Opowieści graficzne Julian
Antonisz - recenzja
Urodzony w 1941 roku Julian Józef
Antoniszczak, znany bardziej jako Julian Antonisz, uchodzi dziś za
bezsprzecznego klasyka polskiej animacji i twórcy eksperymentalnych
filmów bez użycia kamery. Filmy według własnych pomysłów
samodzielnie reżyserował i animował, pisał muzykę i opracowywał
dźwięk, wszystko dzięki urządzeniom, które sam konstruował. Na
przestrzeni lat stworzył trzydzieści sześć filmów, dzięki Opowieściom graficznym wydanym w tym roku przez Korporację
Ha!art możemy przyjrzeć się komiksowym aspektom twórczości tego
legendarnego już artysty.
Na Opowieści graficzne składają
się cztery rozdziały. Z życia smoka to trzy krótkie
jednoplanszówki opowiadające o Smoku Wawelskim. Utrzymane w
humorystycznym tonie historyjki ukazywały się pierwotnie w „Gazecie
Krakowskiej” w latach 80. Warto zwrócić uwagę na tytułowego
bohatera, który w tym wydaniu ma brodę i okulary (atrybuty,
zdawałoby się, nie pasujące do smoka) oraz niecodzienne, podłużne
rozmieszczenie kadrów.
Jak powstało Muzeum Filmu
Non-Camera (komiks fotograficzny) to z kolei – jak pisze we
wstępie Jakub Woynarowski – „rodzaj autotematycznej refleksji na
temat statusu filmowca-eksperymentatora”. Komiks jest o tyle
ciekawy, że składa się ze zdjęć pochodzących z archiwum
rodzinnego Antoniszczaków. Praktycznie każde ze zdjęć użytych w
komiksie zostało okraszone komentarzem filmowca, a do niektórych
Antonisz dodał dymki z tekstem. Niestety w 1987 artysta nagle umiera,
Muzeum nie powstaje, a komiks się urywa.
Przygody Hitlera to komiks z 1954
roku – powstały, gdy Julian Józef Antoniszczak miał trzynaście
lat. Fabuła jest prosta: Hitler wyrusza w pościg za zbiegiem i
spotykają go coraz większe przykrości. Ten
sześćdziesięcioczterostronicowy album, narysowany na pożółkłym
ze starości brulionie w kratkę, pełen jest spektakularnych
zdarzeń: sporo tu wybuchów, pościgów i strzelanin, akcja gna na łeb na szyję, wszystko zaś
narysowane niewyrobioną dłonią trzynastolatka daje dość ciekawy efekt.
Na koniec zostają jeszcze Pierony.
Szczerze mówiąc, to właśnie ostatnia historia przypadła mi
najbardziej do gustu, być może dlatego, że najbliżej jej do
znanych mi filmowych dokonań Juliana Antonisza. Pierwotnie Pierony
miały być filmem, a to, co oglądamy w Opowieściach
graficznych jest właściwie nie komiksem, a scenopisem obrazkowym
do niezrealizowanego dzieła. Nie zmienia to faktu, że historia
dwóch górników, którzy przekopują się z Katowic do Australii
wypada najlepiej na tle pozostałych - jest zabawna, zbudowana z
samych splashpage'ów (gdyby użyć komiksowego określenia) pozwala w pełni docenić charakterystyczną kreskę autora i robi po
prostu dobre wrażenie.
Opowieści graficzne Juliana
Antonisza to przede wszystkim gratka dla miłośników twórczości
tego legendarnego filmowca i wynalazcy. Bardziej ciekawostka, niż
pełnoprawny komiks. Wielbiciele tradycyjnych kolorowych zeszytów,
mogą się poczuć trochę zagubieni podczas obcowania z tym wydawnictwem.
Niemniej, polecam, gdyż jest to rzecz bardzo ciekawa i nowatorska na
naszym komiksowym rynku, gdzie tego typu retrospektywy (o ile mogę tak powiedzieć) poświęca się
raczej uznanym wieszczom, a nie artystom wizualnym. Wisienką na
torcie jest piękne wydanie, stylizowane na stary brulion, obok
którego trudno przejść obojętnie.
Dziękuję Korporacji Ha!art za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz