> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

czwartek, 6 listopada 2025

Wiedźmin: Corvo Bianco – recenzja

W dziewiątym tomie serii „Wiedźmin”, rozgrywającej się w świecie gier CD Projekt RED, a piątym pisanym przez Bartosza Sztybora, Geralt spędza emeryturę w bajkowym Toussaint. Dogląda winogron, zapełnia kolejne butelki sikaczem (spokojnie, praktyka czyni mistrza, może w przyszłym roku będzie dało się to pić), cieszy się spokojem i słońcem. Proste wiejskie życie zostaje przerwane przybyciem niespodziewanych gości: najpierw pojawia się Yennefer, próbująca nakłonić Geralta do powrotu na szlak, następnie pojawiają się typy spod ciemnej gwiazdy, roszczące sobie prawa do ziemi, którą były wiedźmin nazywa domem. Istnieje szansa, że sprawa rozejdzie się po kościach, jeśli bohater pomoże odczarować mężczyznę, na którego rzucono klątwę. W towarzystwie elfiej Wiewiórki i krasnoluda wyrusza na kolejną misję, w której nagrodą ma być święty spokój.



Bohater na emeryturze to zawsze ciekawy punkt wyjścia dla opowieści o znanej postaci. Wystarczy wspomnieć „Powrót Mrocznego Rycerza”, „Staruszka Logana” czy „Bez przebaczenia” z Clintem Eastwoodem, by zrozumieć, że zmiana perspektywy u znanego bohatera jest równie istotna, co nowe okoliczności, w jakich przychodzi mu się odnaleźć, a także powody, dla których musi porzucić wygodną emeryturę. I trzeba przyznać, że Bartosz Sztybor, wrzucający Geralta w sam środek skomplikowanej intrygi, wie, co robi. „Corvo Bianco” jest o zeszyt dłuższy niż wcześniejsze historie scenarzysty z tego świata i wykorzystuje on dodatkowe miejsce należycie. Rozbija opowieść na dwa równoległe wątki (historia wiedźmina i historia Yen, która wpada we własne tarapaty), dodaje sporo akcji (lwia część drugiego zeszytu to imponujący pościg za powozem, który przeradza się w regularną walkę – zwłaszcza, gdy na trzeciego włączają się w nią dodatkowi imprezowicze), ma więcej miejsca dla postaci pobocznych.

Jak zawsze w tej serii, każdy ma tu własne motywacje, główna intryga okazuje się być czymś innym, niż początkowo się wydawało, a tragiczne ludzkie losy mieszają się najróżniejszych proporcjach. Chorobliwe ambicje, by należeć do klasy wyższej, bezpodstawne okrucieństwo u człowieka obdarzonego wyjątkowymi mocami, najgorsze kłamstwa, które oddalają od siebie rodzinę, chęć odzyskania ziemi przodków w imię jakiejś zmitologizowanej sprawiedliwości dziejowej – wszystko to prowadzi w „Corvo Bianco” do dramatycznych wydarzeń, w centrum których – nieco wbrew swojej woli i niespodziewanie dla niego samego - znajduje się Geralt. Nie licząc postmodernistycznej „Ballady o dwóch wilkach”, komiksy Sztybora w tym uniwersum zawsze miały cierpki smak. Niczym wino samego wiedźmina. 

Ciekawe, w jaką stronę pójdzie seria, po przejęciu jej przez Simona Spurriera. O tym przekonamy się już w kolejnym tomie.

8/10

Brak komentarzy: