie, gdy ma ją zabić, tajemniczy twardziel w płaszczu i kapeluszu zabija go strzałem z dwururki. Bardzo słabe zarówno scenariuszowo, jak i rysunkowo, niżej od standardów Skarży.
MALVAGIO: Wstydź się, Skarża, wstydź się! Teraz czas na Telomateo i jedną, wielką "Ufopatologię". Dresy/"blokersi"-ufoki, świetnie. Jako że jestem z Nowej Huty, temat w sumie mi bliski, nie chcę się więc zagłębiać w meandry fabuły poszczególnych (bo jest ich kilka) historyjek. Dość powiedzieć, że wiernie, może nawet bardzo wiernie, przedstawia "środowisko". Wiem z pierwszej ręki. Tak, czy inaczej, jeśli cenicie sobie tony wulgaryzmów i pewien wcale nie urokliwy prymitywizm, czy mieszkacie na typowym osiedlu będziecie, lub nie, zachwyceni. Prawdziwa ufopatologia.
GRIM: Na koniec autor, po którego obecności w zinie obiecywałem sobie więcej, niż króciutki pasek. Mowa o wspominanym wcześniej Ytronie, który prześmiesznym, homofobicznym i obrazoburczym stripie o AIDS zakończył część komiksową zeszytu. Ostatnią stronę pokrywa też bzdurny i zupełnie pozbawiony sensu tekst manifestu zbulwersowanego nastolatka, który, jak sądzę, miał być żartem, wybranym przez Skarżę na zakończenie. Zabawna, ale i żenująca rzecz.
MALVAGIO: Podsumowując, eeeee...co by tu... Są perełki, ale w ogólnym rozrachunku... Wiecie co Linkara robi ze złymi komiksami? Jeśli nie - sprawdźcie, ja tymczasem zatęskniłem za prysznicem, dzięki Ytron (CZEMU JAAA?!). Bez odbioru.
GRIM: Ja ze swojej strony mam nadzieję, że niebawem zobaczymy kolejny numer "Hałabały". I że będzie więcej Ytrona, Cyryla Bobarczyka i Mazok.
4 komentarze:
Och, trzeba przyznać że niepotrzebne pastwienie się uskuteczniliście. Mozna to było napisać tak samo, ale w zupelnie innym tonie.
a mnie bardzo zachęciło do projektu. bardzo odświeżający tekst, porusza wyobraźnię!
hej pszren, Otusiunio dostaje ode mnie egzemplarz. Jak go ładnie poprosisz to ci skseruje i da w prezencie.
Zgadzam się z Jackiem Kuziemskim - mogło być o niebo mniej wulgarne. Tj. Jak ktoś sobie rzuci mięsem tu i tam nie zaszkodzi poprostu tu chwilami taka popisówka z tego wychodziła...
Prześlij komentarz