> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 28 października 2013

373 - Maczeta nie grawituje

Krótko o ostatnich wciągniętych rzeczach - o wszystkich trzech filmach rozmawiałem sporo z Anitą, Łukaszem, Maćkiem i Markiem, więc jeśli ukradłem komuś jakąś myśl przypadkiem to przepraszam.


Maczeta zabija (Robert Rodriguez, 2013)
O ile pierwsza część była w sumie normalnym filmem akcji z kilkoma szalonymi motywami, tak część druga to jazda bez trzymanki. Z normalności nie ostało się nic, pozostało jedynie czyste szaleństwo podane w humorystycznym sosie. I Rodriguezowi to wychodzi. Świetnie dobrana obsada, bawiąca się swoimi przerysowanymi rolami (od Trejo, przez Sheena, po Heard), brutalna dosłowność i humor w najróżniejszej postaci to najważniejsze atuty filmu. Nie chcę podawać przykładów, by nie psuć nikomu zabawy - pomysły, jakie reżyser wciela w życie trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy a co piękniejsze dialogi usłyszeć. Sporo tu nawiązań do poprzednich filmów reżysera, jak i zabawy ze strukturą samego kina. Wspaniała rozrywka dla wszystkich, którzy potrafią podejść do kina z przymrużeniem oka, którym nie straszne tony absurdu, a na filmie chcą się po prostu dobrze bawić. Bo panu, który siedział w rzędzie za mną i już na początku filmu powiedział głośno: "Teraz przesadzili" trochę współczuję, bo przecież przepołowienie człowieka jednym ciosem maczety to pestka przy tym, co działo się później. Resztę seansu siedział cicho, chyba z szoku. Albo umarł.


Grawitacja (Alfonso Cuarón, 2013)
Film, który trzeba zobaczyć w kinie, bo oglądanie go na kompie czy nawet sporym telewizorze mija się z celem. Wizualnie totalnie zachwyca, to prawdopodobnie najlepsze stereoskopowe 3D ever, gdzie wszystko dopracowane jest w najmniejszych szczegółach. Perfekcyjna wizja, perfekcyjna reżyseria i absolutna kontrola nad swym dziełem. Cuarón rządzi, a partneruje mu Emmanuel Lubezki w najwyższej formie. Może symbolika nie jest wyszukana, a scenariusz pretekstowy i miejscami przegięty (nagromadzenie przeciwności losu w ilości niewyobrażalnej), ale pamiętajmy, że to widowisko i w tej roli sprawdza się doskonale, najlepiej od dłuższego czasu. Chwyta za gardło, wciąga i puszcza dopiero pod koniec. Warto również wspomnieć o kreacji George'a Clooneya w roli Kowalskiego, którego trudno nie polubić. O sile oddziaływania filmu niech świadczą słowa wypowiedziane przez jedną dziewczynkę po zapaleniu świateł: "Chyba jednak nie chcę lecieć w kosmos". Tak jakby miała to zrobić choćby jutro.


Chce się żyć (Maciej Pieprzyca, 2013)
Może nie odmienił mojego życia, może nie popłakałem się podczas seansu, ale to bardzo dobry film. Porządnie zrealizowany, świetnie zagrany (na pierwszym planie błyszczy Dawid Ogrodnik, w tle jak zawsze świetny Arkadiusz Jakubik), miejscami wzruszający, miejscami zabawny, odpowiednio wyważony (w przeciwieństwie do wrażliwości kilku osób na widowni, które śmiały się w nieodpowiednich, jak się wydaje, miejscach). Na plus celowe bądź przypadkowe nawiązania do prozy Bruno Schulza i gratka dla wszystkich amatorów kobiecej anatomii - Dagmara Bąk i Katarzyna Zawadzka chwalące się wypukłościami. Niektóre ujęcia mogłyby być co prawda nieco krótsze, a w kilku miejscach autorzy poszli na skróty (wprowadzenie głosu z offu), jednak nie ma co narzekać. Ciekaw jestem, czy Ida wypada równie dobrze.


Ogrywam też L. A. Noire i jestem zachwycony jako miłośnik zarówno filmów jak i literatury spod znaku noir. Świetny klimat (Miasto Aniołów, lata 40.), sporo smaczków, fajny gameplay (choć miejscami może wydawać się monotonny, to odnajdywanie śladów, przesłuchania podejrzanych, dedukcja i pościgi sprawiają mi ogromną przyjemność) i mnóstwo zagadkowych zbrodni do rozwikłania. Czego chcieć więcej?

1 komentarz:

Bubu pisze...

Tylko Jack Orlando :D