Ograłem Batman: Arkham Origins. Choć kocham poprzednie części serii Arkham i z wytęsknieniem czekam na Arkham Knight, tak z kupnem Origins długo się wstrzymywałem.
Wszystko za sprawą sporej ilości bugów, które utrudniają rozgrywkę,
zabierają przyjemność oraz nie pozwalają w pełni skończyć gry (na
szczęście tyczy się to misji pobocznych, główną fabułę można poznać bez
przeszkód). Najbardziej w grach Arkham kocham samego Batmana, to,
że można nim sterować i po prostu CZUĆ się Mrocznym Rycerzem -
nieważne, czy akurat prowadzimy śledztwo, używamy wymyślnych gadżetów,
po cichu, skąpani w cieniu, eliminujemy niczego nieświadomych
przeciwników czy po prostu miażdżymy im kości w otwartym starciu. Jak dla mnie Batman przedstawiony jest w tych grach lepiej niż gdziekolwiek indziej - wiadomo, duży wpływ na to ma samo medium, dzięki któremu zachodzi znacznie większa interakcja między dziełem a odbiorcą niż w przypadku komiksu, animacji czy filmu. W tym aspekcie gra, podobnie jak dwie poprzednie produkcje, jest wyśmienita.
Fabuła jest dobra i zaskakująco prosta - nie jest to jednak wada. Black Mask wyznaczył nagrodę za głowę Nietoperza, którą spróbują strącić mu z karku najlepsi zabójcy na zlecenie - m.in. Bane (który wreszcie wygląda jak należy), Deathstroke (którym możemy pokierować w trybie wyzwań) czy Firefly. Wszystko dzieje się podczas wigilijnej nocy, brudne Gotham, śnieg i muzyka łącząca motywy z Powrotu Batmana Burtona i TDKR Nolana tworzą razem niesamowity klimat. Walki z bossami są wymagające i absorbujące, zdecydowanie lepsze niż w poprzednich częściach. Choć fenomenalny system walki nie zmienił się w porównaniu do Arkham City, to regularne walki na ulicach sprawiały mi o wiele mniej radości niż poprzednio. Mnóstwo smaczków dla komiksiarzy tylko dopełnia bardzo dobrej całości i jedyną rysą na tym niemal nieskazitelnym obrazie są wspomniane wcześniej bugi. Wisienką na torcie jest długość zabawy - po 16 godzinach, przejściu głównej fabuły i kilku misji pobocznych, nawet nie zbliżyłem się do ukończenia 40% gry.
Fabuła jest dobra i zaskakująco prosta - nie jest to jednak wada. Black Mask wyznaczył nagrodę za głowę Nietoperza, którą spróbują strącić mu z karku najlepsi zabójcy na zlecenie - m.in. Bane (który wreszcie wygląda jak należy), Deathstroke (którym możemy pokierować w trybie wyzwań) czy Firefly. Wszystko dzieje się podczas wigilijnej nocy, brudne Gotham, śnieg i muzyka łącząca motywy z Powrotu Batmana Burtona i TDKR Nolana tworzą razem niesamowity klimat. Walki z bossami są wymagające i absorbujące, zdecydowanie lepsze niż w poprzednich częściach. Choć fenomenalny system walki nie zmienił się w porównaniu do Arkham City, to regularne walki na ulicach sprawiały mi o wiele mniej radości niż poprzednio. Mnóstwo smaczków dla komiksiarzy tylko dopełnia bardzo dobrej całości i jedyną rysą na tym niemal nieskazitelnym obrazie są wspomniane wcześniej bugi. Wisienką na torcie jest długość zabawy - po 16 godzinach, przejściu głównej fabuły i kilku misji pobocznych, nawet nie zbliżyłem się do ukończenia 40% gry.
Pozostając przy Nietoperzu - komiks Tajemnica spowiedzi z rysunkami GiPa trafił na łódzką wystawę z okazji 75. urodzin Batmana.
Jak zawsze zapraszam do lektury nowego-starego (bo czerwcowego) numeru 16mm, którego tematem przewodnim jest tym razem GRA. Znajdziecie go tam, gdzie zawsze, zaś o numerze papierowym miałem pisać więcej, tak jak poprzednio, ale wkleję tylko niżej kilka skanów (dzięki Alicja!), bo nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o me nastawienie do papieru i miejsca, gdzie numer można zdobyć.
Zdjęcie zrobił autor bloga Półka z Kulturą. |
Jak zawsze zapraszam do lektury nowego-starego (bo czerwcowego) numeru 16mm, którego tematem przewodnim jest tym razem GRA. Znajdziecie go tam, gdzie zawsze, zaś o numerze papierowym miałem pisać więcej, tak jak poprzednio, ale wkleję tylko niżej kilka skanów (dzięki Alicja!), bo nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o me nastawienie do papieru i miejsca, gdzie numer można zdobyć.
Z kolei na portalu Esencja, w galerii poświęconej Januszowi Chriście, wylądował mój stary komiks, do którego rysunki popełnił Paweł Grześków.
Nie mam na razie zamiaru pisać o Strażnikach Galaktyki. Z prostego powodu: tekst utonąłby w zalewie podobnych mu panegiryków (trudne słowo, huhu). Film ogromnie mi się podobał, ujął mnie bohaterami, humorem i akcją, połączeniem Marvela, Indiany Jonesa, Gwiezdnych Wojen i zaskoczył poziomem compilation score. Zresztą muzyka ciągle siedzi w głowie.
Przyszły tydzień zapowiada się ekscytująco. We wtorek czeka mnie wizyta u dentysty, w środę rozmowa rekrutacyjna w sprawie studiowania scenariopisarstwa, a w czwartek w Katowicach wygłoszę prelekcję o Marvel Cinematic Universe i komiksowych Strażnikach przed maratonem science-fiction w kinie Planet Cinema. Zostaną wyświetlone trzy filmy, z których widziałem dwa pierwsze i uważam za świetne: Strażnicy Galaktyki, Pacific Rim i Na skraju jutra. Więcej info na początku przyszłego tygodnia.
4 komentarze:
Tak się składa, że kilka dni temu również skończyłem Origins. I zdecydowanie czułem, że to już nie to samo. Boję się, że przez tę część, doświadczymy lekkiego zmęczenia materiału przy okazji Arkham Knight. Ponadto - brakowało mi zapadających w pamięć lokacji, samo miasto było straszliwie męczące i przytłaczające - nawet lokacje z City wydawały się wyprane z... czegokolwiek. Walki to w gruncie rzeczy mashowanie przycisków + QTE. No i brakowało mi ruszania głową, które gwarantowały mi dawniej zagadki Riddlera.
Wybiera się może Grzybiarz na Hall of Games we Wrocławiu?
Origins stworzyło inne studio (Montreal bodajże) niż Asylum i City, głównie kopiując wszystko, co sprawdziło się w City i nic nie dodając. Arkham Knight tworzy natomiast znowu Rocksteady, więc podejrzewam, że rozwinie to, czego dokonało już w City. Mieli więcej czasu (pracując nad grą po skończeniu City i w trakcie tworzenia Origins - które powstało bardzo szybko, stąd mało nowości i sporo niedoróbek - przez Montreal), myślę, że dobrze ten czas wykorzystają. Choćby wprowadzenie Batmobilu jest już ciekawą innowacją, a pewnie nie jedyną. Ja czekam z niecierpliwością.
Co do Hall of Games - mówiąc szczerze nie wybierałem się, ale widzę, że to dopiero w listopadzie, więc kto wie? Ogólnie polecasz imprezę?
Nie mam pojęcia czy mam ją polecać. To będzie chyba pierwsza edycja.
Wiadomo - rozmachu Gamescomu nie ma co się spodziewać, ale może będzie to wersja "mini"? :)
Hehe, myślałem, że skoro pytasz, to znasz i jest fajnie :) Pożyjemy, zobaczymy.
Prześlij komentarz