> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 18 października 2013

369 - Wolverine śpiewającym Muppetem i fabularyzowana recenzja

Coś pięknego:


A na deser niewątpliwie wątpliwej jakości tekst, czyli recenzja fabularyzowana Tajemnic Dag Fabrik 2:

Hełm ciśnie mnie w uszy. W jednej dłoni trzymam karabin, drugą ocieram pot z czoła.

Za moimi plecami Maciej opowiada drugą część swojej historii. Słucham, jednocześnie obserwując świat za oknem. Noc jest chłodna i ciemna, chmury przysłoniły gwiazdy. W oddali słychać pohukującą sowę. Wiatr smutno świszcze w ruinach opuszczonych budynków. Mimo chłodu okropnie się pocę. Zwyczajnie się boję.

Maciej opowiada o akcji dywersyjnej „KREM”. O poważnym ciosie w nazistowskie Niemcy, które utraciły wskutek akcji wiele materiałów do produkcji broni. O śmierci ich naukowców i sukcesie Armii Krajowej. Temat niewątpliwie ciekawy, widać też, że Maciej wie, o czym mówi. Szkoda jednak, że robi to tak nieporadnie. Jego opowieść jest chaotyczna, złożona z urwanych epizodów. Bez napięcia, bez emocji. Trudno mi utożsamić się z bohaterami. Opowieść w ogóle do mnie nie przemawia.

Zmieniam trochę swoje nastawienie do całej sytuacji, gdy siedzący dotąd w kącie Jacek wyciąga swoje rysunki. Te z chęcią oglądam. Są na naprawdę wysokim poziomie, jeśli ja, prosty żołnierz, w ogóle mogę to ocenić. Jacek kapitalnie radzi sobie z estetyką czarno-białą, robiąc wielki użytek z cieniowania. Jego prace są szczegółowe i świetnie rozplanowane.

Ostatnim, co słyszę jest przeciągły świst i ogłuszający huk. Potem wszystko się kończy, równie nagle, co historia Maćka.

Budzę się w szpitalu. W sąsiednich łóżkach leżą Maciek i Jacek. Maciek opowiada, Jacek szkicuje. Cóż, niektórzy to mają zdrowie. Trzecia część historii o Dag Fabrik Bromberg nadciąga. Rzucam jeszcze okiem na zdjęcie fabryki, które leży u Maćka na nocnej szafce i odwracam się plecami. Nie chcę słuchać, próbuję zasnąć. Zapomnieć o bólu. 

Ocena: 5/10

Brak komentarzy: