Przystojniak,
ślicznotka, mól książkowy, głodomór i strachliwy
dog niemiecki. Od niemal 50 lat (bo już od 1969 roku) rozwiązują
tajemnicze sprawy i racjonalnie tłumaczą to, co wydaje się
paranormalne. Liczba tytułów, w jakich wystąpili może przyprawić o zawrót głowy: 12 seriali animowanych (czyli w sumie 27 sezonów i ponad 230 odcinków); ponadto 41 filmów animowanych, średnio- i długometrażowych oraz 4 tytuły łączące komputerowe efekty specjalne z występami prawdziwych aktorów. Wielka popularność psiego detektywa przerodziła się również na całą tonę gadżetów, gier komputerowych i komiksów. Jeśli kiedykolwiek zatęskniliście za przygodami
nastoletnich detektywów, to koniecznie dajcie szansę
serialowi Scooby-Doo i brygada detektywów (2010).
Marka Scooby-Doo to swoisty fenomen, tym bardziej zważywszy na fakt, że przygody Scoobiego i spółki są mocno skonwencjonalizowane i niemal zawsze oparte na tym samym schemacie fabularnym, zapoczątkowanym jeszcze pod koniec lat 60. w oryginalnym serialu (emitowanym w latach 1969-1972, a następnie pod zmienionymi tytułami aż do 1984 roku), który był dzieckiem swoich czasów. Przygoda była „jednorazowa” i niezależnie co się stało w trakcie fabuły, pod koniec odcinka wszystko wracało do stanu wyjściowego, status quo pozostawało niezachwiane. Takie podejście dominowało w serialach animowanych aż do lat 90. Przełomowy okazał się serial stworzony przez Bruce'a Timma, Paula Diniego i Erica Radomskiego – Batman: The Animated Series. Choć na pierwszy rzut oka epizody miały zamkniętą strukturę, to jednak wydarzenia miały swoje konsekwencje w dalszych odcinkach. Gdy Robin postanowił opuścić Batmana i działać na własną rękę, to później pojawiał się w serialu jako Nightwing i przez pewien czas był skonfliktowany z Mrocznym Rycerzem – zgodnie z komiksowym kanonem i następstwem przyczynowo-skutkowym. Gdyby te wydarzenia miały miejsce w poprzedniej epoce animowanej telewizji, to wraz z finałem odcinka Robin wrócił by na swoje miejsce u boku obrońcy Gotham, a w następnej przygodzie nikt by już o całej sprawie nie pamiętał.
Twórcy
po latach eksperymentów (chłodno przyjęty Szczeniak zwany Scooby-Doo albo dwa kontrowersyjne filmy spod pióra Jamesa Gunna - wywodzącego się z wytwórni Troma twórcy filmowych Strażników Galaktyki) postanowili wrócić
do formuły z serialu z końca lat 60. W Scoobym-Doo i brygadzie detektywów mamy więc czwórkę
przyjaciół, którzy wraz z psem w każdym odcinku
rozwiązują jedną tajemniczą sprawę. Taka forma skutkuje korzystaniem z utartego schematu, bowiem zgodnie z założeniami
oryginału - od których stopniowo odchodzono poczynając od
filmu Scooby-Doo na wyspie zombie (1998) - dzieciaki mają
do czynienia nie z prawdziwymi potworami, a przebierańcami. Kto
obawia się nudy i powtarzalności, ten zostanie zaskoczony. Intrygi,
choć proste (liczba podejrzanych najczęściej nie przekracza dwóch
osób), są pomysłowe i satysfakcjonujące, nawet dla dorosłego
odbiorcy. Sporym atutem jest całe mnóstwo nawiązań do
klasycznych horrorów i popkultury – m.in. Halloween
(Daphne dorabiająca jako
opiekunka do dzieci), Twin Peaks (Scooby
w czerwonym pokoju), Hellraisera
(charakterystyczny sześcian znaleziony na miejscu zbrodni) czy Piątku 13-ego (gdy przez cały odcinek podejrzenia krążą wokół Jasona, kolegi Velmy ze szkolnej ławy, a sprawcą zbrodni okazuje się jego matka).
Ponadto
duży nacisk położono na postacie, a także ich fabularną
wiarygodność. Nie są to już dzieciaki znikąd – akcja Brygady
detektywów rozgrywa się w rodzinnym miasteczku Freda,
Daphne, Velmy i Kudłatego, a widz ma okazję poznać nie tylko ich
rodziców, ale i szkolnych kolegów (część postaci,
jak lokalny szeryf czy ojciec Freda próbujący sprowadzić go
na właściwą drogę, pojawiają się w serialu regularnie).
Znacznie rozwinięto również relacje między samymi
bohaterami, Fred i Daphne tkwią w dziwnej relacji między przyjaźnią
a miłosnym niedopowiedzeniem; Kudłaty i Velma tworzą parę,
a ich intymne kontakty psuje Scooby, zazdrosny o najlepszego kumpla
(sam Kudłaty jest zresztą rozdarty między lojalnością do psiego
przyjaciela i fascynacją dziewczyną). Wszystko to wypada nadzwyczaj
wiarygodnie, dynamizuje relacje między postaciami (które nie
są już tylko i wyłącznie paczką przyjaciół), niejednokrotnie wpływa
na fabułę i potrafi wywołać na twarzy szczery uśmiech.
Ciekawy
odstępstwem od formuły oryginału jest mglista intryga, która
rozgrywa się w tle na przestrzeni całego serialu. Jasne,
poszczególne odcinki to zamknięte całości, sprawa tygodnia,
która zaczyna i kończy się w tym samym epizodzie. Co jakiś
czas bohaterowie znajdują jednak wskazówki lub dostają
informacje (od tajemniczego Mr. E), wedle których w Crystal
Cove dzieje się coś o wiele poważniejszego, niż wybryki kolejnych
przebierańców szukających zemsty. Całość została
odgórnie zaplanowana na 52 epizody (2 sezony) i powoli, stopniowo odkrywa
swe tajemnice, trzymając w napięciu i zmierzając do iście apokaliptycznego finału.
Nigdy
nie przypuszczałem, że jeszcze kiedyś z zapartym tchem będę
śledził przygody Scoobiego i spółki. Z jednej strony to
przyjemny powrót do czasów dzieciństwa, gdy na VHSie
katowałem Wyspę zombie i
kilka nagranych z TV odcinków. Z drugiej – multum nawiązań
do klasycznych horrorów, samoświadomość i charakterologiczne pogłębienie
postaci sprawiają, że Scooby-Doo jest dojrzalszy niż kiedykolwiek
wcześniej. Jedyne, co czasem mi zgrzyta, to voice acting
– można się śmiać, że Toby Maguire to najstarszy nastolatek na
świecie (w momencie, gdy występował w Spider-manie
Sama Raimiego miał prawie trzydziestkę), jednak nikt nie przebije
Freda, któremu głos podkłada Frank Welker, czyli oryginalny
Fred z 1969 roku. Mimo to, nie ulega wątpliwości,
że Scooby-Doo i brygada detektywów
to serial, któremu zdecydowanie warto poświęcić kilka
wieczorów.
8/10
3 komentarze:
Zaintrygowałeś mnie, muszę to obczaić.
Chore zło. Mam ochote dać scenarzystom ostro po twarzyczce. Nie jest to bajka dla dzieci. Nie takiego scoobiego jak w dziecinstwie sie spodziewałam.
Najlepszy serial Scooby-Doo!!
Prześlij komentarz