Pierwszy numer nowej humorystycznej serii miał premierę
podczas drugiej edycji festiwalu Złote Kurczaki. Tytułowy bohater
debiutanckiego zeszyciku Jerzego Łanuszewskiego (scenariusz), Roberta Jacha
(rysunki) i Moniki Kołodziejczyk (asysta, cokolwiek to znaczy - chyba nie chcę wiedzieć...) to awanturnik i
bawidamek. Łamacz kobiecych i męskich serc, który równie często salwuje się
ucieczką, co krzyżuje miecze z co bardziej przystojnymi oponentami.
Fabuła jest prosta, oparta na kilku powtarzających się
gagach oscylujących oczywiście wokół seksu. Bo Giacomo nie przepuści nikomu,
ani królowej gigantów, ani stryjowi swego najlepszego przyjaciela. I to właśnie
ten ostatni ma mu za złe nieprzyzwoite wybryki z członkami swej rodziny w
zaciszu sypialnej alkowy, które stały się dla Giacomo czymś zupełnie
naturalnym.
Same gagi nie są zbyt oryginalne, oparte najczęściej na zasadzie „fuck
and run” i mogą bawić pewną ilość zboczeńców o mniej wyszukanym guście.
Osobiście spodziewałem się po Jerzym czegoś bardziej oryginalnego i o wiele
bardziej zabawnego, wszak niejednokrotnie zaskoczył mnie on wyszukaną
puentą czy ciętą ripostą. Żarty w komiksie wywołały jeno wzruszenie ramionami.
Mam wrażenie, że komiks sprawdziłby się o wiele lepiej w formie shorta lub
opowiadania – 24 strony są rozciągnięte i przepełnione tekstem, a powtarzalność
„biegających żartów” w pewnym momencie zwyczajnie męczy, choć trzeba jednocześnie
przyznać, ze sama puenta jest nieźle pomyślana.
Przed Robertem Jachem jeszcze sporo pracy. Choć całkiem
dobrze radzi sobie z mimiką postaci, jego rysunki są zbyt statyczne. W scenach
akcji brakuje dynamizmu, ponadto momentami kuleje perspektywa i rozplanowanie
kadrów na planszy. Oszczędne, cartoonowe rysunki pasują do opowiadanej
historii, ale wierzę, że przy odrobinie treningu, kolejne numery Giacamo będą wyglądały tylko lepiej.
Podejrzewam, że sporo dobrego mogłoby zdziałać dodanie kolorów, momentami szarości
uwypuklają rysunkowe niedoskonałości Jacha.
Pierwszy nakład komiksu wydany własnym sumptem rozszedł się
jak świeże bułeczki (podejrzewam, że duża w tym zasługa scenarzysty, który
skutecznie namawiał do kupna jego debiutu). Drugie wydanie ukazało się na
Krakowskim Festiwalu Komiksu, zyskało powiększony format, kolorową okładkę, a
środek uzupełniony został o galerię gościnnych rysunków i nową, jednoplanszową
historyjkę (całkiem zabawną, swoją drogą). Chętnie sięgnę
(za 7 zeta warto brać każdy komiks) po kolejne numery, jednocześnie kibicuję,
by Autorzy pracowali wytrwale, lepiej przemyśleli swe kolejne działania i nie zniechęcali się głosami krytyki – zarówno w
bohaterze, jak i prezentowanym świecie czuć potencjał na coś szalenie zboczonego
i nieprzyzwoicie zabawnego.
Drugi numer będzie miał swoją premierę w maju na Festiwalu Komiksowa Warszawa.
Dziękuję Autorom za udostępnienie egzemplarza komiksu Giacomo Supernova do recenzji.
Ostatnio opublikowane teksty:
- Recenzja antologii grozy Wieża.
- Zabawki pełne zła, czyli o motywie lalki w horrorze.
- Recenzja komiksu Parker: Firma.
- Recenzja książki Wzorzec zbrodni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz