"Superman" Williamsona to dobry punkt wejścia w serię o Człowieku ze Stali dla nowych czytelników, z czego postanowiłem skorzystać, chcąc być bardziej na bieżąco z komiksami o Kryptończyku przed lipcową premierą nowego filmu. Superman wrócił na Ziemię po wydarzeniach w Świecie Wojny, Luthor siedzi w więzieniu, a w Metropolis pojawiają się starzy wrogowie Clarka dysponujący nowymi mocami. W tle rozgrywają się drugoplanowe wątki - Lois zostaje naczelną Daily Planet, a Jimmy zakochuje się postaci dobrze znanej czytelnikom "Supermana" - choć niekoniecznie lubianej.
Muszę przyznać, że choć tom pierwszy zatytułowany "Supercorp" stanowi ledwie wprowadzenie, to Williamson zgrabnie ustawia figury na fabularnej szachownicy. Historia działa zarówno jako coś, co dzieje się tu i teraz (czyli próba uratowania Metropolis i wyjaśnienia nowych mocy starych wrogów), jak i pod kątem zapowiedzi przyszłych wydarzeń - działające z cienia tajemnicze postacie nie tylko stoją za nowymi problemami Kal-Ela, ale łączą się z przeszłością Luthora. Wszystko wskazuje na to, że by pokonać nadciągające zagrożenie Clark będzie musiał współpracować z Lexem. Czy taki był plan Luthora od samego początku?
"Supercorp" nieźle działa jako wprowadzenie do nowej serii - na pewno potrafi zaciekawić i sprawić, że chce się sięgnąć po kolejne tomy, a to przecież główne zadanie początkowych tomów nowych runów. Widać, że Williamson ma pomysł na tę serię i jestem ciekaw, gdzie zabierze czytelników w kolejnych częściach. Całość zilustrował Jamal Campbell w przyjemnym dla oka stylu, łączącym malarski sznyt ze współczesnym, komputerowym zacięciem. Szczęka Clarka jest odpowiednio kwadratowa, a na głowie Lexa nie widać ani jednego włosa (chyba że akurat leci retrospekcja), a całość jest jednocześnie dynamiczna, jak i posiada w sobie ciepło pasujące do historii o Supermanie. Nic więcej mi nie potrzeba, z pewnością sięgnę po kolejne tomy, zwłaszcza, że finał zapowiada pojawienie się pewnej kultowej postaci, kurde bele!
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz