> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 4 marca 2011

189 - DYSPUTY NA DWIE NUTY II - BATMAN

W drugim wydaniu naszej specjalnej serii "Rozmów na dwie głowy" razem z Adamem Czernatowiczem, czyli Malvagio, bierzemy na tapetę musicalowy odcinek serialu Batman: Brave and the Bold z najmuzykalniejszym złoczyńcą wszech czasów - Mayhem of the Music Meister (pol. Król Muzyki)



GRIM: Serial "Batman: Brave and the Bold", choć wzbudzający kontrowersje wśród fanów Mrocznego Rycerza, jest niezrównany we wskrzeszaniu najdziwniejszych i najbardziej oryginalnych/idiotycznych/absurdalnych (niepotrzebne skreślić) postaci komiksowych z odmętów niepamięci i archiwaliów DC. Podczas dwóch sezonów emisji przewinęli się przezeń m.in. Zebra-man, Polka - Dot Man czy Crazy Quilt. Twórcy stworzyli także kilku nowych villainów - m.in. bohatera dzisiejszej Dysputy, czyli Music Meistera, obłąkanego żądzą władzy nad światem przestępcę obdarzonego niesamowitą mocą - jego śpiew powoduje, że wszyscy wokół wykonują w transie... numery musicalowe. "Król Muzyki" nie pojawił się w komiksie, ale jego pierwowzór, Music Mastera, można odnaleźć w odcinku "Ligii Sprawiedliwych", gdzie bohaterowie trafiają do alternatywnej rzeczywistości komiksów ze złotej ery, w której odziany w fiolet rudzielec z przerwą między zębami wchodził w skład grupy złoczyńców. Obaj panowie natomiast są hołdem dla klasycznej postaci z uniwersum Flasha - The Fiddler, bo to o nim mowa, zmuszał ludzi do wykonywania swych rozkazów dzięki hipnotycznej mocy skrzypiec. Tyle historii postaci.

MALVAGIO: Ach, Król Muzyki... Jeden z moich ulubionych złoczyńców z Brave&Bold. I to nie tylko dlatego, że większość z nich jest idiotyczna i że po prostu KOCHAM piosenki czarnych charakterów. Dlaczego więc? Ponieważ dał nam, biednym i wyczekującym pewną namiastkę tego, jak mógł wyglądać BATMAN W WERSJI MUSICALU! Były takie plany, ale je porzucono, a szkoda, bo temat jest nośny. Bardzo bardzo nośny, jak to wykazał serial - dość powiedzieć, że wydano nawet płytę z muzyką pochodzącą z tegoż odcinka! MOŻECIE TO SOBIE WYOBRAZIĆ?! Muszę przy okazji zaznaczyć, że piosenki są bardzo ciekawe, ciągną się przez niemal cały odcinek (przeplatane są krótkimi fragmentami mówionymi, ale kto by się tym przejmował... ja nie) i można w sumie powiedzieć, że posłuchać można sobie całego przekroju - o miłości, z musicalowa choreografia, złoczyncy i i tak dalej i tak dalej. Piłeczka po Twojej stronie, Grim.

GRIM: Warto zaznaczyć, że ten odcinek różni się od reszty, które opracujemy w Dysputach, jak i od musicalowych odcinków w ogóle. Przede wszystkim - tutaj wszystkie tańce i śpiewy postaci są w pełni uzasadnione (idiotycznie, ale zawsze) hipnotyczną działalnością Meistera. Tytułowy łotr jest motorem każdej piosenki - chociaż w chórkach albo solówkach pojawiają się dziesiątki innych bohaterów, główne partie śpiewa wyłącznie on lub Black Canary. To, muszę przyznać, osłabia nieco wyrazistość tego epizodu.

MALVAGIO: Ojtam, ojtam, wyrazistości Ci brakuje - jest, ale skupiona w Meisterze i Black Canary, jak dla mnie nie ma problemu, szczególnie, że to dosyć ciekawe - musical z uzasadnionym śpiewaniem, zawsze to jakaś miła odmiana, po dosyć zastygłej formie. Ale mniejsza z tym, przejdźmy do fabuły! Ważne kryterium, które nie jest absolutnie żadnym kryterium, bo ma jedynie posłużyć za pretekst do śpiewania. Tak więc - Black Manta, Gorilla Grodd i Clock King postanawiają ukraść satelitę, przeszkadzają im Aquaman, Black Canary i Zielona Strzała, potem pojawia się Music Meister i wszyscy śpiewają. Aż wszystkiego nie powstrzymuje Batman (jak zawszeeeee, tym razem przy pomocy Czarnego Kanarka), po drodze goniąc Meistera, ratując bohaterów (i złoczyńców też), a później siebie oraz rzucając przaśne teksty (spotęgowane przez przaśność Radosława Pazury) i NIE ŚPIEWAJĄC. Dokładnie tak. Co prawda w pewnej chwili robi coś, co można nazwać śpiewaniem, ale jak potem sam przyznaje oszukiwał. Tyle w telegraficznym skrócie, weźmy na warsztat ciekawsze rzeczy - same piosenki!



GRIM: Nie dodałeś najważniejszego - satelita, podebrany Groddowi, Mancie i Clock Kingowi ma posłużyć Music Meisterowi do przesłania na cały świat jego hipnotycznego głosu, co sprawi, że cała ludzkość pogrąży się w chaosie, kradnąc absolutnie wszystko dla niego (plan niezbyt wyszukany, ale nie odbiegający od normy komiksowej nikczemności). Ale zajmijmy się piosenkami. Wszystko rozpoczyna prezentacja nowego złoczyńcy, który nie tylko przedstawia się, wspomina o swym planie, ale także dorzuca retrospekcję, gdy to, dręczony przez szkolnych opryszków za śpiewanie w chórze, odkrył swoją niezwykłą umiejętność. Piosenka ma niezłą, wpadającą w ucho melodię z charakterystycznym refrenem i oscyluje pomiędzy delikatnymi dźwiękami, ledwie zarysowującymi linię melodyczną, a potężnym uderzeniem orkiestry (świetne skrzypce i trąbki!) w triumfalnym "I'm the Music Meister!" Każda ze zwrotek różni się klimatem, a nawet systemem tonalnym - ostatecznie wszystkie zostają podporządkowane tonacji refrenu.

MALVAGIO: No cóż... pomimo mojego zwyczajowego pobłażania w tej materii, muszę przyznać, ze origin Meistera jest dosyć idiotyczny (a poza tym - co on robił do tej pory? Dlaczego ujawnił się dopiero teraz? CO JEST GRANE?!)

GRIM: (I dlaczego, dysponując mocą podporządkowującą mu całą obdarzoną słuchem populację świata, ogranicza się do globalnej, ale wciąż tylko kradzieży?)



MALVAGIO: Trzeba zaznaczyć, że już w pierwszej piosence mamy do czynienia z fikuśną choreografią - między innymi z "ludzkimi schodami", które tworzą zahipnotyzowani bohaterowie i złoczyńcy, a po których żwawo schodzi sobie Meister oraz z WALKO-BALETEM (jak sam nazywam to... zjawisko), czyli... no... walką połączoną z... no tańcem. I NIE, nijak się to nie wiąże z capoeirą, zapewniam was. Tak, czy inaczej, "walka" ta odbywa się pomiędzy zahipnotyzowani i Batmanem. Jeśli zaś chodzi o osobiste wrażenia słuchowe - jest to moja druga ulubiona piosenka z odcinka, głównie ze względu na kapitalny refren i cichy, spokojny śpiew, który natęża się do poziomu EPIKI i w połączeniu z obrazem daje wrażenia, które WBIJAJĄ w ścianę, przed którą stoi fotel! Uaaaa, trochę mnie poniosło, ale piosenka jest zaprawdę przednia!

GRIM: Meister udaje się do swej kryjówki za pomocą...hm...NUTOMOBILU (świetny pomysł, swoją drogą) w sali koncertowej, gdzie "dopieszcza" swój plan przed tysięczną, wyciętą z kartonu publicznością, którą złoczyńca raczy swą muzyką, licząc na aplauz (dość niepokojąca scena, przyznam). Tam odnajduje go Batman, którego interwencja skutkuje... KOLEJNĄ PIOSENKĄ!

MALVAGIO: Nie obyło się, rzecz jasna, przaśnego tekstu - "Twój występ będzie miał dłuższą przerwę, śpiewaku - jakieś 20 lat!". Ach... No więc po tym budującym wstępie i ripoście Meistera, która jest jednocześnie preludium i tytułem następnej piosenki zaczyna się kolejna sekwencja śpiewana. Tym razem solo Music Meistera wspomagane będzie przez chór złoczyńców z Arkham i Blackgate, którzy włączają się, gdy nadchodzi czas na refren. O, pardon, są jeszcze krótkie, bo jednowersowe wstawki poszczególnych postaci, które są jednak w zasadzie nieważne. Treść piosenki traktuje o tym, jak to Batman strasznie irytuje samego Meistera, jak i złoczyńców ogólnie. Wszystko podczas pościgu bohatera za muzycznym hipnotyzerem (który znowu dosiadł swojego wiernego Nutomobilu). Oczywiście, postronni świadkowie dostają się pod kontrolę Meistera i przeszkadzają Gackowi, jak tylko mogą. Wrażenia? Wypowiem się jako drugi.



GRIM: Ta piosenka nie jest tak monumentalna, jak pierwsza - da się wyczuć pewne podobieństwo przez nagłe zmiany nastroju i instrumentów (znienacka po szarpanych dźwiękach gitary elektrycznej następuje druga, wręcz liryczna zwrotka), jednak jest ona o wiele żywsza i czerpiąca bardziej z popu i rocka. Świetnie zaśpiewana i najbardziej zapadająca w pamięć po pierwszym usłyszeniu, ale na pewno nie moja ulubiona z tego odcinka. No i cóż - tekst jest idiotyczny. Ale plus za przywołanie legendarnego Batusie, bat - tańca rodem z serialu z Adamem Westem!

MALVAGIO: W tym punkcie nie ma zgody między nami, bo "Drives us bats!" to moja ulubiona piosenka. Tekst może i idiotyczny, ale za to jak wpada w ucho razem z melodią! To była pierwsza piosenka z odcinka, której tekstu nauczyłem się na pamięć i którą często i z wielką chęcią podśpiewuję sobie, gdy nikt nie słucha (no dobrze, czasami jest to irytujące, gdy nie mogę się czegoś pozbyć z mózgu, ale... to jest przeca ŚWIETNE!). Poza tym wiele zyskuje w połączeniu z obrazem - szczególnie w scenie, gdy Nutomobil rozdziela się na dwie części, a Batman dosiadając jednej z nich ściga Meistera po pięciolinii... to znaczy przewodach wysokiego napięcia. Albo nagłe przebieranki złoczyńcy, podczas których zaczyna on, przynajmniej na chwilę, śpiewać w inny sposób, niż przed chwilą. A przez ogólną żywość rytmu, bardzo łatwo można wczuć się a atmosferę pościgu. Jak dla mnie - marzenie. Ale teraz przejdźmy dalej, bo oto zaczyna się "Can you feel the love tonight" by DC, czyli na scenę wkracza Black Canary!

GRIM: Najsłabsza piosenka odcinka. Nijaka, pozbawiona oryginalności - puszczona w radio, zlałaby się z masą identycznie brzmiących smętnych songów o miłości. Canary wyraża w niej (uwaga - to pierwsza piosenka, gdy ktoś poza łotrem śpiewa z własnej woli!) swoje uczucie do gromiącego zahipnotyzowanych Batmana. Meister, który już na początku zwrócił uwagę na niezwykły głos Kanarka, pragnie połączyć się z nią - niestety, w imię zła, na co bohaterka z kabaretkach zgodzić się nie może. Na skutek zmasowanego ataku tłumu Nietoperz i Kanarek padają na ziemię - ich bezwładne dłonie uderzają o chodnik o centymetry od siebie, nie stykając się. Rozdziela ich triumfujący "Król". Ta dramatyczna wizja jest jedynym plusem nieciekawej w warstwie melodycznej piosenki.

MALVAGIO: No cóż... treściowo faktycznie niezbyt oryginalnie. Jeśli idzie o wokal - no cóż, Canary ma całkiem ładny głos. Warto wspomnieć, że bohaterka śpiewa jednocześnie obijając niecnych gangsterów, którzy otoczyli ją na dachu i zapewne przeszkadzali w odbiorze Batmana. W przeciwieństwie do poprzedniej piosenki, jej osadzenie w obrazie nie opiera się więc na "jedności" nastroju z akcją, a na kontraście pomiędzy nimi. Hm... to można chyba uznać za ciekawostkę, prawda? I jeszcze to "niezsynchronizowanie" śpiewu Canary i Meistera... Gash... Mniejsza z tym, scena z dłońmi jest naładowana emocjonalnie i zgodzę, się, że jest kapitalna. Przejdźmy dalej, do sceny, gdy Batman i Canary są uwięzieni przez Meistera w jednej z NAJBARDZIEJ EPICKICH (i, przyznajmy to szczerze - przesadzonych aż do bólu) PUŁAPEK, JAKIE KIEDYKOLWIEK WIDZIAŁ ŚWIAT. Powiązana z nią piosenka traktuje o tym, jaka to nieciekawa sytuacja panuje dookoła i dzieli się ona na dwie części - w pierwszej śpiewa Meister, w drugiej Canary. Batman nie śpiewa. Batman działa.



GRIM: Tu warto odnotować, że polska wersja - i treściowo, i wokalnie - jest dużo lepsza od angielskiej. Poza tym niezbyt wyszukana melodycznie przyśpiewka - twórcy się nie popisali, do kilku dźwięków na krzyż pisząc pół tuzina krótkich zwrotek. Piosenka zapada w pamięci tylko dzięki tekstowi - poza tym ani wykonanie, ani melodia nie powala.

MALVAGIO: Nie tylko tekstowi - jeszcze samej pułapce, która wykorzystuje i lejący się kwas i ruchome ostrza (w kształcie gitary, a co!) i zbiornik z kwasem i lasery i miażdżące ściany i bombę metronomową i... a nie, to już wszystko. A tłumaczenie bardzo mnie cieszy, bo jest naprawdę fajne i z "Death Trap!" zrobiono "Kres dni!". Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby zdecydowano się tłumaczyć bardziej dosłownie na np. "Pułapka". Yuck! Dobrym podsumowaniem jest tutaj tekst Batmana na zakończenie, gdy już wydostał z pułapki i siebie i Canary - "Czy to śpiewanie było potrzebne?". Porzućmy więc to niegościnne miejsce, bo oto nadszedł czas na WIELKI FINAŁ!



GRIM: Oto Music Meister w zbroi - głośniku przesyła swój śpiew na cały świat, w którym absolutnie wszyscy - poza Batmanem i Canary z bat-zatyczkami w uszach - zaczynają oddawać mu cześć, śpiewać wraz z nim, a nawet formować się w jego twarz na środku oceanu. Brzmieniowo bardzo podobna do piosenki otwierającej odcinek, ponownie wykorzystuje pełne możliwości orkiestry. Jest jednak o wiele bardziej melodyjna. Tym razem zwrotki nie są tak zróżnicowane, ale za to dostajemy olbrzymie chórki - wielka szkoda, że twórcy nie zaryzykowali i nie spróbowali śpiewu na głosy. Moim zdaniem mógłby dodać tylko kolorytu. Mimo to, jest to moja ulubiona piosenka odcinka pod względem fantastycznie prowadzonej saksofonem melodii.

MALVAGIO: Dla mnie to trzecia w kolejności piosenka, jeśli idzie o podobanie się. Melodycznie całkiem fajnie, chór... no wow, to się nazywa CHÓR, w dodatku z epicką oprawą, a to jest coś, co wysoko sobie cenię. Całość sprawia MONUMENTALNE wręcz wrażenie, z którego ciężko jest się otrząsnąć. Dlaczego więc dopiero miejsce numer 3? Hmmm... chyba dlatego, że w zasadzie Meister odgrywa tu drugie skrzypce, jeśli idzie o budowanie klimatu, poza tym niezbyt podoba mi się jego głośnikowy pancerz. Tak, czy inaczej, podczas piosenki Batman i Black Canary walczą z kontrolowanym przez Meistera tłumem (wśród którego znajdują się też Aquaman i Zielona Strzała, czyli pokażmy wszystkim raz jeszcze, że się do Batmana nie umywają, skoro dostali się pod kontrolę złoczyńcy... ZNOWU). O-o-o! Jest też siła miłości, bo Zielona Strzała wstrzymuje swoją PIĄCHĘ (no wreszcie, wreszcie mogłem to napisać!) i zamiast uderzyć Canary raczy swoim ciosem Aquamana!

GRIM: Siła miłości zawsze potężniejsza jest od mocy symfonii zła! Tako uczył Disney!

MALVAGIO: Zdecydowanie niezrozumiała jest dla mnie sekwencja końcowa, gdy Music Meister pozwala Black Canary śpiewać (jej "kanarczy" głos jest szkodliwy dla jego hipnotyzującego śpiewu) i pozwala sobie ot tak wyrwać mikrofon przez Batmana, w wyniku czego głos "Kanarki" obiega cały świat i rujnuje jego plany (to też zaliczę do uzasadnienia, że nie jest to moja ulubiona piosenka, oooo tak!). Finał się kończy, ale...

GRIM: Ale na zakończenie otrzymujemy repryzę nudnej piosenki miłosnej. Batman, wzgardzając uczuciem Canary, odchodzi w mrok, zaś swe uczucia wyznaje jej Zielona Strzała. Canary jest chyba dość zdesperowana (albo zauroczona SIŁĄ MIŁOŚCI jego piosenki), bo błyskawicznie się zgadza zostać jego kochanką. Tym cudownym akcentem odcinek się kończy. Nie, nie wiadomo, co się stało z Music Meisterem po epickim ciosie Batmana.



MALVAGIO: O ile się nie mylę, to Zielona Strzała jest uważany za kopię Batmana (i to w dodatku podrzędną). Może to więc dlatego? Nie mogę mieć czekolady to zadowolę się wyrobem czekoladopodobnym? Tak, czy inaczej - repryza nie wnosi nic nowego, a Meister albo umarł i wyparował albo uciekł, bo nikt się już nim nie zajmuje, a jego samego też jakoś nigdzie nie widać. Woah, dokonaliśmy tego, omówiliśmy wszystkie piosenki!

GRIM: Nie było ich znowu tak dużo. Podsumowując, odcinek jest bardzo nierówny pod względem muzycznym (scenariusz to, jak zostało wspomniane, pretekst do śpiewania, nie niesie absolutnie nic więcej poza mnożeniem sytuacji, w których można potańczyć albo coś zaintonować). Kawałki świetne i monumentalne przeplatają się z nijakimi przyśpiewkami. Twórcy nie wychodzą obronną ręką z próbowania swych sił w różnych gatunkach muzycznych, ale jedno trzeba im przyznać - ten odcinek to w pełnej krasie MUSICAL w swym prawdziwym znaczeniu. Nie "odcinek śpiewany". To jedyna znana mi stylizacja musicalowa (opadanie i rozsuwanie się kurtyny pomiędzy poszczególnymi scenami) i słychać próby ukazania tego w piosenkach - chociaż są różne, słychać, że mają tworzyć jedną całość przedstawienia, nie zbiorek niezwiązanych songów.

MALVAGIO: No cóż, do ogólnego podsumowania nie mam już chyba nic do dodania. Na zakończenie słówko więc na temat polskiej wersji - jest dobra, w paru miejscach zdarzają się co prawda dziwne tłumaczenia (w szczególności supermarket, który Batman ma w pasie, wydaje mi się, że można to było zrobić lepiej), ale zdecydowana większość jest w jak najlepszym porządku. Głosowo - Music Meister jest jak dla mnie lepszy od oryginalnego, Black Canary wypada niestety trochę gorzej, wydaje mi się też, że część głosów się powtarza, a Batman jest przaśny (choć w tym serialu nawet mu to służy). Tyle ode mnie.

GRIM: A ja zapraszam za tydzień - udowodnimy, że postaci z kreskówek potrafią śpiewać, nawet nie mając ust!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

No to gdzie ten odcinek?

Jan Sławiński pisze...

A może grzeczniej...?



Już jest.