Gotham odradza się po ataku Jokera. Miano Batmana przejmuje Jim Gordon wyposażony w supernowoczesną zbroję wyglądającą jak skrzyżowanie zająca wielkanocnego z policyjnym radiowozem. W mieście pojawia się nowy superprzestępca o pseudonimie Bloom – dzięki niemu pomniejsi gangsterzy zyskują nadnaturalne zdolności. Czy Gordon jest gotowy na swoją pierwszą poważną akcję?
Wydarzenia prezentowane w Ostatecznej rozgrywce, poprzednim tomie serii, wywróciły Gotham do góry nogami. Waga superciężka to przede wszystkim krajobraz po bitwie, na tle którego mieszkańcy miasta próbują dojść do siebie, gangi starają się o wpływy, a policja i władze gorączkowo myślą, jak zastąpić nieobecnego Batmana. Pomysł wsadzenia Gordona w nowoczesną zbroję wydaje się chybiony – czytelnik podskórnie odczuwa, że jego rola jest tymczasowa, a komisarz nie pasuje na Mrocznego Rycerza, niezależnie od jakości i ilości posiadanego sprzętu. Sama fabuła również nie służy Gordonowi, sprawia wrażenie zapychacza, który ma odsunąć moment ponownego spotkania z Waynem, prawdziwym obrońcą Gotham.
Bolączką Snydera jest zamiłowanie do pisania historii większych niż życie; takich, które na zawsze wszystko odmienią, zaszokują czytelnika i po których „nic już nigdy nie będzie takie samo”. Nieustanne podkręcanie napięcia w końcu wywołuje znużenie zamiast oczekiwanych emocji, a świadomość, że przed nami kilka kolejnych tomów niszczy założenia dramaturgiczne. Waga superciężka jak na standardy Snydera jest zaskakująco kameralna: zaglądamy za kulisy narodzin nowego Batmana, wysłuchujemy dylematów Gordona i jesteśmy świadkami porachunków z gangami Gotham City. W porównaniu z którąkolwiek z poprzednich historii serii jest po prostu nudno, a byłemu komisarzowi brakuje charyzmy (powracający żart o rzucaniu palenia czyni jego postać wręcz żałosną).
Całość jest oczywiście sprawnie narysowana przez Grega Capullo. Jego sterylnym rysunkom (starannie pokolorowanym przez FCO Plascencia) ciekawy opór daje interludium, które wykonał Jock. Krótka historia z przeszłości Batmana została utrzymana w posępnych barwach (kolory Lee Loughridge), zaś brudny rysunek doskonale współgra z treścią – śledztwem w sprawie zabitego nastolatka. Warto wspomnieć, że Scotta Snydera w pisaniu interludium wspomógł Brian Azzarello.
Ósmy tom serii o Batmanie z New 52/Nowego DC Comics pozostawia spory niedosyt. Ostateczna rozgrywka dawała szansę na wytyczenie nowej ścieżki w mitologii Mrocznego Rycerza. Snyder zamiata jednak pod dywan szokujące zakończenie „siódemki” i tworzy bezpieczną historię, która daje nam jasno do zrozumienia, że niedługo wszystko wróci do normy. Oczywiście znajomość historii komiksu superbohaterskiego i prawideł sprzedażowych rządzących amerykańskim rynkiem nie pozostawiały co do tego wątpliwości. Mimo wszystko czuję zawód - Snyder mógłby chociaż udawać, że Gordon w roli Batmana ma jakiekolwiek znaczenie.
5/10
Recenzja została napisana dla serwisu AlejaKomiksu.com i tam pierwotnie opublikowana.
2 komentarze:
Świetna recenzja! Dokładnie ująłeś moje odczucia, po lekturze tego komiksu :)
Miło to słyszeć, dzięki ;)
Prześlij komentarz