Na nową część Mad Maxa przyszło nam czekać trzydzieści lat.
Nic dziwnego, że co bardziej niecierpliwi miłośnicy filmowego cyklu
postanowili stworzyć własne przygody swego ulubionego bohatera
rozgrywające się w postapokaliptycznym uniwersum.
Największe ambicje wykazał Paul C. Miller – twórca Mad Max: Renegade z 2011 roku. W rolę Maxa wcielił się Liam Fountain (który był podobno rozważany do tytułowej roli w Fury Road zanim angaż otrzymał Tom Hardy), zaś ośmiominutowa
historia rozgrywa się pomiędzy pierwszą i drugą częścią oficjalnej
serii – wyjaśnia m.in. jak tytułowy bohater wszedł w posiadanie psa.
Wreszcie możemy mówić o fabule – na znajomo wyglądających bezdrożach
zostaje napadnięta para nowożeńców, a za bandytami w pościg rusza sam
Max Rockatansky. Proste? Proste. Klimatyczne? Bardzo! Widać, ze film
został zrobiony przez miłośnika serii – bardziej uważny widz znajdzie
podczas seansu kilka bardzo znajomych kadrów. Sprawna reżyseria, niezłe
zdjęcia i muzyka sprawiają, że osiem minut mija całkiem przyjemnie i ma
się ochotę na więcej.
Ostatnie teksty:
- Dwugłos o Netflixowym Daredevilu.
- Recenzja Daredevil: Żółty.
- Recenzja Fatale 2.
- Hellboy w piekle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz