> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 18 grudnia 2024

Wiedźmin: Dzikie zwierzęta [Sztybor, Rerekina] - recenzja

Grudzień miesiącem wiedźmina - nowa książka, pierwszy zwiastun growej kontynuacji, a na dodatek kolejny komiks ze scenariuszem Bartosza Sztybora i rysunkami, które stworzyła tym razem Nataliia Rerekina. Sapkowski w “Rozdrożu kruków” opowiada o młodym Geralcie, którego charakter dopiero się wykuwa w pierwszych przygodach na szlaku. CD Projekt Red odda w ręce graczy Ciri jako główną bohaterkę. Z kolei w albumie “Dzikie zwierzęta” Sztybor i Rerekina zabierają czytelników na odludną wyspę, a Geralt trafia w sam środek konfliktu między myśliwymi, a tajemniczym plemieniem, które deklaruje ochronę każdego żywego stworzenia, również potworów. Nie przeszkadza im to jednak zabijać ludzi.



To już czwarty album wiedźmiński spod pióra Sztybora. Scenarzysta znalazł sprawdzony sposób na tworzenie kolejnych przygód białowłosego zabójcy potworów. Wydaje się, że główną strategią twórczą pisarza jest wywinięcie fabularnego młynka (a wychodzi mu to równie efektownie, co u Geralta wywijanie mieczem) - zadanie pytania "a co, gdyby...?". Tym razem Sztybor wplata Geralta w sytuację, w której to wiedźmin nie będzie polował na potwory, a tego, kto potwory zabija. Dochodzi do tego oczywiście moralna ambiwalencja zleceniodawcy, sprawa bardziej skomplikowana niż może się wydawać na pierwszy rzut oka, a także klasyczna dla tej serii prawda, że największymi potworami na Kontynencie są ludzie. Otrzymujemy więc miks doskonale znanych elementów, które jednak nie nudzą, bo Sztybor potrafi doprawić swoją fabułę ze smakiem.

Nietypowe zasady panujące na wyspie, oraz zamieszkujący jej mieszkańcy, to elementy opowieści, które potrafi zaangażować w opowiadaną historię. Z jednej strony na wyspie grasuje plemię ludzi w zwierzęcych maskach, które próbuje chronić zwierzęta i potwory przed złem ze strony ludzi. W tej szlachetnej misji posuwają się jednak do ekstremum, co słusznie wywołuje kontrowersję (zwłaszcza u ginących). Na drugiej szali mamy natomiast rządzący na wyspie ród, który kaleczy zwierzęta i zabija potwory dla własnej uciechy. Dodajmy do tego fakt, że wspomniane potwory - jak chociażby utopce - ze względu na specyficzne warunki panujące na wyspie atakują tylko w obronie własnej. Jak w tym wszystkim odnajdzie się Geralt? Czy uda mu się zwalczyć instynkt i zachować neutralność, gdy przyjdzie mu opowiedzieć się po jednej ze stron? Na te pytania każdy będzie musiał znaleźć odpowiedzi w komiksie samodzielnie - i zaręczam, że warto ich tam poszukać.


“Dzikie zwierzęta” narysowała ukraińska artystka Nataliia Rerekina. Sztybor pozwala jej opowiadać obrazem - wiele plansz pozbawionych jest dialogów, a czytelnik śledzi akcję w niemym napięciu, zbombardowany klimatem. Dzięki klarowności samego stylu, jak również sprawności w operowaniu komiksową narracją, Rerekina osiąga piorunujący efekt pozornie prostymi środkami. Rysowniczka świetnie czuje kadrowanie z nietypowych perspektyw (żabia lub ptasia, prezentująca postać w skoku na pierwszym planie, a w tle pokazując szok gapiów, to chyba jej chwyt rozpoznawczy), a postacie często “wystają” poza swoje kadry, co pozytywnie wpływa na dynamikę całej planszy nawet w stosunkowo spokojnych scenach.
 
Odpowiedzialny za kolory Patricio Delpeche korzysta z wypłowiałych barw, eksperymentuje ze światłem (zwróćcie uwagę, jak kolorowane są sceny dzienne, a jak nocne), co dodaje całości nieco retro posmaku. Każdy sztyborowy “Wiedźmin” ma nieco inny klimat, co jest wypadkową zarówno fabuł, w których scenarzysta stara się eksplorować różne zakamarki uniwersum i opowiadać odmienne tonalnie historie, jak i indywidualnego stylu każdego z artystów, którzy pracowali nad warstwą graficzną. “Dzikie zwierzęta” nie są wyjątkiem, a Rerekina doskonale odnalazła się w tej właśnie fabule.

Mówi się na mieście (albo w internecie), że Sztybor rezygnuje z pisania regularnych serii “Wiedźmin” i “Cyberpunk 2077” (odchodząc, przynajmniej na razie, w stronę mangi w tym drugim świecie, będącej prequelem doskonałego anime “Edgerunners”). Jeśli to prawda, to jego następcy będą mieli wysoko postawioną poprzeczkę - Polak udowodnił bowiem, że nawet w ramach “pisania na licencji” da się stworzyć kreatywne i doskonale rozplanowane opowieści, które pozostając wiernymi materiałom bazowym (bohaterowie książek, światy gier) potrafią rozbudować uniwerum o oryginalne elementy. Będę za nimi tęsknił, choć doskonale rozumiem potrzebę zmiany, przewietrzenia głowy, pójścia w innym kierunku. Tego będę wypatrywał z ciekawością, a kto wie - może jeszcze kiedyś spotkamy się w Night City albo na wiedźmińskim szlaku…

8/10

Brak komentarzy: