> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 1 listopada 2013

374 - Opowieści graficzne Juliana Antonisza - recenzja

Opowieści graficzne Julian Antonisz - recenzja

Urodzony w 1941 roku Julian Józef Antoniszczak, znany bardziej jako Julian Antonisz, uchodzi dziś za bezsprzecznego klasyka polskiej animacji i twórcy eksperymentalnych filmów bez użycia kamery. Filmy według własnych pomysłów samodzielnie reżyserował i animował, pisał muzykę i opracowywał dźwięk, wszystko dzięki urządzeniom, które sam konstruował. Na przestrzeni lat stworzył trzydzieści sześć filmów, dzięki Opowieściom graficznym wydanym w tym roku przez Korporację Ha!art możemy przyjrzeć się komiksowym aspektom twórczości tego legendarnego już artysty.


Na Opowieści graficzne składają się cztery rozdziały. Z życia smoka to trzy krótkie jednoplanszówki opowiadające o Smoku Wawelskim. Utrzymane w humorystycznym tonie historyjki ukazywały się pierwotnie w „Gazecie Krakowskiej” w latach 80. Warto zwrócić uwagę na tytułowego bohatera, który w tym wydaniu ma brodę i okulary (atrybuty, zdawałoby się, nie pasujące do smoka) oraz niecodzienne, podłużne rozmieszczenie kadrów.

Jak powstało Muzeum Filmu Non-Camera (komiks fotograficzny) to z kolei – jak pisze we wstępie Jakub Woynarowski – „rodzaj autotematycznej refleksji na temat statusu filmowca-eksperymentatora”. Komiks jest o tyle ciekawy, że składa się ze zdjęć pochodzących z archiwum rodzinnego Antoniszczaków. Praktycznie każde ze zdjęć użytych w komiksie zostało okraszone komentarzem filmowca, a do niektórych Antonisz dodał dymki z tekstem. Niestety w 1987 artysta nagle umiera, Muzeum nie powstaje, a komiks się urywa.

Przygody Hitlera to komiks z 1954 roku – powstały, gdy Julian Józef Antoniszczak miał trzynaście lat. Fabuła jest prosta: Hitler wyrusza w pościg za zbiegiem i spotykają go coraz większe przykrości. Ten sześćdziesięcioczterostronicowy album, narysowany na pożółkłym ze starości brulionie w kratkę, pełen jest spektakularnych zdarzeń: sporo tu wybuchów, pościgów i strzelanin, akcja gna na łeb na szyję, wszystko zaś narysowane niewyrobioną dłonią trzynastolatka daje dość ciekawy efekt.

Na koniec zostają jeszcze Pierony. Szczerze mówiąc, to właśnie ostatnia historia przypadła mi najbardziej do gustu, być może dlatego, że najbliżej jej do znanych mi filmowych dokonań Juliana Antonisza. Pierwotnie Pierony miały być filmem, a to, co oglądamy w Opowieściach graficznych jest właściwie nie komiksem, a scenopisem obrazkowym do niezrealizowanego dzieła. Nie zmienia to faktu, że historia dwóch górników, którzy przekopują się z Katowic do Australii wypada najlepiej na tle pozostałych - jest zabawna, zbudowana z samych splashpage'ów (gdyby użyć komiksowego określenia) pozwala w pełni docenić charakterystyczną kreskę autora i robi po prostu dobre wrażenie.

Opowieści graficzne Juliana Antonisza to przede wszystkim gratka dla miłośników twórczości tego legendarnego filmowca i wynalazcy. Bardziej ciekawostka, niż pełnoprawny komiks. Wielbiciele tradycyjnych kolorowych zeszytów, mogą się poczuć trochę zagubieni podczas obcowania z tym wydawnictwem. Niemniej, polecam, gdyż jest to rzecz bardzo ciekawa i nowatorska na naszym komiksowym rynku, gdzie tego typu retrospektywy (o ile mogę tak powiedzieć) poświęca się raczej uznanym wieszczom, a nie artystom wizualnym. Wisienką na torcie jest piękne wydanie, stylizowane na stary brulion, obok którego trudno przejść obojętnie.

Dziękuję Korporacji Ha!art za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Brak komentarzy: