> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 18 listopada 2008

Post 43- Sto lat i tyleż dzieł!




Dziś urodziny świętuje Alan Moore- prawdziwy komiksowy gigant i niedościgniony mistrz dla niezliczonej rzeszy scenarzystów ( w tym mnie). Wszystkiego najlepszego!

niedziela, 16 listopada 2008

Post 42 - Śmierć Mistrza- Janusz Christa: 1934-2008


Wczoraj odszedł Janusz Christa...

Post 41 - The Tick - brave and the bold

Na jutubie można oglądnąć intro nowej animowanej produkcji z Batmanem - Batman The Brave and the Bold. Od razu, po oglądnięciu, kreskówka zaczęła mi się kojarzyć z uwielbianym przeze mnie The Tick'iem!! Głównie muzycznie, co prawda, ale owo podobieństwo skłoniło mnie do przypomnienia sobie intra Tick'a. A teraz główna ciekawostka dzisiejszej niedzieli. Uwaga! Spróbujcie to zrobić w domu! Puściłem obraz z intra nowego Batmana a muzykę z intra Ticka i... tak zgadliście! Prawie idealnie do siebie pasują, jakby muzyka The Ticka... była robiona do nowego Batmana! Zachęcony tym wspaniałym odkryciem, zrobiłem następny krok. Tym razem puściłem sobie zmutowane (z ang. - mute) intro Uszatego i video z Kleszcza. Podobna sytuacja. Wg. mnie tu się szykuje jakaś następna Teoria Spiskowa Dziejów...


Słucham sobie ostatnio "The Best Film...
ever!" i muszę powiedzieć, że na płycie znalazło się wiele utworów z filmów na podst. komiksów, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Miłe dla ucha są muzyczne popisy Elfmana z Batmana Burtona, czy muzyka z Supermena skomponowana przez Johna Williamsa. Oprócz tego, chyba wszystkim znane motywy z Indiany Jonesa, Star Wars, Władcy Pierścieni czy Jamesa Bonda, też znalazły się na płycie. (właściwie 4 płytach, bo posiadam 4CD Deluxe Edition). Ogólnie całość (ponad 4 godziny świetnej muzyki) wypada bardzo porządnie, ale mi brakuje tu muzyki z Piratów z Karaibów... No cóż... Bywa. Rocky przynajmniej jest.




Przeczytałem ostatnio "Grobowy Zmysł". Taka książka... średnia raczej. Jak się nie ma na co wydać 3 dyszek, to można na to, ale lepiej sobie zostawić na co innego. Ogólnie to rozchodzi się o to, że główna bohaterka - Harper - ma tytułowy grobowy zmysł, dzięki któremu odnajduje ciała. Martwe ciała. Jej praca polega na odnajdywaniu ciał, nie zagłębia się w sprawę. Nie interesuje jej, kto, co i dlaczego. To robota dla policji. Jednak, pewne okoliczności, jak to zwykle bywa, zmuszają ją do działania i wplątania się w całą sieć intryg i zagadek. Książka jest dziwnie napisana. Co kilkadziesiąt stron mamy powtórzenie - autorka przypomina nam te same fakty z życia swojej bohaterki, po kilka razy, co w pewnym momencie na prawdę mnie wkurzyło. Jest jeszcze inna sprawa. Niby jest tu dużo akcji i dramatycznych jej zwrotów, jednak, podczas czytania, nie ma napięcia... Przewraca się kolejne strony, na których Harper Collins walczy o życie, jednak nie czuje się tego napięcia, strachu o bohatera, niepewności... No cóż. I tak też bywa. "Grobowy Zmysł" to pierwsza część serii. Myślę, że kolejny tom będzie dużo lepszy. W tomie pierwszym, autorka zapoznaje nas z bohaterami, światem i daje do rozwiązania zagadki, które nie znalazły "ujścia" przy końcu książki... Zostały na później. Zobaczymy. Myślę, że seria ma potencjał, bo zamysł - na połączenie kryminału z fantastyką - jest dobry. Bohaterowie też nie wydają się na jednowymiarowych... Mają przeszłość, myślą o przyszłości... Czekam na 2 tom - "Grób z niespodzianką" - i wtedy powiem, czy seria będzie żyła, czy nie. Przynajmniej u mnie na półce.

czwartek, 13 listopada 2008

Post 40- Podziękowania


Z tego miejsca chciałem podziękować za ciepłe słowa odnośnie bloga wszystkim z forum Klaudii Kulawik na plejada.pl - a zwłaszcza Naparstkowi i Giovannie, którzy "wyłudzili" wskazówki, jak tu trafić. Dzięki za wszystkie opinie, słowa zachęty i życzliwości- wpadajcie jak najczęściej, komentujcie i bawcie się jak najlepiej!

Pozdrowienia specjalne dla haka i Fiony, dwójki najbardziej zajadłych cyników, mistrzów ciętych ripost i tym podobnych na rzeczonym forum.

A ze spraw pozostałych, to uświadczyliśmy zwiastun telewizyjny nowego Punishera. Nic specjalnego, scena eksplozji pocisku mocno kiczowata, a Jigsaw wygląda dość zabawnie (czy on nie był nieco...hm... potężniej zbudowany?)i ma dziwnie brzmiący głos- mimo tego, szykuje się najlepszy film z Panem z Czachą na klacie, jaki nakręcono.

Strona główna filmu- długo się ładuje, ale poczekać warto. Klimaty niczym z komputerowej strzelanki. I to nie tylko sprawka kursora i wszechobecnej posoki.

środa, 12 listopada 2008

Post 39- "Poszedłem się zabić. Zamierzam wrócić z grobu w piątek. Nakarm kota."


„Witaj w MIEŚCIE! Nowoczesnym, wielopoziomowym środowisku życia milionów mieszkańców niedalekiej przyszłości! Znajdziesz tu absolutnie wszystko, co potrzebne do egzystencji na pełnych obrotach w tej metropolii dnia jutrzejszego! Spełnij swoje najdziksze fantazje i daj upust drzemiącym żądzom, rozkręć intratny biznes na handlu własnym materiałem genetycznym, odwiedź olbrzymie rezerwaty upadłych kultur, z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem chronionych przed zapomnieniem, dostosuj swoje niedoskonałe ciało do nowego, hedonistycznego stylu życia, poprzez całkowite uodpornienie na choroby i nowotwory bądź zniwelowanie ryzyka niechcianej ciąży do minimum! Jeśli to Ci nie wystarczy, możesz także zastąpić własny żołądek szczepem bakterii bądź wyrazić swoją osobowość przez niepowtarzalny wygląd (polecamy czasowe bądź stałe implanty morfogenetyczne lub tytanowe blaszki w najróżniejszych miejscach ciała- dla bardziej wymagających mamy ofertę specjalną: przemieszczenie jaźni do systemu miliardów nano -robotów, krążących wokół siebie w silnym polu elektrostatycznym, pozwalającym na zmianę molekuł materii wokół!) Czy wspominaliśmy, że możesz także zafundować sobie klona, poddać się hibernacji na dowolny okres czasu, bądź założyć własną, niepowtarzalną religię? A wszystkie te niesamowite atrakcje na wyciągnięcie ręki! Witamy w MIEŚCIE!”

-Pieprzenie.

Zaskoczony oderwałem wzrok od hologramu reklamowego, unoszącego się kilka metrów nad chodnikiem. Zamrugałem oczami, szukając źródła głosu.

-Słucham?

-Powiedziałem, że to wszystko pieprzenie. Gówno prawda. Jeden wielki bełkot zarzynanego przez piątkę wstawionych niewidomych masarzy z Irlandii rosomaka z zatwardzeniem- powiedział trzydziesto kilku letni mężczyzna w czarnym garniturze i potężnych buciorach, gładząc się po lśniącej łysej czaszce. Lustrował mnie przekrwionymi oczami zza dość dziwacznych, dwukolorowych okularów, zaciągając się z wyraźną rozkoszą dymem z papierosa. Wydał się dziwnie znajomy...

-Chcesz wiedzieć, czym jest miasto, synku?- spytał, odsłaniając w uśmiechu garnitur niezbyt prostych, lśniących bielą zębów.

Nigdy wcześniej ani później nie było mi dane słyszeć takiej wiązanki wyszukanych przekleństw. Mężczyzna wyrzucając z siebie kolejne epitety cały poczerwieniał, nagle przestał, otarł ślinę z podbródka, po czym sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki. To, co początkowo wziąłem za deseń koszuli, okazało się misternym tatuażem, pokrywającym jego klatkę piersiową. Okularnik wytrząsnął na rękę kilka różnokolorowych tabletek, po czym połknął je szybko, wzdrygnął i uśmiechnął szeroko.

-Mam nadzieję, że teraz już wiesz nieco o mieście.

-Więc co tutaj robisz?

Wyraźnie spochmurniał.

-Muszę wypełnić pewien kontrakt.... ale gdy tylko napiszę temu....temu.... szkoda słów.... jego zasrane książki, wracam w góry. Nienawidzę tu być. Hej, wy! Asystentki!

Zza pleców mężczyzny wyłoniły się dwie młode kobiety- wysoka, atrakcyjna blondynka i ubrana na czarno brunetka z ciężką, nieporęczną walizką. Sapiąc i ocierając pot z czoła, starała się dotrzymać kroku jasnowłosej.

-Wybacz, ale na nas już czas. Służba nie drużba, a ostatnio mamy tu prawdziwy pieprzony sajgon z wyborami prezydenckimi. Czołem, młodzieży! Asystentki, ruszamy!

Gdy okularnik i jego przyboczne zniknęli za rogiem, moim oczom ukazał się gigantyczny plakat : „Co piątek felieton! PAJĄK JERUZALEM, „Nienawidzę tego miejsca!” Czytajcie THE WORD!” I wtedy już wiedziałem, skąd znam tego dziwacznego łajdaka....


wtorek, 11 listopada 2008

Post 38- Koala na ramieniu i kupa talentu


Przyznam, że Australia przez pewien czas była traktowana przeze mnie jako taka pustynia kulturalna. Dopiero od paru lat zacząłem odkrywać uroki kontynentu. Choćby ze względu na komiks- to OZ' wydało nam Ashleya Wood'a, Templesmith'a, czy twórce głośnego The Arrival, Shaun'a Tan'a. Ale ja nie o komiksach. Nie tym razem.
Pewnego razu, usłyszałem o duecie Bliss'n'Eso. Ich pierwsza płyta również nazywała się The Arrival i również są Australijczykami. Ale do nich wrócę później. Pogrzebałem w wytwórniach australijskich i odnalazłem hasło, które będzie łączyło wszystkich wymienionych w tekście wykonawców: Obese Records.

To właśnie ta wytwórnia wypuściła ostatnią płytę duetu Hilltop Hoods, pod tytułem Hard Road Restrung, która z momentu wgniotła mnie w ziemie, głównie z powodu brzmienia. Australijczycy bezczelnie mieszają finezyjny, rodowity rap z muzyką symfoniczną, dzięki czemu Hard Road Restrung wg mnie w pełni zasługuje na miano australiskiej płyty roku 2007.

Parę miesięcy później skusiłem się w ciemno na płytę pana o wystrzałowej ksywce Wolverine. The Wait Is Over, jest wyśmienitą debiutancką płytą, może nie wgniatającą, ale na pewno ponadprzeciętną. Już samo intro (w którym słyszymy cytaty z kreskówki X-men i Fight Clubu) daje zapowiedź tego co będzie na płycie. Świetne sample i mocne wykonanie, przypominające popisy panów z Jedi Mind Tricks.

Wracając do Bliss n Eso, których odkryłem w tym roku, za sprawą nowej płyty "Flying Colours". O ile najnowszy album jest świetny to "Day of the dog" (2007), pomimo świetnych tekstów kulało ze względu na beznadziejne brzmienie. Za to wznowienie płyty (Phazeout w nazwie), gdzie kawałki zostały kompletnie zremiksowane wisi na mojej empetrójce od paru miesięcy. Zdecydowanie jedna z lepszych płyt (do Hard Road jej nie porównam, bo to kompletnie inna kategoria :))

Tydzień temu, wpadła mi w ręce nowa płytka grupy Downsyde, All City. Szczerze mówiąc, mam to czego się spodziewałem, następnej dobrej australijskiej produkcji, bujającej, ze świetnymi samplami. Troche trip-hopowa, momentami austalijczycy brzmią jak Ugly Duckling (Super Heroes, Master MC).

Wszystkie płytki polecam jak najszybciej sprawdzić, bo to naprawdę dobry kawał niedocenianej w naszym kraju muzyki.
Na deser parę linków

Hilltop Hoods- Breathe
Hilltop Hoods- Roll on up
Bliss'n'Eso- The Sea is Rising
Downsyde- Fortune and Fame

poniedziałek, 10 listopada 2008

Post 37- Lans, lans



To w końcu blog, nieprawdaż? A bloga, poza chęcią noszenia kagańca oświaty i diabłu ogarka, wylewania żalów i pokazywania podobizn dzieci (a propos, wszyscy świeżo upieczeni komiksowi tatusiowie- gratuluję! Niech polskie środowisko komiksowe rośnie w siłę, a czytelnikom żyje się dostatniej! Tatusiom ze stażem także gratuluję) służy do oczywistej potrzeby każdego mieszkańca naszej planety w wieku XXI- LANSU! Zatem dziś ja się nieco polansuję, co mi tam.

W dniu dzisiejszym, za pośrednictwem pewnej szczególnej osoby nabyłem drogą kupna za śmieszną cenę (nie powiem gdzie, bele, naprawdę nie powiem gdzie) wszystkie wydane w kraju nad Wisłą tomy TRANSMETROPOLITAN'a- epickiej opowieści o Pająku Jerusalem, "wyjętym spod prawa" (moralnego na pewno) skandalizującym reporterze, który po pięciu latach na odludziu wraca do Miasta- straszliwego molochu, pełnego dziwacznych kreatur, mnożących się sekt, prochów, dewiacji i grzechów 1001 nocy. Na Boga, ten komiks to jeden z najlepszych gwałtów na umyśle i kręgosłupie moralnym, jakie czytałem! Parafrazując klasyka Jessy'ego Custera- "Jakby Garth Ennis wypieprzył Philipa K. Dicka i obaj pozwolili dzieciakowi przez cały czas ćpać heroinę." Wracam do lektury moich świeżutkich, pachnących jeszcze drukarnią komiksów, se se se.

A tak z newsów- dziś Neil Gaiman ma urodziny. 48, zdaje się. Jak tak dalej pójdzie, będzie stary jak Bobby Gadling. Sto lat, Neil.

I pozdrowienia dla komiksowych Skorpionów Komiksowych! Łubu dubu, łubu dubu. To pisałem ja, Bliźniak Komiksowy.

niedziela, 9 listopada 2008

Post 36- "Welcome home boss!"




Zawiodłem się na "Joker". Wydawało mi się, że komiks, z taką dobrą okładką, dobrze wydany, ze świetnymi rysunkami- Bermejo niszczy, jego krecha daleko wykracza ponad zwykłe, amerykańskie "rzemieślnictwo", nawet komputerowe kolorki pani Mulvihill, które zazwyczaj mnie odrzucają, idealnie się komponują się z klimatem historii- rozczarowywuje. Scenarzysta miał fajny pomysł na opowieść, w której szaleńcy z Gotham stają się zwykłymi oprychami, szefami lokali, hakerami, Harley Quinn jest striptizerką w jednym z barów Jokera. Sam Napier jest jakiś bardziej ludzki, zwłaszcza w niektórych scenach.
Niestety, interesująca idea nie została do końca wykorzystana, mimo to sylwetki głównych przestępców dają radę.
Historia przedstawiona jest oczami Frosta- przestępcy, który po odwiezieniu Jokera z Arkham staje się jego cynglem, później prawą ręką jest przeciętna niezła, nieco monotonna, ale bez rewelacji.
Wydaje mi się, że komiks jest trochę odcinaniem kuponów od filmu Nolana (wystarczy spojrzec na desing Jokera). Mamy parę smaczków, dobrą grafikę Jeśli ktoś ma do wydania siedem dyszek- niech kupuje, jeśli nie- niech wyda na coś lepszego.

piątek, 7 listopada 2008

Post 35- He's dressing like a clown!

Wczoraj bosko obśmiałem się przy tym filmiku. Hahaha! Polecam sprawdzić!

Dla wielbicieli głupiutkich testów: którym villain'em jesteś?

Mi wyszło:

Your results:
You are The Joker
The Clown Prince of Crime. You are a brilliant mastermind but are criminally insane. You love to joke around while accomplishing the task at hand




A na blogu niedługo parę recek i wywiad :)

wtorek, 4 listopada 2008

Post 34- "Posmarujcie mnie miodem i rzućcie lesbijkom."


Miało być. Miało i to od dość dawna. Najpierw rękami Kevina Smitha, ale nie wyszło. Potem HBO mini- serial planowało. Nie wyszło. Teraz Columbia planuje. Rękami Sama Mendesa. Za rok z kawałkiem. Ma być. Oj, ma.

A o czym mowa? Ależ oczywiście o ekranizacji bodaj najbardziej obrazoburczej, wypełnionej przekleństwami i kontrowersyjnej serii komiksowej "Kaznodzieja" czyli opowieści o teksańskim pastorze, który po uzyskaniu mocy dorównującej niemal boskiej wyrusza w podróż przez Amerykę schyłku wieku XX wraz z irlandzkim wampirem i płatną zabójczynią, aby odnaleźć i ukarać Boga Wszechmogącego za jego ucieczkę z Nieba. Komiks polecam każdemu, kto jeszcze nie czytał, a co do filmu, oczywiście kibicuję i czekam z niecierpliwością na pierwszy klaps.
I mam nadzieję, że Cassidy będzie dobrze przeniesiony na ekran. Razem ze Starrem. Mam nadzieję.

sobota, 1 listopada 2008

Post 33- Książkowy serial fantastyczny


Lubię Jacka Piekarę. Uwielbiam jego serię opowiadań o Madderdinie. Wielu czytelników wytyka Piekarze powtarzalność, czepia się, że większość historii opiera się na schemacie: inkwizytor przybywa----> rozwiązuje łamigłówkę------> zabija/ stawia na stole do tortur/ wygania złe duchy (czasami wszystkie opcje naraz).
A mi to wogóle nie przeszkadza. Dzięki ciekawemu światu, barwnym postacią i naprawdę dobrej prozie opowiadania czyta się znakomicie. Pisarz często powraca i nawiązuje do poprzednich historii i postaci, co cieszy, ale też próbuje ugryźć dłuższą historię. Przykładem są końcowe rozdziały "Łowcy Dusz", gdzie inkwizytor /spojler/ poznaje największą tajemnicę chrześcijaństwa, mianowicie w Amszilas zakonnicy przetrzymują samego Jezusa Chrystusa /spojler/. Szkoda, że autor nie był aż tak konsekwentny aby dalej ciągnąć tą historię, bo parę tygodni temu wydał pierwszą część podserii "Płomień i krzyż" (słuch o kontynuacji Łowców Dusz tzw Czarnej Śmierci zaginął), która jest preludium do sagi o Madderinie. I tu znów wszystko przypomina serial. Wszystkie rozdziały pod koniec lektury, w kluczowym momencie, łączą się w jedną całość doprowadzając czytelnika do białej gorączki. Chyba nikt nie lubi jak przerywa mu się w połowie świetnej lektury? Ja nie. Dlatego niecierpliwie czekam na kontynuacje!
PS. A pan Piekara dostaje ode mnie smuta, że się nie zjawił na spotkaniu w szczecińskim Empiku :(
PS2. Cała załoga bloga jara się nowym Jokerem. Na dniach podzielimy się wrażeniami :)

Post 32 - New hero in Town