Cyberpunkowe wizje przyszłości są najczęściej ponure i pesymistyczne. To światy, gdzie technologia stworzona przez człowieka staje się dominująca. Przejmuje kontrolę nad ludzkością, która większość czasu spędzają w świecie wirtualnym lub jest uzależniona od pomocy robotów. Historie tego typu opowiada się często w estetyce neo-noir (niektórzy klasyfikują je jako tech-noir), w których nie brakuje pulpowych naleciałości („Łowca Androidów”, „Dziwne dni”, „Mroczne miasto”).
„Niebo miało kolor telewizora nastawionego na nieistniejący kanał” napisał William Gibson w powieści definiującej cyberpunk – pierwszej części „Trylogii ciągu”, „Neuromancerze”. Chropowaty obraz wielkich cyberpunkowych metropolii jest na równi brudny i zasnuty oparami tajemniczego dymu, co rozświetlony wielkimi neonami w jaskrawych kolorach. Ludzie są wyraźnie podzieleni na dwie grupy – biednych i bogatych. Niezależnie od statusu społecznego, wszyscy mają dostęp do mniej lub bardziej zaawansowanej technologii, np. cybernetycznych ulepszeń. Ulice często opanowane są przez gangi, a policję zastępuje prywatna ochrona na usługach bezdusznych korporacji, które sprawują władzę nad światem.
Korporacje te mają swoje tajemnice – np. w filmie „Johnny Mnemonic”, którego akcja rozgrywa się w 2021 roku, planetę niszczy tajemniczy wirus, a korporacja medyczna ukrywa istnienie szczepionki. Strach przed sztuczną inteligencją obrazuje „Ja, robot” z Willem Smithem, w którym dochodzi do rewolucji maszyn. To, co miało pomagać i ułatwiać życie ludziom, staje się dla nich największym zagrożeniem. Ten luźno oparty na prozie Isaaca Asimova blockbuster zadaje pytania o możliwości ewolucyjne sztucznej inteligencji oraz możliwość posiadania przez roboty wolnej woli. Pytania o granice człowieczeństwa towarzyszą twórcom cyberpunkowych fabuł praktycznie zawsze – pojawiają się m.in. w „Ghost in the Shell”, „Robocopie” czy „Kosmicznych maszynach”. Japoński film „Tetsuo. Człowiek z żelaza” z 1989 roku to cyberpunkowy body horror w awangardowej formie. Człowiek dosłownie zrasta się z maszyną, ale w chaotyczny i budzący odrazę sposób.
Niektórzy początków cyberpunku dopatrują się już w niemym „Metropolis” Fritza Langa z 1927 roku. Niezaprzeczalny wpływ na rozwój tego podgatunku sci-fi mieli pisarze Isaac Asimov, William Gibson, Phillip K. Dick oraz twórcy mang z lat 80. (m.in. „Akira” czy „Ghost in the Shell”). Za upowszechnieniem tego typu historii stoją filmy takie jak „Łowca Androidów” Ridleya Scotta i „Matrix” rodzeństwa Wachowskich. Ten drugi film to również najbardziej wyrazisty przykład nieoficjalnego podgatunku cyberpunku, jakim jest „hackersploitation”.
Mieszanka strachu i fascynacji tym, co może przynieść przyszłość jest motorem napędowym większości fabuł. Przyszłość bliższa lub dalsza, bo zrealizowany w 1995 roku film Kathryn Bigelow „Dziwne dni” rozgrywa się na przełomie XX i XXI wieku. Produkcja Bigelow, do której scenariusz napisał James Cameron, jest dobrym przykładem. Mieszają się w niej dwie charakterystyczne postawy – strach przed nowym tysiącleciem i zafascynowanie technologią przyszłości (w tym przypadku urządzeniem, które pozwala oglądać cudze wspomnienia niczym filmy).
Niektóre wizje przyszłości przedstawione w filmach cyberpunkowych z lat 90. okazały się nadzwyczaj trafne. Inne są mocno absurdalne, nawet biorąc pod uwagę dzisiejsze możliwości komputerów i sztucznej inteligencji. Mimo wszystko, niemal w każdej z tych produkcji da się znaleźć elementy, które można odnieść do współczesnego świata. Właśnie ten profetyczny charakter cyberpunkowych wizji skłania dziś do grzebania po filmowych złomowiskach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz