Lubię scenariusze Dominika Szcześniaka. Podoba mi się kreska Rafała
Trejnisa. Co więc się stało, że „Ostatni Wynalazek” nie przypadł mi do
gustu? Powodów mogło być kilka. Powstawanie komiksu śledziłem dzięki
akcji kibicowania na blogu "Ziniola". Zapowiadało się na to, że
dostaniemy ciekawy komiks przygodowy. Niestety, w moim odczuciu fabuła
jest z jednej strony zbyt prosta, trochę nudna, a w finale dość
niezrozumiała. Aby czerpać jakąkolwiek przyjemność z lektury, trzeba
czasem przymknąć oko na pewne rozwiązania, przyzwyczaić się do dość
sztywnych dialogów i narracji. Myślę, że komiks spodoba się głównie
dzieciakom, które będą mogły się identyfikować z trójką głównych
bohaterów i marzyć, by tak jak Pietrucha, Wacek i Kazik przeżyć
wspaniałą przygodę.
Rysunkowo natomiast jest bardzo dobrze. O ile lubi się styl Rafała Trejnisa, o tyle nie powinno się mieć zastrzeżeń do jego najnowszego komiksu. Mnie osobiście bardziej podobało się to, co pokazał w „Fotostory”, czyli rysunek w czerni i bieli, jednak rozumiem, że „Ostatni Wynalazek” – przeznaczony dla młodszych czytelników – musi być kolorowy. I bardzo ładnie wyszło, trzeba przyznać.
W przeciwieństwie do innych pozycji tego pokroju, z podobnym targetem docelowym, „Ostatni Wynalazek” nie porywa wartką akcją, obietnicą wielkiej przygody. Przewracamy kolejne strony bardziej z przyzwyczajenia niż z ciekawości. Obecny w komiksie humor wydaje się być wsadzonym na siłę i bardziej irytuje, niż bawi. Postacie – poza trójką głównych bohaterów – nie wzbudzają sympatii i szybko o nich zapominamy po zamknięciu książki, niezależnie od tego, jak wymyślnie i (chyba w założeniu zabawnie) są nazywane. Również nagromadzenie wielu motywów nie wpłynęło dobrze na ogólny efekt – mamy tu bowiem latający spodek, legendę budzącą się do życia, nowoczesną technologię i podziemną krainę - co za dużo to niezdrowo. Wolałbym, gdyby scenarzysta skupił się jednym motywie (np. poszukiwaniu skarbu) i konsekwentnie go rozbudowywał, zamiast wciskać do fabuły co się tylko da i robić jeden, wielki miszmasz. A może ja po prostu jestem za stary?
Komiks polecam zagorzałym fanom obu twórców i przede wszystkim osobom poniżej piętnastego roku życia. Miejmy nadzieję, że kolejne części – o ile powstaną, co może sugerować zakończenie – będą tylko lepsze.
Rysunkowo natomiast jest bardzo dobrze. O ile lubi się styl Rafała Trejnisa, o tyle nie powinno się mieć zastrzeżeń do jego najnowszego komiksu. Mnie osobiście bardziej podobało się to, co pokazał w „Fotostory”, czyli rysunek w czerni i bieli, jednak rozumiem, że „Ostatni Wynalazek” – przeznaczony dla młodszych czytelników – musi być kolorowy. I bardzo ładnie wyszło, trzeba przyznać.
W przeciwieństwie do innych pozycji tego pokroju, z podobnym targetem docelowym, „Ostatni Wynalazek” nie porywa wartką akcją, obietnicą wielkiej przygody. Przewracamy kolejne strony bardziej z przyzwyczajenia niż z ciekawości. Obecny w komiksie humor wydaje się być wsadzonym na siłę i bardziej irytuje, niż bawi. Postacie – poza trójką głównych bohaterów – nie wzbudzają sympatii i szybko o nich zapominamy po zamknięciu książki, niezależnie od tego, jak wymyślnie i (chyba w założeniu zabawnie) są nazywane. Również nagromadzenie wielu motywów nie wpłynęło dobrze na ogólny efekt – mamy tu bowiem latający spodek, legendę budzącą się do życia, nowoczesną technologię i podziemną krainę - co za dużo to niezdrowo. Wolałbym, gdyby scenarzysta skupił się jednym motywie (np. poszukiwaniu skarbu) i konsekwentnie go rozbudowywał, zamiast wciskać do fabuły co się tylko da i robić jeden, wielki miszmasz. A może ja po prostu jestem za stary?
Komiks polecam zagorzałym fanom obu twórców i przede wszystkim osobom poniżej piętnastego roku życia. Miejmy nadzieję, że kolejne części – o ile powstaną, co może sugerować zakończenie – będą tylko lepsze.
Recenzja opublikowana pierwotnie na Alei Komiksu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz