> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 13 listopada 2019

Irlandczyk (Netflix 2019, reż. Martin Scorsese) - recenzja przedpremierowa

Parafrazując słynny cytat z "Rejsu" Marka Piwowskiego - jeśli najbardziej lubicie filmy, które znacie, to istnieje spora szansa, że spodoba Wam się "Irlandczyk". Martin Scorsese zebrał starych współpracowników (na ekranie Robert De Niro, Al Pacino, Joe Pesci, Harvey Keitel) i ponownie zanurzył się w świecie chłopców z ferajny. W trwającej trzy i pół godziny opowieści widz śledzi losy Franka Sheerana, który wykonuje drobne przysługi na zlecenie mafii.



"Irlandczyk" nie ma w sobie lekkości "Chłopców z ferajny" ani energii "Wilka z Wall Street", nie opowiada tak angażującej historii jak "Kasyno". Próżno w nim także szukać epickości "Dawno temu w Ameryce" Sergia Leone. To opowieść o przemijaniu gangsterów, w której główne role odgrywają starcy, a tempo całości jest geriatryczne. Trzy i półgodzinny metraż to przesada, dla której doprawdy nie potrafię znaleźć wytłumaczenia - fabuła mogła być opowiedziana na przestrzeni 120 minut i publiczność tylko by na tym zyskała. Historia jest oklepana, nie ma w niej nic, czego nie widzielibyśmy już dziesiątki razy (chociażby u samego Scorsesego). Dochodzą do tego koszmarne dialogi i słabo nakreślone postaci (może poza bohaterem odgrywanym przez Ala Pacino). O tym, że są istotne w gangsterskiej hierarchii i niebezpieczne dowiadujemy się z offu i musimy uwierzyć na słowo narratorowi.

Rozczarowującej fabule towarzyszy zakrawająca niekiedy o absurd warstwa realizacyjna. De Niro i reszta mają już swoje lata, a tu - dzięki komputerowej magii - grają siebie zarówno w obecnym wieku, jak i w wieku średnim. Biologii się nie oszuka - charakteryzacja z CGI odmłodzi twarz, ale nie usprawni ruchów. Niektóre sceny z odmłodzonym De Niro wypadają żenująco - zwłaszcza te, w których wymaga się od niego wzmożonej aktywności fizycznej.

"Irlandczyk" nie mówi nic nowego ani ciekawego. Długo wyczekiwane spotkanie legend kina gangsterskiego przed kamerą i pod batutą Martina Scorsese rozczarowuje. Być może, gdyby film powstał 15 lat temu, gdy narodził się na niego pomysł, to wrażenie byłoby inne. A tak jestem pewien jednego: chętniej wrócę do którejkolwiek odsłony przygód Avengers, niż kolejny raz odpalę "Irlandczyka".

5/10

Film Scorsesego wjedzie na Netflixa 27 listopada, ja obejrzałem go na American Film Festiwal. Od 22 listopada będzie go można oglądać w wybranych kinach.

Brak komentarzy: