Hilda wraz z mamą przeprowadza się do miasta. Całkowicie zmienia się
więc sceneria komiksu – z malowniczych gór i pagórków przenosimy się w
urbanistyczne pejzaże. Samej Hildzie ciężko przyzwyczaić się do tej
zmiany, zwłaszcza że troskliwa mama zabrania jej całymi dniami włóczyć
się bez celu po okolicy, co Hilda ma niejako we krwi. Niebieskowłosa
dziewczynka szuka więc pomocy u szkolnych kolegów – ci jednak okazują
się zgrają dzieciaków pozbawionych wyobraźni, mieszczuchów, dla których
szczytem zabawy jest obrzucenie kamieniami niewinnego ptactwa. Tak Hilda
poznaje ptaka, który zapomniał, jak się lata, i wtedy zaczyna się
Przygoda.
Wbrew pozorom przeniesienie akcji komiksu do miasta wcale nie przeszkadza. Z jednej strony widoki są mniej malownicze, a sceneria nie aż tak klimatyczna, jednak również miasto, jak pokazuje Luke Pearson, skrywa wiele magicznych tajemnic, które tylko czekają na odkrycie. Jednocześnie miasto samo w sobie jest niebezpieczne, może i nie ma tu Nocnych Olbrzymów ani Skalnych Trolli, ale łatwo się zgubić w nieznanej plątaninie ulic, a do tego dochodzą niepokojące legendy o Królu Szczurów. Komiks pokazuje, że warto szukać tego, co niezwykłe w pozornie zwykłym świecie. Poza nieocenioną warstwą przygodową komiks oferuje spojrzenie na zagubione dziecko, dziecko, którego świat wywrócono do góry nogami i którego rodzic – chcąc oczywiście jedynie pomóc i uchronić je od zła – tylko pogarsza sprawę. Na szczęście wszystkie problemy zostaną rozwiązane, gdy w finale obie bohaterki trafią na tytułową paradę.
Jak już kiedyś pisałem, Pearson cudownie sobie radzi z emocjami swoich bohaterów. Za pomocą obrazu potrafi przekazać czytelnikowi naprawdę dużo na temat postaci występujących w komiksie i tego, jak się zmieniają pod wpływem chwili. Jednocześnie często zmienia perspektywę pokazywanych wydarzeń, chętnie korzysta z różnych punktów widzenia i stosuje kadry różnej wielkości – wszystko to nadaje komiksowi dynamizmu, również dzięki temu wyśmienicie się go czyta. Dodatkowo Pearson zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń i stylu, jaki przyjął – doskonale ilustruje to scena, w której ptak twierdzi, że gdyby został stworzony do chodzenia to miałby porządne nogi, nie takie patyczki. Hilda w tym momencie patrzy na własne – narysowane pojedynczymi pociągnięciami ołówka – nogi i wyobraża sobie siebie ze znacznie rozbudowanymi kończynami. Wygląda jednak karykaturalnie, kwituje więc obrazy podsunięte przez wyobraźnię celnym "bez sensu".
Mimo obaw, że po przeniesieniu akcji do miasta (co mogliśmy już przewidzieć czytając poprzedni tom) cudowny klimat serii zniknie, komiks czytało się bardzo przyjemnie. Magia znana z wcześniejszych przygód Hildy jest wciąż tu obecna, choć zapakowana w nieco inny papier. Widać również, że autorowi nie brakuje pomysłów, a w warstwie graficznej wciąż się rozwija, bawi i szuka nowych rozwiązań. Hilda i Ptasia parada to doskonała zabawa, młodsi czytelnicy z pewnością docenią piękne ilustracje i niezwykłe przygody, starsi - kunszt. Byle tak dalej.
Recenzje poprzednich tomów:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz