> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 4 września 2024

“Potwór z bagien. Zielone piekło” - recenzja

DC Black Label prezentuje autorskie komiksy, koncentrujące się na postaciach znanych z komiksów DC Comics. Historie osadzone poza głównym kontinuum dają twórcom więcej swobody i pozwalają im przetestować fabuły, które normalnie nie mogłyby się ukazać. W albumie “Potwór z bagien. Zielone piekło” Jeff Lemire zabiera czytelników do świata, który jest spełnieniem najgorszych koszmarów ekologów. Globalne ocieplenie pogrążyło świat pod wodą. Ostatni ludzie żyją na jedynej pozostałości po suchym lądzie - górze, której szczyt wystaje ponad bezkresny ocean. Gdy trzy Parlamenty postanawiają skończyć z ludzkością (twardy reset), tylko jedna istota będzie w stanie powstrzymać ich demonicznego awatara - Alec Holland, znany jako Potwór z Bagien.



“Zielone piekło” to zaledwie 3 zeszyty o zwiększonej objętości. Mimo to Lemire’owi udaje się stworzyć wciągającą opowieść. Prostą fabularnie, momentami efekciarską (bezpardonowe sceny mordów, których dopuszcza się awatar Parlamentów, przywodzą na myśl body horror i mogą śnić się po nocach), czasem żerującą na najprostszych instynktach (nieprzypadkowo w centrum tej brutalnej i mrocznej historii znalazł się ojciec samotnie wychowujący córkę), ale i wciągającą ciężkim klimatem, bawiącą występami gościnnymi (bardzo korci, żeby zdradzić, kto, jak i dlaczego…) i sprawnie poprowadzoną. Trzy zeszyty - wstęp, rozwinięcie i zakończenie jak z podręcznika do scenariopisarstwa. Coś dla siebie znajdą tu też fani starego Vertigo, którzy lubią serię o Potworze z bagien Alana Moore’a (pisałem o niej tutaj).

“Potwór z bagien. Zielone piekło” to żadna rewolucja, ale komiks sprawnie opowiedziany i narysowany. Nic, co zostanie nam na zawsze w głowie, ale historia, która daje trochę przyjemności - pod warunkiem, że nie przeszkadza nam klimat beznadziei,  niekiedy brzydkie granie na emocjach i momentami bardzo dosłownie potraktowany horror gore, gdzie trup ścieli się gęsto, a kończyny latają we wszystkie strony. Dough Mahnke ("Maska"), rysownik albumu, tworzy spektakularne rozkładówki, choć ostrzegam, że bardziej wrażliwi czytelnicy mogą poczuć się przynajmniej nieswojo. Komiks zdecydowanie dla dorosłego fana tego zakątka DC.

6/10

Brak komentarzy: