Rok
2016 przyniósł wszystkim miłośnikom Harry'ego Pottera sporo
powodów do radości. W lipcu światło dzienne ujrzała sztuka
teatralna rozgrywająca się dziewiętnaście lat po wydarzeniach z
Harry'ego Pottera i Insygniów Śmierci,
ostatniej części cyklu, zaś listopadowe premiery kinowe
zdominowały Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć.
Autorka literackiego pierwowzoru przygód młodego czarodzieja
tym razem samodzielnie napisała scenariusz filmu, a za kamerą
stanął David Yates, który od 2007 roku wyreżyserował
cztery części przygód Pottera.
J. K. Rowling głównym bohaterem nowej serii (jeszcze przed
premierą zapowiedziano cztery kontynuacje) uczyniła Newta
Scamandera, autora podręcznika opisującego magiczne stworzenia. Ten
nieco fajtłapowaty, poczciwy i niedoceniany przez wielu czarodziej
przybywa do Nowego Jorku w poszukiwaniu materiałów do
opracowywanej właśnie książki. Jest rok 1926, nad magicznym
światem wisi widmo wojny, wspomnienie poprzedniej jest wciąż żywe.
Niczego nie ułatwia również fakt, że po mieście grasuje
potężna, nieujarzmiona magiczna siła niszcząca całe dzielnice i
mogąca doprowadzić do demaskacji świata czarodziejów. W
atmosferze napięcia, rosnącego niepokoju i nieufności wobec obcych
prostoduszny Newt szybko pakuje się w kłopoty – gubi magiczną
walizkę, z której uciekają tytułowe fantastyczne
zwierzęta.
Wbrew pozorom wątek szukania magicznych stworzeń szybko schodzi w
filmie na drugi plan, zaś jego miejsce zajmują polityczne
machinacje i próba wyjaśnienia, co stoi za tajemniczymi
atakami niszczycielskiej mocy. Film cierpi przez to na niekorzystne
zmiany tonacji. Z jednej strony mamy do czynienia z pełną
slapstickowego humoru zabawą dla całej rodziny, w której
pierwsze skrzypce gra sympatyczny kwartet bohaterów (do Newta,
na skutek zbiegu okoliczności, dołączają dwie czarodziejki i
nie-mag, gruby Polak marzący o własnej piekarni) uganiający się
za niesamowitymi stworzeniami. Z drugiej natomiast jesteśmy
świadkami wydarzeń o zupełnie innej wadze fabularnej, poważnych i
mrocznych, które mogą na zawsze zmienić świat czarodziejów.
Obie linie fabularne znajdą oczywiście punkty wspólne,
jednak trudno oprzeć się wrażeniu, jakby J. K. Rowling chciała
usatysfakcjonować jak najszerszą grupę odbiorców, co nigdy
nie kończy się dobrze. Jednych znudzi poważny ton, innych
zawiedzie infantylny humor.
Osadzenie akcji w międzywojniu oraz przeniesienie jej na inny
kontynent wprowadza do serii powiew świeżości, jednak sposób
prezentowania informacji jest pospieszny i chaotyczny, przez co
trudno w pełni cieszyć się rozwojem diegezy względem filmów
o Potterze. Również bohaterowie, choć wzbudzają sympatię i
– co znamienne dla postaci pisanych przez Rowling – są
wyobcowani ze społeczeństwa przez skrywanie ponadprzeciętnych
pokładów wrażliwości, zostali pospiesznie zarysowani i
charakteryzuje ich jedna wyrazista cecha. Newt (Eddie Redmayne) kocha
zwierzęta i chce je chronić, Jacob Kowalski (Dan Fogler) to zabawny
grubas ścigający marzenie o własnej piekarni, Tina (Katherine
Waterston) jest ambitna i próbuje udowodnić swą wartość, a
jej siostra, Queniee (Alison Sudol), śle wszystkim mężczyznom
zalotne spojrzenia i niejednoznaczne uśmiechy. Po macoszemu
potraktowano też czarne charaktery (Colin Farrell oraz Samantha
Morton), które są złe dla zasady.
Może
w rękach reżysera o bardziej nieskrępowanej wyobraźni widowisko
dałoby się uratować, jednak David Yates nie sili się na
oryginalność. Już w „podstawowej” serii o Potterze pokazał,
że jest sprawnym rzemieślnikiem, ale daleko mu do wizjonerstwa
Chrisa Columbusa, Mike'a Newella czy, przede wszystkim, Alfonso
Cuarona, którzy tchnęli w świat J. K. Rowling życie.
Brytyjczyk idzie utartą ścieżką, którą konsekwentnie
wypracował przy produkcji czterech wcześniejszych Potterów
– świat Fantastycznych zwierząt
jest skąpany w ciemnych, depresyjnych barwach i przytłacza widza
swą industrialną brzydotą. To zaledwie poprawnie zrealizowany
blockbuster, w którym
próżno szukać ciekawych rozwiązań formalnych,
olśniewających efektów specjalnych (te są zaskakująco
nierówne, jak na produkcję za 180 milionów dolarów)
czy wizualnych fajerwerków, o które temat czarów
aż się prosi.
Goszczące
właśnie na ekranach kin przygody Newta Scamandera pokazują, że
świat stworzony przez Rowling ciągle ma potencjał na kilka
intrygujących fabuł, jednak odgórnie zaplanowane kontynuacje
nie pozwalają mu w pełni wybrzmieć. Fantastyczne
zwierzęta i jak je znaleźć
sprawiają wrażenie wstępu do większej historii, gdzie bohaterowie
zostali tylko zarysowani, by można ich było rozwijać w kolejnych
odsłonach cyklu. Mam nadzieję, że w przyszłości Newt Scamander,
jak i towarzyszący mu przyjaciele zyskają więcej charakteru, a
sama Rowling zdecyduje się na spójny ton całej opowieści.
Serii z pewnością nie zaszkodziłaby również zmiana
reżysera, ale na to, niestety, raczej nie ma co liczyć.
6/10
6/10
1 komentarz:
Zgadzam się z recką, a przede wszystkim z tym, że film cierpi na "wizji" reżysera :( Tęskno za klimatem Columbusa czy Cuarona. Co do scenariusza - wygląda to tak, jakby już na ten film pomysłów za bardzo nie było. Najlepiej na kolejne części to nie wróży.
Prześlij komentarz