Album “Uniwersum DC według Neila Gaimana” to w sumie siedem opowieści różnej długości. Od kilkustronicowych shortów po pełnoprawne albumy o przygodach Batmana, Supermana, Green Lanterna, ale także m.in. Metamorpho, Poison Ivy, Riddlera czy Deadmana.
“Korowód” to historia Poison Ivy zamkniętej w Arkham, opowiedziana z perspektywy mężczyzny, który stopniowo traci dla niej zmysły. “ “Grzechy pierworodne” i “Drzwi do zagadki” to fragmenty większej opowieści, w której Gaiman z dwoma innymi scenarzystami (Alanem Grantem i Markiem Verheidenem) opowiada o ekipie telewizyjnej realizującej reality show w Gotham City, w którym bohaterami są Pingwin, Zagadka i Dwie-Twarze. “Czarno-biały świat” to metaopowieść z antologii “Batman. Black & White” (z rysunkami Simona Bisleya), w której Mroczny Rycerz i Joker wiedzą, że są postaciami komiksowymi. “Legenda o zielonym płomieniu” skupia się na wspólnej przygodzie Supermana i Green Lanterna, a “Metamorpho, Element Man” to zbiór jednoplanszówek, które są stylizowane na komiksy gazetowe z lat 30. XX wieku. Na deser zostaje “Na schodach”, kilkustronicowa opowieść o inkarnacji Śmierci z uniwersum DC, a także najdłuższa opowieść o końcu legendy Mrocznego Rycerza - “Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem?”. Album uzupełniają dwa posłowia pióra samego Gaimana do najdłuższych historii w zbiorze, a także szkicownik Andy’ego Kuberta.
Po przeczytaniu zaledwie kilku stron, czuć że “Uniwersum DC według Neila Gaimana” to rzecz inna od wielu komiksów o Batmanie i Supermanie. Brytyjski pisarz tka po swojemu komiksową narrację, wypełniając dymki dialogowe i ramki tekstowe po brzegi, a także wykorzystując motywy i postacie bliskie jego autorskim projektom. Mimo że w albumie dominują bohaterowie z komiksów o Batmanie (który jest ulubionym superbohaterem Gaimana), to już historia o Deadmanie swoim onirycznym klimatem przypomina “Sandmana”, a stylizowane na komiksy z innej epoki jednoplanszówki o Metamorpho (podobnie jak wspomniany short z antologii “Batman: B&W”) to już postmodernizm w czystej postaci.
Różnicę doskonale widać, zestawiając scenariusze Gaimana z dwoma historiami, które napisali Grant i Verheiden - dwaj wymienieni scenarzyści zaprezentowali dość klasyczne historie przybliżające genezy dwóch arcywrogów Batmana. Nie są to historie złe (zwłaszcza geneza Pingwina w wykonaniu Granta), ale jednocześnie dziś nie robią wrażenia, bo przypominają setki innych origin stories. Tymczasem Gaiman, pisząc o Riddlerze i Poison Ivy, miał wyrazisty pomysł na uczynienie swoich historii błyskotliwymi miniaturami. W obu przypadkach wykorzystał charakterystykę postaci. Skoro Riddler to Człowiek-Zagadka, to opowiadając o jego genezie, brytyjski pisarz postanowił zadać więcej pytań, niż dać odpowiedzi. O pomyśle na historię o Poison Ivy już wspominałem - decyzja, by narratorem uczynić mężczyznę, którego łotrzyca stopniowo owija sobie wokół palca, daje ciekawy punkt widzenia i pozwala lepiej zrozumieć moce Isley.
“Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem?” to elegia na cześć Batmana, zabawa narracyjna (na pogrzebie Nietoperza historie o nim opowiadają jego dawni wrogowie i przyjaciele - a wspomnienia sobie przeczą i się nie zgadzają, niczym w wielokrotnie resetowanym komiksowym uniwersum) i próba uchwycenia tego, czym jest amerykański komiks. Gaiman wpisuje w fabułę komiksu refleksję o nieśmiertelności komiksowych herosów i uniwersów, gdzie śmierć jest chwilowa, powroty zza grobów nikogo nie dziwią, a cykl wydawniczy będzie trwał, póki komiksowe zeszyty będą się sprzedawać. Patrząc w ten sposób na “Co się stało z Zamaskowanym Krzyżowcem?” jestem w stanie docenić pomysł i wykonanie - zupełnie inaczej, niż gdy komiks wyszedł po raz pierwszy w 2010 roku.
“Uniwersum DC według Neila Gaimana” to kolejny ciekawy album w linii wydawniczej DC Deluxe. Warto zapoznać się z komiksami pisanymi przez twórcę “Sandmana”, “Gwiezdnego pyłu” czy “Amerykańskich bogów”, żeby zobaczyć, jak poradził on sobie z “komiksami na zlecenie”. Balansując między redaktorskimi ograniczeniami oraz własną kreatywnością udało mu się wyjść zwycięsko z walki, przy której poległo wielu równie wielkich twórców. Po zamknięciu albumu czuć jedynie niedosyt, że Gaiman nie chciał (lub nie dano mu) częściej bawić się puzzlami głównego uniwersum DC.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz