> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 11 grudnia 2015

Cyngiel śmierci - Bond Anthony'ego Horowitza

Wielki sukces filmu Dr No w 1962 roku pogrzebał plany realizacji serialu telewizyjnego o przygodach brytyjskiego szpiega. Może to i dobrze, bo o ile Bond jest ciągle żywy, tak mało kto pamięta jeszcze o szpiegowskich serialach w stylu Rewolwer i melonik, Mission: Immposible, Man form U.N.C.L.E., Danger Man – dziś tytuły te kojarzymy z wysokobudżetowych remake’ów kinowych. Niektóre z serialowych fabuł Fleming umieścił w zbiorach opowiadań o Bondzie, inne – w liczbie pięciu – przetrwały kolejne dekady schowane u jego spadkobierców. W 2014 roku, w pięćdziesiątą rocznicę śmierci pisarza, notatki Fleminga udostępniono Anthony’emu Horowitzowi, który na ich podstawie napisał zupełnie nową powieść, prawdopodobnie najlepszą z dotychczasowych kontynuacji.



Cyngiel śmierci rozgrywa się w 1957 roku, dwa tygodnie po wydarzeniach przedstawionych w ósmej powieści cyklu – Goldfingerze. Bond przebywa w Londynie z Pussy Galore, jednak obowiązki wzywają – będzie musiał on opuścić dziewczynę i udać się do Niemiec. Tam weźmie udział w śmiertelnie niebezpiecznym wyścigu samochodowym i zapobiegnie zamachowi na torze wyścigowym. Jak się okaże, to tylko początek, a Bond wpadnie w sam środek niebezpiecznej gry między ZSRR a USA, w której stawką będzie dominacja nad światem i programem lotów kosmicznych. Nie zabraknie starych znajomych, mrugania okiem do fanów cyklu (nawiązania do powieści Doktor No czy Diamenty są wieczne), zapierającej dech w piersi akcji i pięknych kobiet.

Powieść Horowitza napisana jest z szacunkiem i wyczuciem. Dla dziedzictwa Fleminga, miłośników Bonda i zimnowojennych czasów. Korzysta z epigońskiego doświadczenia pisząc również o Bondzie, sprawnie imituje szorstki styl Fleminga i zgrabnie igra z oczekiwaniami czytelników. Wpisuje fabułę w doskonale znany schemat bondowskich powieści (dzieląc ją na dwie części, zapętlając) i korzysta z dobrze znanych chwytów (trawestując nawet ikoniczne dla cyklu sceny, podobnie wprowadzając postaci i rozwijając wątki).

Brak komentarzy: