> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 13 listopada 2020

Descender, tom 6 - recenzja finałowego tomu serii Jeffa Lemire'a i Dustina Nguyena

Ostatni tom „Descendera” otwiera chwila wytchnienia przed wielkim finałem. Scenarzysta Jeff Lemire w końcu ujawnia genezę Tima-21, robota o wyglądzie jedenastoletniego chłopca, i Żniwiarzy, tajemniczych maszyn, których jedynym celem jest doprowadzenie do zagłady wszechświata. Gdy recenzowałem pierwszy tom, porównałem niszczycieli światów do ich imienników z serii Mass Effect. Jak się okazuje, zamysł obu jest bardzo podobny. Siłą Descendera wszak nigdy nie była jego oryginalność, a sposób w jaki Lemire i jego rysownik Dustin Nguyen przedstawiają swą historię. 



Scenarzysta zapełnił swój świat pozornie szablonowymi postaciami: Andy – łowca robotów z tragiczną przeszłością, Telsa – wojskowa pozornie skupiona głównie na wykonaniu swej misji, doktor Quon – szalony naukowiec, Wiertacz – impulsywny osiłek, Tim-22 – zły bliźniak, w końcu Tim-21 – dziecko-wybraniec. Na przestrzeni sześciu tomów Lemire’owi udało się nie tylko ukazać ich wszystkich z różnych stron, ale także powiązać w sieci relacji, których apogeum następuje w „Wojnie maszyn”. Dlatego też nie sposób nie emocjonować się porzuconym Wiertaczem, który stara się odpokutować za swoją zbrodnię, czy Andym próbującym za wszelką cenę uratować swego przyszywanego brata, czy nawet towarzyszącym bohaterom Zbójem, mechanicznym psiakiem. 

Poniżej wyznaczonego we wcześniejszych rozdziałach poziomu nie schodzi także szata graficzna. Oszczędny styl Nguyena sprawdza się świetnie w kosmicznej epopei. Szczególne wrażenie robi wykorzystanie przez artystę pustki – czy to śnieżnobiałych, sterylnych korytarzy statków kosmicznych, bezkresnej głębi wodnej planety, czy też ogromu kosmosu, przeszywanego czasem rozbłyskami gwiazd lub wybuchów. Akwarele Nguyena nigdy nie robiły większego wrażenia. 

Mimo finiszu historii Lemire poszerza stworzony przez siebie świat o nowe elementy, między innymi magię. Chociaż pozostaje ona raczej ciekawostką, być może zostanie wykorzystana w kontynuacji „Descendera”. Scenarzysta zamyka większość wątków, zarazem pozostawiając pole do kolejnych przygód nowych i starych bohaterów. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę doczekać się „Ascendera”. 

8/10 

Seria „Descender” ukazała się nakładem wydawnictwa Mucha Comics.

Autor recenzji: Jakub Izdebski

Brak komentarzy: