> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

czwartek, 28 maja 2015

503 - Batman z łukiem, czyli Snydera pomysł na Nietoperza

W piątym tomie epopei o Batmanie pisanej przez Scotta Snydera i ilustrowanej kreską Grega Capullo jeszcze raz (tak jak w części 4) wracamy do samych początków zamaskowanego mściciela. W Gotham grasuje Doktor Śmierć wstrzykujący swoim ofiarom specyfik powodujący rozrost kości i przeobrażający ludzi w makabrycznie zdeformowane stwory wyjące z bólu. Do tego wszystkiego Riddler odcina prąd w całym mieście, pogrążając świat w ciemności… Po pewnym czasie wszystko pokrywa bujna roślinność (dzięki tajemniczej recepturze dr Pameli Isley), zaś mieszkańcy miasta są zdani na łaskę i niełaskę Edwarda Nygmy…


Jedno trzeba przyznać: Batman zawsze miał pod górkę. Ledwo udało mi się pokonać gang Red Hooda (Batman: Rok zerowy – Tajemnicze miasto), w mieście pojawił się Doktor Śmierć, a Riddler odciął zasilanie. Ponadto Nietoperz musi sobie radzić z wrogo nastawioną policją, która wciąż uważa go za zagrożenie. Czytelnik będzie miał okazję zobaczyć, jak sceptycznie nastawiony do mściciela Gordon zyska jego szacunek i zaufanie oraz kolejny raz spojrzy na zabójstwo Wayne’ów z nieco innej perspektywy. Sama fabuła jest nastawiona głównie na akcję – wydarzenia następują po sobie w zastraszającym tempie, cliffhanger goni cliffhanger, a czytelnik łapie zadyszkę. Kolejne niesamowitości szybko przestają sprawiać wrażenie, bo podświadomie czujemy, że zaraz stanie się jeszcze coś nowego, jeszcze bardziej zaskakującego i spektakularnego… Taka budowa scenariusza uwypukla jego słabości, część sytuacji została wyraźnie napisana „na życzenie scenarzysty”, a kolejne zwroty akcji są coraz mniej prawdopodobne. Sama intryga jest przekombinowana, a Riddler – zarządzający wszystkim z bezpiecznej odległości – zadaje w tym komiksie naprawdę mało zagadek.

Rysunkowo Capullo sprawdza się jak zawsze bardzo dobrze. Jego ilustracjom nie można wiele zarzucić, rysownik stosuje ciekawe kadrowanie, często zmienia punkty widzenia i perspektywę, kreska jest czysta i dynamiczna. Wiele dobrego dodają również kolory FCO Plascencia – zwłaszcza walka Batmana z Doktorem Śmierć na sterowcu podczas huraganu wygląda doskonale dzięki mieszance czerni i ostrego różu/fioletu. W warstwie graficznej nie zabrakło również nawiązań do poprzednich interpretacji Mrocznego Rycerza – te najbardziej widoczne to oczywiście parafrazy rysunków Franka Millera.

Cały Rok zerowy to postmodernistyczna zabawa z mitologią Batmana. Zagorzali fani znajdą to sporo mrugnięć okiem – inny pozostaje odczytywać opowieść na podstawowym, fabularnym poziomie. A tu jest średnio: wybuchowa, gnająca na łeb na szyję akcja, wątpliwej jakości rozwiązania i tanie budowanie głębi postaci (poprzez retrospekcje) wywołują mieszane uczucia. Nieustanna akcja męczy, zaś ponowne przepracowywanie śmierci rodziców Wayne’a nuży. Riddler rozczarowuje jako główny przeciwnik. Snyder zwyczajnie przesadza. Do szybkiego przeczytania, zagryzienia popcornem i zapomnienia. 

Ocena: 5/10
Recenzja została napisana dla serwisu AlejaKomiksu.com i tam pierwotnie opublikowana.


  • Wywiad z Johnem Laymanem, scenarzystą Batman: Detective Comics i Chew
  • Pamiętacie Tajemnicę spowiedzi? Plansze z tego komiksu możecie kupić tutaj.

Brak komentarzy: