Lubię moment, kiedy otwieram książkę, na którą długo czekałem. Z którą
wiązałem jakieś konkretne oczekiwania. Rzadko czytam coś, co dosłownie przed
chwilą kupiłem. Książka musi trochę poleżeć na półce, odczekać swoje.
Wtedy lepiej smakuje.
"Dożywocie" Marty Kisiel. Książka, kupiona zaraz po premierze, musiała odsiedzieć wyrok na jednej z moich półek. Muszę przyznać, że przeczytałem ją dopiero kilka dni temu, ale totalnie mnie zauroczyła. Może wpłynął na to niesamowity, niezwykle ciepły klimat. Może postacie, o których można by napisać wiele, ale na pewno nie to, że są wtórne i nudne. Trudno nie pokochać Licha - wiecznie zasmarkanego aniołka w bamboszach z alergią na pierze (również to, z własnych skrzydeł, przez co owe zasmarkanie jest w pełni usprawiedliwione). Nie wiem, czy można nie polubić Krakersa - wyposażonego w macki potwora żyjącego w piwnicy, ucieleśnienia Przedwiecznego Zła z smykałką do gotowania i matczynymi uczuciami. Jest jeszcze nieszczęsny Szczęsny - duch dziewiętnastowiecznego poety z szaleństwem w oczach i niespotykanym talentem do irytowania wszystkich w swoim otoczeniu. Choć tego pisarskiego też nie można mu odmówić. "Stowarzyszenie umarłych poetów" i "poeci wyklęci" nabierają w jego kontekście całkiem nowego znaczenia. Jest i Rudolf Valentino - wściekle różowy królik z mroczną tajemnicą. Na tle tych postaci główny bohater wypada trochę blado. Może dlatego, że jest po prostu zwyczajny.
"Dożywocie" jest sprawnie napisane i czyta się je bardzo szybko. Z przyjemnością przewracamy kolejne strony, szukając ukrytych cytatów i mrugnięć okiem do czytelnika. Sporo tu gier słownych i nawiązań do literatury wszelakiej - mi szukanie i znajdywanie tych smaczków sprawiało dużo przyjemności. Dawno też nie czytałem nic tak ciepłego - książka świetnie wpływa na samopoczucie, zwłaszcza po gorszym dniu może wywołać uśmiech na zmęczonej twarzy. Autorce nie brakuje pomysłów i z niecierpliwością czekam na Jej kolejne książki. W wywiadzie udzielonym już całkiem dawno, Marta Kisiel mówiła o dwóch projektach. Jak na razie żadna nowa książka się nie ukazała, więc czekam cierpliwie.
Mówiąc krótko - "Dożywocie" to książka cudownie zabawna i wspaniale urocza.
Ostatnio przeczytałem również "Ja, inkwizytor. Bicz Boży" Jacka Piekary. Pierwsza powieść w cyklu inkwizytorskim daje radę. Mogłaby być trochę krótsza, bo miejscami historia traci dynamizm, ale i tak połknąłem ją w ekspresowym tempie. Fabularnie jest bardzo dobrze, miło znów spotkać Madderdina, który jest w świetnej formie i poznać całą plejadę nowych i interesujących postaci. Trochę przeszkadzali mi sodomici, którzy pojawiają się w powieści w ilościach zastraszających, ale w końcu się przyzwyczaiłem, że prawie z każdym nowym bohaterem jest coś nie teges. Jeśli lubicie ten cykl Piekary to warto sprawdzić i ten tom, jest trochę inny niż reszta (nie chodzi tylko o konstrukcję; poprzednie tomy były zbiorami opowiadań), ale na pewno jest ciekawy. Mamy tu wszystko, za co polubiliśmy poprzednie tomy plus trochę nowości. Jest fajnie.
Do napisania powyższej notki zainspirował mnie Marcin Podolec pisząc o swoich czytelniczych oczekiwaniach.
1 komentarz:
Świetna recenzja książki.
Urzekła mnie również, w stopniu takim, że video-recenzję nakręciłem... Nie obyło się, niestety, bez wpadek - jak na przykład tego, że Pani Kisiel pracuje nad kontynuacją powieści, co okazało się bzdurą... Nie ustaję jednak w staraniach, aby ją namówić. Podobnie zresztą jak mnóstwo innych fanów jej twórczości :)
Prześlij komentarz