W drugim numerze magazynu Smokopolitan znajdziecie mój tekst o filmach fantasy Johna Boormana. Kilka słów poświęcam więc campowemu Zardozowi z Seanem Connerym, niestrawnej kontynuacji Egzorcysty, kultowemu Excaliburowi i niezrealizowanej adaptacji Władcy Pierścieni z początku lat 70. Magazyn można pobrać za friko lub
wysupłać przysłowiowego piątaka i kupić wersję papierową w sklepie wydawnictwa Gindie. W numerze również Andrzej Pilipiuk, Paweł Majka i laureat tegorocznego Zajdla, czyli Michał Cholewa - towarzystwo zacne.
W rozwinięciu zajawka tekstu.
Zardoz
to produkcja wyjątkowa. Łatwo wieszać na niej psy za kiczowatą stylistykę:
większość dekoracji to plastik i folia, a Connery przez niemal cały film biega
w skórzanych butach za kolana, czerwonych majtkach, zaś jego kreacji dopełnia
sumiasty wąs, bokobrody i długi warkocz. Łatwo przestraszyć się kwasowej
atmosfery (znajomy nazwał film mieszanką Świętej
Góry Jodorowkyego i Flasha Gordona,
trudno odmówić mu racji, a gdy się chwilę zastanowić, takie połączenie jest
mocno niepokojące, przez zupełną niekompatybilność). Wreszcie sama fabuła jest
okropnie chaotyczna – Boorman, będący reżyserem i scenarzystą, wrzuca do Zardoza na co tylko przyjdzie mu ochota,
a całość okrasza ogromną ilością nagich biustów. Linia fabularna jest dość
wątła i brakuje jej wyrazistości. Większość wątków i postaci zostaje lewie
zarysowana, trudno określić punkt, do którego wszystko zmierza, zaś najlepiej
widoczne są nawiązania do Czarnoksiężnika
z Krainy Oz i cytaty z T.S. Eliota. Podczas seansu w głowie widza rodzą się
pytania, na które nie uzyskuje odpowiedzi. Nie można jednak Zardozowi odmówić campowej wymowy i
sporej dawki oldschoolowego uroku, które ratują produkcję w końcowej ocenie.
Ostatnio na blogu:
- Vreckless Vrestlers i dwa klasyki noir
- Jak Gang Albanii rozwiązał Hydrozagadkę
- Jurrasic World, W głowie się nie mieści i The Killing
1 komentarz:
Szon prezentował się w tym filmie zjawiskowo :)
Prześlij komentarz