Wręczenie Nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej tuż tuż. Poniżej prezentuję kilka uwag, przemyśleń, komentarzy do nominowanych filmów, które udało mi się zobaczyć. Lecimy z tematem:
Najlepszy film:
Kapitan Phillips jest w moim odczuciu mocno nierówny, obok sekwencji trzymających w napięciu są i takie, które irytują bądź zwyczajnie nużą. No i rzygam już amerykańską flagą powiewającą na wietrze, serio.
Witaj w klubie - McConaughey i Leto świetni, szkoda, że tylko tyle. Film w żaden sposób nie angażuje widza, nie wciąga ani nie wywołuje emocji, a bohaterowie pozostają dla niego obojętni. Coś jest wyraźnie nie tak, wydaje mi się, że głównie zawinił reżyser, nie potrafiąc wykrzesać ze scenariusza niczego ciekawego.
Grawitacja - zachwyca wizualnie, ale to nie wystarczy, by zgarnąć tytuł najlepszego filmu.
Nebraska - dla mnie faworyt kategorii. Niezwykła historia, prosta i jednocześnie cudowna, oddziałująca na widza. Przedstawiona w surowym, czarno-białym stylu, bez zbędnego efekciarstwa.
Zniewolony - podejrzewam, że zgarnie statuetkę. Wysmakowany wizualnie, fabularnie bardzo poprawny (piękne zakończenie), tematycznie modny (choć po Django wydawać by się mogło, że podejmowanie tego tematu "na poważnie" mija się z celem), świetny aktorsko i oczywisty pod względem symbolizmu. Jednym słowem: oscarowy.
American Hustle - piękne fryzury, piękne dekolty. Poza tym, nie taki znowu zły, jak go malują. Bardzo przyjemnie się oglądało, choć zarówno w swojej kategorii (heist movie?), jak i w filmografii reżysera znajdują się pozycje o wiele lepsze (Fighter wciąż ma mistrzowski pas!).
Ona - ciekawa, przekonująca wizja. Phoenix i Scarlett zawsze spoko, nawet z wąsami i tylko w wersji audio.
Wilk z Wall Street - najlepszy film Scorsese od czasów Kasyna, choć arcydziełem go nazwać nie mogę i do wielkości Chłopców z ferajny trochę zabrakło. Bardzo śmiesznie, z dystansem, pazurem, wulgarnie. Lubię. Bardzo nikłe szanse na zwycięstwo, patrząc chociażby na wielki bulwers Akademików po pierwszych pokazach.
Tajemnica Philomeny - nie widziałem i szczerze mówiąc jakoś nie ciągnie mnie, by nadrobić.
Najlepszy aktor pierwszoplanowy:
Jak dla mnie zdecydowanie DiCaprio, bo pokazał szerokie spektrum swoich możliwości i się chłopakowi od dawna należy (chociażby za Django). Christian "Brzuchal" Bale po raz kolejny gubi świetną formę prezentowaną ostatnio w Dark Knight Rises tyjąc i łysiejąc na potęgę, co jednak nie wystarczy by zapewnić mu przychylność Akademików jak sądzę. Z kolei McConaughey robi podobnie, jak w przeszłości Bale - gubi kolejne kilogramy, skutecznie odcina się od wizerunków lovelasów z długimi włosami i lśniącymi klatami, i rechocze na widok odchudzonego poprzez CGI Chrisa Evansa w pierwszym Kapitanie Ameryce. To jego kolejna świetna rola, po Uciekinierze, Killer Joe i epizodzie w Wilku. I tak najchętniej przyznałbym mu Oscara za Detektywa.
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa:
Amy Adams przyjemnie mnie zaskoczyła, zwłaszcza wyglądem, bo prezentowała się nadzwyczaj dobrze, a nigdy wcześniej nie postrzegałem jej jako pięknej kobiety. Szkoda, że w Człowieku ze stali nie wyglądała równie dobrze. Występ Bullock w Grawitacji dobrze podsumował Jamie Fox w tym filmiku. Statuetka powinna w mojej ocenie powędrować w ręce Cate Blanchet, która nie ma zbytnio konkurencji w tym roku.
Najlepszy aktor drugoplanowy:
Cooper się rozwija, jednak to wciąż nie ten poziom. Leto głównie szpanuje zmienionym wyglądem, bo dużo do zagrania nie miał. Hill nie prezentuje niczego nowego, a wyróżnienie tak prestiżową nagrodą Abdiego mija się dla mnie z celem. Pozostaje Fassbender, który i tak miałby u mnie Oscara, nie ważne jak silną miałby konkurencję - zagrał wyśmienicie, u McQueena staje się aktorem absolutnym, jak to napisał Bartek. Pełna zgoda.
Najlepsza aktorka drugoplanowa (na 10 liter):
Proste: June Squibb.
Najlepszy reżyser:
O. Russelowi zabrakło, za przeproszeniem, jaj i dlatego też American Hustle jest miejscami tak mdły i nieciekawy. Cuarón zasługuje na statuetkę, bo w życie wprowadza niesamowitą wizję, której podporządkował każdy najmniejszy szczegół swego dzieła, tworząc tym samym film perfekcyjnie wyreżyserowany i absolutny. Payne jest za mało spektakularny, a Scorsesse prędzej zostanie ukrzyżowany za obrazę moralności niż dostanie statuetkę. Pozostaje McQueen i ma szanse, bo prezentuje najbardziej hollywoodzki film w swojej karierze.
O. Russelowi zabrakło, za przeproszeniem, jaj i dlatego też American Hustle jest miejscami tak mdły i nieciekawy. Cuarón zasługuje na statuetkę, bo w życie wprowadza niesamowitą wizję, której podporządkował każdy najmniejszy szczegół swego dzieła, tworząc tym samym film perfekcyjnie wyreżyserowany i absolutny. Payne jest za mało spektakularny, a Scorsesse prędzej zostanie ukrzyżowany za obrazę moralności niż dostanie statuetkę. Pozostaje McQueen i ma szanse, bo prezentuje najbardziej hollywoodzki film w swojej karierze.
Najlepszy scenariusz oryginalny:
Dla mnie Nebraska oczywiście, choć Ona też ma szanse.
Najlepszy scenariusz adaptowany:
Stawiałbym na Wilka, ale z oczywistych powodów raczej statuetki nie zgarnie. Nie widziałem Przed północą ani Philomeny, ale i tak Zniewolony i Kapitan Phillips mają, jak mi się wydaje, największe szanse - Amerykanie lubują się w takich historiach.
Najlepszy film nieanglojęzyczny:
Polowanie, o którym trochę pisałem przy okazji listy najlepszych filmów 2013 roku, więc nie będę się powtarzał.
Najlepsza charakteryzacja:
Bezwstydny dziadek rządzi!
Najlepsze efekty specjalne:
Grawitacja.
Najlepsze zdjęcia:
Nie widziałem jeszcze najnowszego filmu Coenów, ale podejrzewam, że Lubezki za Grawitację może zgarnąć nagrodę. Nie obejdzie się pewnie bez kontrowersji, bo według niektórych trudno mówić o zdjęciach, gdy większość scen kręcono przy użyciu greenscreena, praktycznie kamera nie opuściła atelier, a wszystko było później poddane większej niż zwykle obróbce komputerowej. Chciałbym, by to Roger Deakis został w tym roku zauważony przez Akademię, bo odwalił kawał świetnej roboty przy Labiryncie.
Najlepszy długometrażowy film animowany:
Ze smutkiem przyznaję, że nie widziałem żadnego z nominowanych w tej kategorii obrazów filmowych. Podejrzewam natomiast, że wielkie szanse ma Kraina Lodu oraz Kaze Tachino, jako podobno pożegnanie mistrza Miyazakiego z animacją. z drugiej strony Ernest i Celestyna też zbiera pochlebne opinie.
Ze smutkiem przyznaję, że nie widziałem żadnego z nominowanych w tej kategorii obrazów filmowych. Podejrzewam natomiast, że wielkie szanse ma Kraina Lodu oraz Kaze Tachino, jako podobno pożegnanie mistrza Miyazakiego z animacją. z drugiej strony Ernest i Celestyna też zbiera pochlebne opinie.
Dolecieliśmy. Tyle przemyśleń, życzeń, iście hazardowych spekulacji. O pozostałych kategoriach nie mam zdania, wolę się nie wypowiadać, krótko mówiąc: nic nie sądzę, bo nie jestem z sądu. Wszystko okaże się już w nocy z soboty na niedzielę, być może uda mi się tym razem śledzić rozdanie na bieżąco, o ile sen mnie nie zmorzy. Z tego co wiem, Milimetry szykują na tę noc coś specjalnego, stay tuned!
4 komentarze:
Razem z kumplem mieliśmy rozkminę, czy Leto w swojej nominowanej do Oskara roli, nie grał tak na prawdę samego siebie :)
Co do aktorki drugoplanowej 100% racja. :)
Hm, muszę koniecznie nadrobić "Nebraskę", bo widzę, że to u Ciebie kandydat nr 1!
Cieszy mnie, że doceniłeś "Nebraskę" :) szkoda, że szanse ma niewielkie. Nie zgodzę się jednak z opiniami o "Zniewolonym" bo dla mnie odkrywczy nie był, a naprawdę momentami nieźle przynudzał i szarżował banałami. Z kolei pełna zgoda jeśli chodzi o zdjęcia! Nie dla "Grawitacji" :P byłoby to jawnie niesprawiedliwe. "Labirynt" świetną alternatywą!
Prześlij komentarz