> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 5 stycznia 2015

475 - Podsumowanie 2014: to był ciężki rok

To był ciężki rok (z wielu powodów), pracowity i owocny.




W styczniu dołączyłem do redakcji magazynu filmowego 16mm, gdzie przez kolejne dwanaście miesięcy ukazywały się moje teksty o kinie. Od maja magazyn ukazuje się również na papierze – pis więc na papier, a to zawsze cieszy. Również w styczniu dostałem odznakę Zaufanego Recenzenta na największym w Polsce serwisie internetowym o filmach – poza szacunkiem na dzielni niewiele się zmieniło.

Zmiany przyniosła za to współpraca z cdp.pl. Dzięki niej odpocząłem trochę od recenzji, których w pewnym momencie trzaskałem z automatu zdecydowanie za dużo. Pisanie bardziej przekrojowych tekstów, zarówno o filmie, komiksie i literaturze kryminalnej, dało mi sporo przyjemności. Po drugie, za teksty dla cdp.pl dosta PRAWDZIWE PINIONDZE, to miła odmiana po latach pisania „za promocję”.

W sierpniu pojechałem do Kato wygłosić prelekcję o Strażnikach Galaktyki i Marvel Cinematic Universe w kinie Planet Cinema – wyszło średnio, zjadł mnie stres i chciałem przekazać zbyt wiele informacji ludziom, którzy przyszli tam raczej oglądać sci-fi, a nie słuchać Grzybiarza. Dziś już wiem, że powinienem inaczej przygotować prezentację, ograniczyć niuanse i ciekawostki, skupić się na najważniejszych faktach, nie szaleć, nie chwalić się wiedzą. Krótko i na temat.

W sierpniu odbyła się też premiera swobodnej nuty. Osiedle Swoboda spotkało się z pozytywnym odbiorem, co ogromnie mnie cieszy, również jak fakt, że na wokalu wystąpił sam imć Śledziu. Muzę załatwił najlepszy zespół muzyczno-komiksowy – Obiboki. Dzięki wszystkim zaangażowanym w projekt.

Jak wspomniałem na początku to był owocny rok. Na blogu pojawiło się 85 wpisów (rekord), największą popularnością cieszyła się relacja z XXV Międzynarodowego Festiwalu Komiksu (i Gier) w Łodzi (zwabiając na blog ponad dwa razy więcej czytelników niż relacja z Komiksowej Warszawy), spory ruch na blogu wygenerowały również zdjęcia z wystawy Stanley Kubrick w Krakowie oraz afera związana z recenzją Umarłem na Gibraltarze. Równie często, co o komiksie, pisałem o filmie – jest to dla mnie ważne, bo spełniło moje zeszłoroczne założenie. Sam blog zaliczył najlepszy rok w swojej internetowej egzystencji – regularny cykl publikowania notek (poniedziałek, piątek, czasem środa) narzucił mi trochę dyscypliny (starałem się, by w każdym tygodniu na blogu pojawiał się przynajmniej jeden tekst) i zwabił nowych czytelników, słupki klikalności poszybowały w górę.

W czerwcu klękła mi psycha.
We wrześniu ukończyłem I stopień Filmoznawstwa obroniwszy pracę licencjacką – niemal 70 stron o Marvel Cinematic Universe. Wsiąkłem w kinowe uniwersum zarządzane przez Kevina Feige, w najbliższych miesiącach chciałbym spróbować całość poprawić, dopracować, rozszerzyć, uaktualnić o Fazę Drugą. Może ktoś chciałby to przeczytać.

W październiku poszedłem na nowe studia. Teksty Kultury okazały się nie być spełnieniem moich marzeń, dużo tu filozofii, antropologii, socjologii i innych wykładów w tym stylu – wszystko to, co uzupełniało program Filmoznawstwa (i czego szczerze nie lubiłem) tu jest programową podstawą. Na szczęście są też zajęcia o popkulturze, fantastyce, komiksie, tożsamościach fanowskich, a w drugim semestrze ma być coś o kryminale i horrorze, może nie będzie najgorzej. Tęsknie za Filmo, w październiku wracam na magisterkę, nie ma innej opcji.

Co drugi weekend uczę się pisać scenariusze w AMA Film School. Zobaczymy, co z tego będzie, pomysłów jest sporo i jak zawsze nie mogę się na nic konkretnego zdecydować, zwłaszcza, że nad wybranym projektem będę pracował cały rok, albo i dłużej.

W lutym przestałem pić wódkę, w kolejnym miesiącu ograniczyłem również wlewane w siebie browary. Przeźroczystego, 40% zabójcy napiłem się od lutego dwa razy – gdy ze Stekiem zerwała dziewczyna i na urodzinach Kruka. Bo czasem trzeba. Od marca chodzę na siłownię, trzy razy w tygodniu (pozdro dla trenera Krzaka). Jest progres, pamiętam też o nogach – tylko lamusy nie robią nóg.

To był dobry rok, ciężki ale dobry. Pisałem praktycznie przynajmniej jeden tekst w tygodniu (średnio jeden co cztery dni), skupiłem się na publicystyce. Dużo się działo, nie o wszystkim chcę tu pisać, nie o wszystkim w tym momencie pamiętam. Oglądnąłem mnóstwo filmów (zestawienie najlepszych i najgorszych filmów roku już wkrótce, pojawi się też ranking komiksowych adaptacji), przeczytałem mnóstwo komiksów (top10 roku w drodze), ograłem kilka gier i przeczytałem za mało książek.

Chciałbym wrócić do pisania opowiadań, siąść nad rozgrzebanymi scenariuszami komiksów, więcej czytać. Kto wie, może się uda.

Piona dla wszystkich, którzy przeżyli ze mną ten rok. Dzięki.

3 komentarze:

GiP pisze...

Z tego co piszesz to zdecydowanie miałeś dobry rok. Pozostaje życzyć, aby ten był jeszcze lepszy :)

Agnes pisze...

No to wkraczaj z przytupem w 2015! Tego mocno życzę.

Jan Sławiński pisze...

Dziękuję, oby się spełniło, choć wystarczy, jeśli to będzie po prostu kolejny dobry rok :) Plany są ambitne, życie zweryfikuje.