> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

niedziela, 27 października 2019

The Goon. Kolekcja, tom 2 [Eric Powell] - recenzja

„The Goon” w jednym zdaniu? To przygody wielkiego, brzydkiego gościa, który okłada pięściami zombiaki. W drugim tomie zbiorczego wydania przygód Zbira Eric Powell nie patyczkuje się ze swoim bohaterem – przyjdzie mu stanąć na czele grupy rugbistów, zwiedzi inny wymiar, gdzie kury mają zęby, z ramienia związków zawodowych upomni się o opiekę dentystyczną dla pracujących duchów, weźmie udział w reinterpretacji „Opowieści wigilijnej” Dickensa, a nawet trafi do więzienia za niewinność. A to wszystko tylko w połowie opasłego tomu (400 stron), bo potem Powell serwuje nam „Chinatown”.



Tak jak w tomie pierwszym – mamy tu kupę szalonych pomysłów z różnych rejestrów. Nie brakuje żartów na granicy dobrego smaku i akcji, która pędzi na złamanie karku. Po kilku pierwszych zeszytach pomyślałem, że to powtórka z rozrywki, która nie może mnie już zaskoczyć. Lektura „The Goona” wciąż dawała mi masę frajdy, jednak zaczynało wkradać się w nią znużenie. Po kilkuset stronach nawet najbardziej odjechane pomysły spowszedniały (nawet mimo tego, że mamy tu m.in. opowiadanie z Frankym w roli głównej i kilka shortów komiksowych od innych artystów). Na szczęście potem pojawia się „Chinatown”.

„Chinatown i tajemnica pana Wickera” to długa, ponad stu stronicowa opowieść, która rozgrywa się w dwóch planach czasowych. Współczesne wydarzenia są odbiciem bolesnej przeszłości Zbira. Po prawie 300 stronach szaleństw, bicia się na pięści z zombiakami i innym nieumarłym tałatajstwem, Eric Powell serwuje nam coś o wiele spokojniejszego. Brakuje tu też humoru charakterystycznego dla cyklu. „Chinatown” to melancholijna, pełna romantyzmu opowieść bez happy endu, w której wątki gangsterskie mieszają się z historią o nieodwzajemnionej miłości i złamanym sercu. Sam Powell przyznaje, że było to najpoważniejsze wyzwanie podczas pracy nad serią o Zbirze i bał się reakcji czytelników. Te jednak okazały się nad wyraz pozytywne – miniseria została nagrodzona aż siedmioma statuetkami Eisnera. „Chinatown” jest przepięknie zilustrowane (retrospekcje zostały utrzymane w malarskiej manierze) i potrafi chwycić za serce. Kolejny raz okazuje się, że „The Goon” jest najlepszy wtedy, gdy możemy zajrzeć pod grubą skórę głównego bohatera, zobaczyć jego wrażliwą naturę i skaleczone serce.

Drugi tom „The Goon. Kolekcja” zbiera trzy oryginalne trejdy wydania amerykańskiego. Na ponad 400 stronach znajdziemy sporo szaleństwa, które w finale tomu przeradza się w coś pięknego i o wiele bardziej poważnego. W trakcie lektury czeka nas niejedno zaskoczenie, a na deser możemy przejrzeć masę szkiców z prac nad komiksem, które zostały opatrzone komentarzem autora. „The Goon” to jedna z moich ulubionych serii na rynku i cieszę się, że wydawnictwo Non Stop Comics dostarcza czytelnikom komiks tak niejednoznaczny.

9/10

„The Goon. Kolekcja” ukazuje się nakładem Non Stop Comics. Tom trzeci już w listopadzie.

Brak komentarzy: