Pierwsza część Wojowniczych Żółwi Ninja,
z roku 1990 w reżyserii Steve’a Barrona, gościła w mym domu dość często
na ekranie telewizora za sprawą kopii zgranej z Polsatu na kasetę VHS.
Choć to najstarszy obraz z kinowej tetralogii, to wciąż sprawia
najlepsze wrażenie. Ogromna w tym zasługa mrocznego, poważnego klimatu. Choć żółwie się wygłupiają i rzucają żartami, to rzeczywistość, w jakiej przyszło im egzystować jest dość ponura.
Nowy Jork w świecie Żółwi to brudne, zgniłe miasto, przepełnione zbrodnią i występkiem.
Ulice opanowane są przez gangi nastoletnich złodziei, którym przewodzi
Klan Stopy ze złowieszczym Shredderem na czele. W tej scenerii to kanały
zdają się być przyjemnym miejscem – zwłaszcza część zamieszkana przez
wesołe, człekokształtne żółwie ćwiczące sztuki walki. Może Leonardo,
Michaelangelo, Donnatello i Raphael nie mają tak dobrze zróżnicowanych
charakterów jak w obecnie nadawanej kreskówce (o której można przeczytać
więcej tutaj),
może i czerwony kolor bandany myli się czasem z pomarańczowym, a tym
samym mylą się ich właściciele, ale wciąż wrażenie robią misternie
wykonane żółwie kostiumy.
Zapraszam do przeczytania całego tekstu na cdblogu.
1 komentarz:
Ciekawy wpis. Lubię wracać myślami do czasów kiedy z radością oglądałam ten film w niedzielne popołudnie. I mimo minionego czasu wciąż z uśmiechem patrzę na te "żółwiowe" stroje. Dziś dzięki nowoczesnej technologii mamy żółwie w bardziej realistycznej formie, a jednak gdzieś głęboko tkwi obraz nastoletnich mutantów Steve’a Barrona.
Przy okazji zapraszam na tmntfanpl.blog.pl. Wpisy zawierają nowości ze świata nastoletnich mutantów jak i recenzje filmów
Podrawiam
Prześlij komentarz