niedziela, 18 lipca 2010
153 - Strzeżcie się mocy Ducha Sparty!
Serii "God of War" nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Epickosć tych produkcji sprawila, że dwie pierwsze częsci gry, wydane pierwotnie na Ps2, doczekaly się zremasterowanych wersji na PlayStation3. Tytul jest marką samą w sobie i ma tysiące fanów na calym swiecie. Nic więc dziwnego, że gra doczekala się wersji na przenosną konsolę sony PSP.
W przypadku Chains of Olympous mamy do czynienia z prequelem calej serii. Historia opowiedziana w grze poprzedza wydarzenia z pierwszej częsci gry. A historia - o ile mogę się tak wyrazić - jest równie epicka co cala Trylogia. Dosć powiedzieć, że fabula obraca się w okól porwania Heliosa. Slońce znika z niebosklonu, na ziemi zapada nieprzenikniony mrok, a z Hadesu wylęgają okropne monstra ze szpanerskimi kosciotrupami na czele.
Początek gry jest jednak zupelnie inny. Mamy tu do czynienia z końcem poprzedniej misji (zabiegu znanego z serii o Bondzie czy tetralogii o przygodach Indiany Jonesa) - w tym wypadku chodzi o walkę z Persami (niestety nie mamy okazji nakopać slawnemu Księciu). Możemy zaprzyjaźnić się z nieskomplikowanym systemem sterowania (bardzo intuicyjnym), pierwszymi kombosami oraz ciekawym"quick time events" (z którego slynie cala seria, polega to na szybkim wciskaniu odpowiednich klawiszy, których symbole pojawiają się na ekranie - jesli zrobimy to odpowiednio szybko, Duch Sparty w bardzo efektowny sposób rozprawi się z co większym przeciwnikiem). Co ciekawe "finisherów" (jak niektórzy nazywają quick time events'y) używamy również podczas... milosnych zapasów z dwiema nagimi pięknosciami. Zresztą nagich, zgrabnych i pięknych jest w grze (oraz późniejszych częsciach) cale mnóstwo.
W grze wszystko dzieje się szybko, dynamicznie, brutalnie i pięknie. Calosć opiera się na prostym, acz sprawdzonym i dającym wiele frajdy, schemacie - biegamy, walczymy, rozwiązujemy zagadkę, znowu biegamy i walczymy, a na koniec pokonujemy bossa (albo on nas pokonuje ;) ). Ostrza Chaosu mielą przeciwników aż milo, kombosów jest wiele, a w miarę postępów w grze zdobywamy nowe bronie (m.in. rękawicę Zeusa, tarczę Heliosa i maskę Charona), a dzięki zbieranym czerwonym kulom możemy je ulepszyć wedle życzenia.
Grafika - jak na PSP - jest swietna, aż dziw bierze, że tyle można wycisnąć z tej przenosnej konsolki. Szacun.
Osobiscie kocham takie gry - dynamiczne, z wieloma kombosami, w których nie ma miejsca na nudę, a dodatkowo pękające od nawiązań do Mitologii. Jedynym minusem God of War: Chains of Olympus jest czas jaki musimy posiwęcić na ukończenie gry. Ogólnie rzecz ujmując jestem calkiem dobrym graczem, a grę na poziomie Hero (Normal) skończylem za jednym posiedzeniem w jakies pięć godzin. Trochę za szybko.
Ale, ale: po jednokrotnym przejsciu gry zostaje odblokowany God Mode - poziom trudnosci, który może przyprawić wielu graczy o wczesniejszą siwiznę, albo (wedle gustu) lysinę, a napis "YOU ARE DEAD" zagosci niezwykle często na malym ekranie. Możemy też zmierzyć się z Wyzwaniami Hadesa, dzięki którym odblokujemy obrazki w galerii, filmiki i dodatkowe stroje (wsród nich jeden w ksztalcie ziemniaka (!), dzięki któremu stajemy się praktycznie calkowicie odporni na ataki wrogów, a bossów pokonujemy dzięki dwóm - trzem ciosom).
Nie pozostaje mi nic innego jak gorąco polecić przygody Kratosa wydane na Play Station Portable. To na prawdę przyjemnie, choć raczej niepożytecznie, spędzone kilka godzin. Zarówno duży Kratos na stacjonarnych konsolach, jak i maly na przenosnej ma taką samą moc, a owa moc - jakby powiedzial Yoda - w nim silna jest.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Uwielbiam tą gre choc zdeka sie nameczyłam z nia (dobrze ze brat jest pod reka).
Troche mi przypomina ksiecia Persji :P
Ale tylko trochę, mam nadzieję...
Prześlij komentarz