> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 21 czerwca 2019

X-Men: Mroczna Phoenix (2019) - wrażenia

"Mroczna Phoenix" to film całkowicie zbędny, zarówno dla świata mutantów, jak i widzów. Może nie ma tu równie żenujących scen, co Magneto mówiący po polski w "Apocalypse", ale jest po prostu nudno. Oglądamy na ekranie perypetie bohaterów, którzy niewiele nas obchodzą (ci, których znamy schodzą na drugi plan, nowi nie dostają zbyt wiele miejsca, by nas do siebie przekonać), przez co całość nie ma jakiejkolwiek wagi emocjonalnej.




Głupawa fabuła (kochamy mutantów, gdy nam pomagają, ale jeden błąd sprawia, że wszyscy ich nienawidzą i chcą wysłać do obozów koncentracyjnych - ile razy widzieliśmy już to w tej serii? ), anonimowe zagrożenie (białowłosa Jessica Chastain - czyżby Próba Traw?) nie pozwalają zaangażować się w widowisko. Brakuje też pomysłu na sceny akcji (koncepcyjnie i realizacyjnie, ktoś tu lata, ktoś tu świeci, coś się dzieje, ale w sumie jest ciemno, więc nie do końca widać co i jak). Wszystko tu sprawia wrażenie zrobionego po łebkach - nawet finałowa walka odbywa się pod jakimś mostem, choć przecież akurat finały w tej serii mogły pochwalić się ciekawymi lokalizacjami (Statua Wolności, tajne laboratorium Strykera, Alcatraz).

Aktorom też się wybitnie nie chce, a scenariusz im wcale nie pomaga (koszmarne dialogi), bo niewiele jest tu do grania (szczerzący zęby Fassbender to zupełnie nowy poziom quality acting, niech on już wróci do McQueena, bo się chłopina marnuje w tych blockbusterach). Quick Silver znika z ekranu po dwóch scenach, z resztą trudno sympatyzować. Obejrzałem, nie bolało, ale godzinę po seansie musiałem solidnie wysilić szare komórki, by przypomnieć sobie strzępki fabuły. Taki to właśnie ten film, ta "Mroczna Phoenix".

4/10

Brak komentarzy: