Drugi
tom serii Jasona Aarona i Jasona Latoura mógłby mieć właściwie podtytuł „Trener
Boss: Geneza”. Większa część akcji przedstawiona jest bowiem w formie retrospekcji,
a czytelnik zyskuje okazję spojrzeć na wydarzenia, które ukształtowały
bezwzględnego mężczyznę, jakiego poznaliśmy w tomie pierwszym.
Gdy z horyzontu –
w konsekwencji wydarzeń z finału poprzedniej odsłony Bękartów z Południa – znika Earl Tubb, Boss wychodzi na pierwszy
plan i stopniowo śledzimy drogę jaką przebył od szkolnego popychadła do jednego
z najbardziej wpływowych członków małej społeczności. Dość powiedzieć, że nie
była ona usłana różami, zaś determinacja w dążeniu do ustalonego celu (chęci dostania
się do szkolnej drużyny footballowej) szła w parze z upokorzeniem ze strony
rówieśników i zapijaczonego ojca. Boss już od młodzieńczych lat musiał się
nauczyć, że ciężka praca to tylko połowa sukcesu, a prawdziwe zwycięstwo
zapewniają działania, delikatnie mówiąc, na granicy prawa.
O
ile w pierwszym tomie Bękartów Earl
Tubb wierzył w ludzi z Południa, Boss pozbawiony jest jakichkolwiek
wątpliwości. Nie łudzi się, że ktokolwiek w tej zapyziałej mieścinie - może poza
czarnoskórym ślepcem zbierającym z boiska piłki - ma dobre serce i szlachetne
intencje. Doświadczony przez życie wypracował własny brutalny kodeks, na
przemoc odpowiada przemocą. Aaron kolejny raz kreśli fascynujący portret
człowieka zagubionego we własnych obsesjach, zaś Latour dotrzymuje mu kroku
nasycając warstwę graficzną odpychającą wręcz brzydotą. Choć nie sposób polubić
Bossa, który na zmianę wzbudza współczucie i odrazę, tak trudno oderwać się od
lektury. Nie brakuje tu klisz i wytartych schematów, a próba usprawiedliwienia Bossa jest z góry skazana na porażkę. Mimo to całość kolejny raz
uwodzi specyficznym klimatem, dobrymi dialogami i świetnie zarysowanym tłem
całej opowieści.
7/10
Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz