> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Pierwsza Brygada #2: Tokijski Łącznik - recenzja przedpremierowa!

Chwilowo brak okładki
Na kontynuację bestsellerowej „Pierwszej Brygady” przyszło nam czekać prawie pięć lat. Większość czytelników przestała wierzyć, że „Tokijski Łącznik” kiedykolwiek powstanie. Negatywne nastroje nasiliła cisza ze strony twórców, którzy po zaprezentowaniu kilku plansz i paru ciekawostek, zdawałoby się, odstawili projekt na półkę. Nic bardziej mylnego, owo milczenie wynikało nie tyle z porzucenia swojego dziecka, co raczej z bardziej intensywnych prac nad nim. Wydawnictwo Kultura Gniewu potwierdziło, że wyda komiks, udostępniając roboczy wydruk gotowego albumu!

Podobnie jak w tomie pierwszym, fikcja miesza się tu z wydarzeniami historycznymi. Główną osią fabuły są wydarzenia z roku 1905, m.in. zamach bombowy bojowca PPS Stefana Aleksandra Okrzei na cyrkuł carskiej policji w Warszawie, zabójstwo malarza Wacława Pawliszaka na Krakowskim Przedmieściu czy otwarcie linii kolejowych Strzyłki Topolnica-Sianki, należących do Austriackich Kolei Państwowych. Przez fabułę przewijają się autentyczne, jak i literackie postaci: Roman Dmowski, doktor Judym, Maria Skłodowska-Curie oraz Feliks Dzierżyński. Powracają również bohaterowie znani z „Warszawskiego Pacjenta” - Stanisław Tarkowski i wierny Kali. Historia przepełniona jest genialnymi pomysłami, wartką akcją, zapierającymi dech w piersiach przygodami i sporą dawką humoru. Opowieść jest napisana z niezwykłą lekkością, cechującą wcześniejsze dokonania Piątkowskiego, a dialogi po prostu świetnie się czyta.

W warstwie graficznej nastąpiły spore zmiany. Znanego z pierwszego tomu Janusza Wykrzykowskiego, na stanowisku rysownika zastąpił Rafał Bąkowicz (znany chociażby ze „Scen z Życia Murarza”). Trudno ocenić, czy jest to zmiana na lepsze, czy na gorsze – obaj rysownicy posługują się podobnym stylem, idealnie pasującym do steampunkowych historii. Kresce Bąkowicza, w wielu miejscach uproszczonej, nie można odmówić uroku, zwłaszcza gdy rysuje on ogromne, napędzane parą roboty, a także wielką batalię w – naprawdę wybuchowym – finale komiksu. Również w warstwie ikonograficznej, miłośnicy epoki znajdą wiele powodów do uśmiechu. Kolejna zmiana, to zastąpienie znanej z pierwszego tomu sepii kolorami. Utrzymanymi w ciemnej tonacji i „przybrudzonymi”, ale jednak kolorami, które uatrakcyjniają wizualny odbiór dzieła, podobnie jak ciekawe rozłożenie kadrów.

Na „Tokijskiego Łącznika” przyszło nam długo czekać. Biorąc jednak pod uwagę doskonały poziom, zarówno scenariusza, jak i rysunków, zmysłowy flirt z historią, steampunkowe tło i zwiększoną objętość (prawie sto stron), trzeba uczciwie przyznać, że opłacało się czekać. Ten wydany w dużym formacie i twardej oprawie tom dostarcza niezapomnianych wrażeń i czystej, niczym nieskrępowanej rozrywki. Polski komiks ponownie wznosi się na światowy poziom. Premiera już na Festiwalu Komiksowa Warszawa.



















































PRIMA APRILIS!

7 komentarzy:

Tomek pisze...

Zajebiście, pierwsza część miała świetny klimat i sądziłem, że dwójka już nigdy nie powstanie, dobra wiadomość.

ArekHinc pisze...

Ha, ha;) Prawie się nabrałem.

Pumsmajer pisze...

Na Festiwalową Warszawę się wybieram. Tak więc i komiks kupię:)

Jan Sławiński pisze...

Sorry Panowie, ale Prima Aprilis :)

Tomek pisze...

Za karę masz ten komiks teraz dla mnie narysować :(

Jan Sławiński pisze...

Możesz mi wierzyć: nie chcesz bym rysował jakikolwiek komiks...

GiP pisze...

to mogłoby być ciekawe...