
Dziś, w wieku 80 lat, na zawał serca zmarł Jan Machulski...
ever!" i muszę powiedzieć, że na płycie znalazło się wiele utworów z filmów na podst. komiksów, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Miłe dla ucha są muzyczne popisy Elfmana z Batmana Burtona, czy muzyka z Supermena skomponowana przez Johna Williamsa. Oprócz tego, chyba wszystkim znane motywy z Indiany Jonesa, Star Wars, Władcy Pierścieni czy Jamesa Bonda, też znalazły się na płycie. (właściwie 4 płytach, bo posiadam 4CD Deluxe Edition). Ogólnie całość (ponad 4 godziny świetnej muzyki) wypada bardzo porządnie, ale mi brakuje tu muzyki z Piratów z Karaibów... No cóż... Bywa. Rocky przynajmniej jest.
ją do działania i wplątania się w całą sieć intryg i zagadek. Książka jest dziwnie napisana. Co kilkadziesiąt stron mamy powtórzenie - autorka przypomina nam te same fakty z życia swojej bohaterki, po kilka razy, co w pewnym momencie na prawdę mnie wkurzyło. Jest jeszcze inna sprawa. Niby jest tu dużo akcji i dramatycznych jej zwrotów, jednak, podczas czytania, nie ma napięcia... Przewraca się kolejne strony, na których Harper Collins walczy o życie, jednak nie czuje się tego napięcia, strachu o bohatera, niepewności... No cóż. I tak też bywa. "Grobowy Zmysł" to pierwsza część serii. Myślę, że kolejny tom będzie dużo lepszy. W tomie pierwszym, autorka zapoznaje nas z bohaterami, światem i daje do rozwiązania zagadki, które nie znalazły "ujścia" przy końcu książki... Zostały na później. Zobaczymy. Myślę, że seria ma potencjał, bo zamysł - na połączenie kryminału z fantastyką - jest dobry. Bohaterowie też nie wydają się na jednowymiarowych... Mają przeszłość, myślą o przyszłości... Czekam na 2 tom - "Grób z niespodzianką" - i wtedy powiem, czy seria będzie żyła, czy nie. Przynajmniej u mnie na półce.

„Witaj w MIEŚCIE! Nowoczesnym, wielopoziomowym środowisku życia milionów mieszkańców niedalekiej przyszłości! Znajdziesz tu absolutnie wszystko, co potrzebne do egzystencji na pełnych obrotach w tej metropolii dnia jutrzejszego! Spełnij swoje najdziksze fantazje i daj upust drzemiącym żądzom, rozkręć intratny biznes na handlu własnym materiałem genetycznym, odwiedź olbrzymie rezerwaty upadłych kultur, z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem chronionych przed zapomnieniem, dostosuj swoje niedoskonałe ciało do nowego, hedonistycznego stylu życia, poprzez całkowite uodpornienie na choroby i nowotwory bądź zniwelowanie ryzyka niechcianej ciąży do minimum! Jeśli to Ci nie wystarczy, możesz także zastąpić własny żołądek szczepem bakterii bądź wyrazić swoją osobowość przez niepowtarzalny wygląd (polecamy czasowe bądź stałe implanty morfogenetyczne lub tytanowe blaszki w najróżniejszych miejscach ciała- dla bardziej wymagających mamy ofertę specjalną: przemieszczenie jaźni do systemu miliardów nano -robotów, krążących wokół siebie w silnym polu elektrostatycznym, pozwalającym na zmianę molekuł materii wokół!) Czy wspominaliśmy, że możesz także zafundować sobie klona, poddać się hibernacji na dowolny okres czasu, bądź założyć własną, niepowtarzalną religię? A wszystkie te niesamowite atrakcje na wyciągnięcie ręki! Witamy w MIEŚCIE!”
-Pieprzenie.
Zaskoczony oderwałem wzrok od hologramu reklamowego, unoszącego się kilka metrów nad chodnikiem. Zamrugałem oczami, szukając źródła głosu.
-Słucham?
-Powiedziałem, że to wszystko pieprzenie. Gówno prawda. Jeden wielki bełkot zarzynanego przez piątkę wstawionych niewidomych masarzy z Irlandii rosomaka z zatwardzeniem- powiedział trzydziesto kilku letni mężczyzna w czarnym garniturze i potężnych buciorach, gładząc się po lśniącej łysej czaszce. Lustrował mnie przekrwionymi oczami zza dość dziwacznych, dwukolorowych okularów, zaciągając się z wyraźną rozkoszą dymem z papierosa. Wydał się dziwnie znajomy...
-Chcesz wiedzieć, czym jest miasto, synku?- spytał, odsłaniając w uśmiechu garnitur niezbyt prostych, lśniących bielą zębów.
Nigdy wcześniej ani później nie było mi dane słyszeć takiej wiązanki wyszukanych przekleństw. Mężczyzna wyrzucając z siebie kolejne epitety cały poczerwieniał, nagle przestał, otarł ślinę z podbródka, po czym sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki. To, co początkowo wziąłem za deseń koszuli, okazało się misternym tatuażem, pokrywającym jego klatkę piersiową. Okularnik wytrząsnął na rękę kilka różnokolorowych tabletek, po czym połknął je szybko, wzdrygnął i uśmiechnął szeroko.
-Mam nadzieję, że teraz już wiesz nieco o mieście.
-Więc co tutaj robisz?
Wyraźnie spochmurniał.
-Muszę wypełnić pewien kontrakt.... ale gdy tylko napiszę temu....temu.... szkoda słów.... jego zasrane książki, wracam w góry. Nienawidzę tu być. Hej, wy! Asystentki!
Zza pleców mężczyzny wyłoniły się dwie młode kobiety- wysoka, atrakcyjna blondynka i ubrana na czarno brunetka z ciężką, nieporęczną walizką. Sapiąc i ocierając pot z czoła, starała się dotrzymać kroku jasnowłosej.
-Wybacz, ale na nas już czas. Służba nie drużba, a ostatnio mamy tu prawdziwy pieprzony sajgon z wyborami prezydenckimi. Czołem, młodzieży! Asystentki, ruszamy!
Gdy okularnik i jego przyboczne zniknęli za rogiem, moim oczom ukazał się gigantyczny plakat : „Co piątek felieton! PAJĄK JERUZALEM, „Nienawidzę tego miejsca!” Czytajcie THE WORD!” I wtedy już wiedziałem, skąd znam tego dziwacznego łajdaka....





