Debiutancki zbiór opowiadań
grozy pod tytułem Wieża autorstwa Ahsana Ridha Hassana
- założyciela serwisu Wydaje.pl - zaserwowało nam wydawnictwo Novae Res. W książce znajdziemy pięć historii z
pogranicza grozy i fantastyki. Zanurzone w konwencji sennych koszmarów,
osadzone we współczesnej Polsce opowiadania łączy tajemniczy klimat budowany
podobnymi środkami. Tak jak u Stephena Kinga, tak i tu, Autor najpierw porządnie
zarysowuje tło obyczajowe, tylko co jakiś czas delikatnie sygnalizując, że coś
jest nie tak, by pod koniec zmienić konwencję i uderzyć z pełną mocą, zszokować szaleństwem i przerazić nie na żarty.
Zbiór otwiera tytułowa Wieża. Historia młodego małżeństwa,
które przeprowadza się do domu pod Krakowem. On jest niespełnionym pisarzem,
ona wspina się po szczeblach firmowej kariery. Pewnego dnia w ich ogródku
pojawia się tajemnicza budowla, która z każdym dniem staje się coraz bardziej
widoczna. Do tego wszystkiego dochodzi kryzys w związku, kłopoty finansowe i
barwnie opisany twórczy szał, który napędza działania bohatera. Działania,
które momentami rażą sztucznością, podobnie jak relacje między bohaterami i
nazbyt deklaratywne dialogi. Szkoda, że dobry pomysł zostaje tu zmarnowany, a
napięcie siada. Niezłe portrety psychologiczne bohaterów zostają zrujnowane
przez wspomniane wyżej elementy, które wymagałyby dopracowania. Na plus opis
tytułowej budowli, która wzbudza na zmianę niepokój i ciekawość oraz
niebanalnie pomyślane fragmenty opowiadania przedstawione czytelnikowi z
perspektywy… kota.
Drugie opowiadanie – Pożerany 4.0 – powiela te same błędy. Na pierwszy plan wysuwa się obyczajowa historia o nastolatku, zawiedzionych oczekiwaniach, nieszczęśliwej miłości. To mdła i schematyczna opowiastka z bezbarwnym bohaterem, któremu trudno współczuć i kibicować. Szkoda, że najciekawszy wątek w opowiadaniu – tajemniczej dziewczyny z Facebooka – został potraktowany marginalnie, a historia nawiedzonej willi nie została lepiej poprowadzona. Ogromnym plusem, dzięki któremu można wybaczyć powyższe potknięcia, jest zakończenie utworu. Kiedy myślimy, że w całej sprawie palce maczały istoty paranormalne, Hassan serwuje nam zaskakujące, racjonalne wytłumaczenie.
Robaczywy księżyc to najlepsze opowiadanie w całej antologii. Urzeka niepokojącym klimatem i wartką akcją. Narrację uatrakcyjnia zmienny punkt widzenia, a zabawę ze strachem w kotka i myszkę zastępuje tu dosłowna brutalność. Akcja kręci się wokół tajnego klubu dżentelmenów, który zrzesza osobników o nieposkromionych pragnieniach. Tajne organizacje, działające zza kulis, zawsze przyciągały moją uwagę, podobnie jest i w tym przypadku. W warstwie obyczajowej zabrakło zbędnej dramy, dzięki czemu jest ona lepiej przyswajalna niż w dwóch poprzednich shortach.
Przedostatni tekst – Doppleganger – wyróżnia się jednością czasu i miejsca. W knajpie, po latach, spotykają się dawni przyjaciele. Wymieniają się historiami z życia, wspominają dawne czasy przy kolejnych trunkach. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że życie jednego z nich do złudzenia przypomina życie Romana Polańskiego… Opowiadanie czyta się z zaciekawieniem, od dialogów nie puchną uszy, więc można mówić o pewnym postępie. Kolejny raz warto pochwalić sam pomysł, który ciekawie się zaczyna, zgrabnie rozwija i… kończy zupełnie bezbarwnie, jakby Autor w pewnym momencie po prostu zdecydował, że kończy pisać i skończył, nie przejmując się zupełnie brakiem rozwiązania. Zabrakło mi mocniejszego akcentu, przy finale wzruszyłem tylko ramionami i przewróciłem stronę.
Zbiór zamyka Sądny dzień – hołd Ahsana Ridha Hassana dla Franza Kafki i jego Procesu. Satyryczny rysownik Andrzej budzi się w łóżku z obcą dziewczyną. Nic w tym nadzwyczajnego, w końcu małżeńskie zdrady to dla niego chleb powszedni, więc wkłada w kuchni płaszcz i wychodzi na miasto. Mijani ludzie życzą mu powodzenia w procesie, w rozprawie, gdzie Andrzej ma być sędzią. O co chodzi? Kogo ma sądzić rysownik? Dlaczego wszyscy o tym wiedzą? Na te pytania odpowiedź poznacie w książce, wyłączając drobne potknięcia (jak ten płaszcz w kuchni) to sprawnie napisane i wciągające opowiadanie, którego lektura to zaskakująco przyjemne zwieńczenie zbioru.
W powyższych akapitach głównie narzekam, może nawet za bardzo. Wieża to w końcu zbiór opowiadań, a ze zbiorami tak już bywa, że nie wszystkie ich elementy są równie dobre. Debiutującemu autorowi z pewnością nie można odmówić ciekawych pomysłów, to one są największym plusem książki. Kolejne strony przerzuca się szybko. Szkoda jednak, że dobre wrażenie zostaje poddane w wątpliwość przez ogólne niedopracowanie tekstów. Większość z nich przypomina bardziej szkice fabularne niż gotowe opowiadania, momentami są one obrzydliwie dosłowne (jakby Autor się bał, że czytelnik czegoś nie zrozumie, jeśli nie zostanie to powiedziane wprost), zaś każde można by dopracować – językowo, fabularnie, redaktorsko. Szkoda, że Autor i Redakcja nie poświęcili temu tematowi więcej uwagi, bo do rąk czytelników trafił produkt w pewnym względzie niekompletny, który mógłby być dużo lepszy. Wierzę, że Ahsana Ridha Hassana stać na więcej i widzę w nim potencjał, brakuje mu po prostu cierpliwości przy pracy nad tekstem. Ale tego, mam nadzieję, nauczy się z czasem.
Drugie opowiadanie – Pożerany 4.0 – powiela te same błędy. Na pierwszy plan wysuwa się obyczajowa historia o nastolatku, zawiedzionych oczekiwaniach, nieszczęśliwej miłości. To mdła i schematyczna opowiastka z bezbarwnym bohaterem, któremu trudno współczuć i kibicować. Szkoda, że najciekawszy wątek w opowiadaniu – tajemniczej dziewczyny z Facebooka – został potraktowany marginalnie, a historia nawiedzonej willi nie została lepiej poprowadzona. Ogromnym plusem, dzięki któremu można wybaczyć powyższe potknięcia, jest zakończenie utworu. Kiedy myślimy, że w całej sprawie palce maczały istoty paranormalne, Hassan serwuje nam zaskakujące, racjonalne wytłumaczenie.
Robaczywy księżyc to najlepsze opowiadanie w całej antologii. Urzeka niepokojącym klimatem i wartką akcją. Narrację uatrakcyjnia zmienny punkt widzenia, a zabawę ze strachem w kotka i myszkę zastępuje tu dosłowna brutalność. Akcja kręci się wokół tajnego klubu dżentelmenów, który zrzesza osobników o nieposkromionych pragnieniach. Tajne organizacje, działające zza kulis, zawsze przyciągały moją uwagę, podobnie jest i w tym przypadku. W warstwie obyczajowej zabrakło zbędnej dramy, dzięki czemu jest ona lepiej przyswajalna niż w dwóch poprzednich shortach.
Przedostatni tekst – Doppleganger – wyróżnia się jednością czasu i miejsca. W knajpie, po latach, spotykają się dawni przyjaciele. Wymieniają się historiami z życia, wspominają dawne czasy przy kolejnych trunkach. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że życie jednego z nich do złudzenia przypomina życie Romana Polańskiego… Opowiadanie czyta się z zaciekawieniem, od dialogów nie puchną uszy, więc można mówić o pewnym postępie. Kolejny raz warto pochwalić sam pomysł, który ciekawie się zaczyna, zgrabnie rozwija i… kończy zupełnie bezbarwnie, jakby Autor w pewnym momencie po prostu zdecydował, że kończy pisać i skończył, nie przejmując się zupełnie brakiem rozwiązania. Zabrakło mi mocniejszego akcentu, przy finale wzruszyłem tylko ramionami i przewróciłem stronę.
Zbiór zamyka Sądny dzień – hołd Ahsana Ridha Hassana dla Franza Kafki i jego Procesu. Satyryczny rysownik Andrzej budzi się w łóżku z obcą dziewczyną. Nic w tym nadzwyczajnego, w końcu małżeńskie zdrady to dla niego chleb powszedni, więc wkłada w kuchni płaszcz i wychodzi na miasto. Mijani ludzie życzą mu powodzenia w procesie, w rozprawie, gdzie Andrzej ma być sędzią. O co chodzi? Kogo ma sądzić rysownik? Dlaczego wszyscy o tym wiedzą? Na te pytania odpowiedź poznacie w książce, wyłączając drobne potknięcia (jak ten płaszcz w kuchni) to sprawnie napisane i wciągające opowiadanie, którego lektura to zaskakująco przyjemne zwieńczenie zbioru.
W powyższych akapitach głównie narzekam, może nawet za bardzo. Wieża to w końcu zbiór opowiadań, a ze zbiorami tak już bywa, że nie wszystkie ich elementy są równie dobre. Debiutującemu autorowi z pewnością nie można odmówić ciekawych pomysłów, to one są największym plusem książki. Kolejne strony przerzuca się szybko. Szkoda jednak, że dobre wrażenie zostaje poddane w wątpliwość przez ogólne niedopracowanie tekstów. Większość z nich przypomina bardziej szkice fabularne niż gotowe opowiadania, momentami są one obrzydliwie dosłowne (jakby Autor się bał, że czytelnik czegoś nie zrozumie, jeśli nie zostanie to powiedziane wprost), zaś każde można by dopracować – językowo, fabularnie, redaktorsko. Szkoda, że Autor i Redakcja nie poświęcili temu tematowi więcej uwagi, bo do rąk czytelników trafił produkt w pewnym względzie niekompletny, który mógłby być dużo lepszy. Wierzę, że Ahsana Ridha Hassana stać na więcej i widzę w nim potencjał, brakuje mu po prostu cierpliwości przy pracy nad tekstem. Ale tego, mam nadzieję, nauczy się z czasem.
6/10
Dziękuję wydawnictwu Novae Res za udostępnienie książki do recenzji.
Sprawdź też:
- Zabawki pełne zła, czyli o motywie lalki w horrorze.
- Recenzja komiksu Parker: Firma.
- Wspomnienie Terry'ego Pratchetta.
- Recenzja książki Wzorzec zbrodni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz