> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 29 stycznia 2021

Perramus [Alberto Breccia, Juan Sasturain] - recenzja

„Niezwykłe nazwisko, panie Perramus. Pobrzmiewa w nim łacina i magia” - zauważa Jorge Luis Borges. „Prócz niego nie mam nic (…). Przykro mi, ale całe moje życie to opowiadanie fantastyczne” - odpowiada tytułowy bohater komiksu z rysunkami Alberto Brecci i scenariuszem Juana Sasturaina. Echa magii i fantastyki da się usłyszeć w trakcie lektury rzeczonego albumu, choć w żaden sposób nie pojawiają się one namacalnie w fabule. Z kolei wspomniany brak wszystkiego wynika z amnezji, którą na własne życzenie sprowadza na siebie bohater. Zapomnienie pozwala mu uwolnić się od poczucia winy i na nowo poszukać własnej tożsamości.



„Perramus” to cztery komiksowe opowieści z pogranicza jawy i snu, a jednocześnie również polityczna satyra osadzona w okresie krwawych rządów wojskowej dyktatury w Argentynie – której przedstawiciele w komiksie przybierają postaci żywych kościotrupów. Rzecz łącząca w sobie losy fikcyjnych i rzeczywistych osobistości (poza wspominanym wyżej pisarzem pojawia się m.in. Fidel Castro i Frank Sinatra). Fragmentaryczna, bowiem oryginalnie opowiadana w formie odcinkowej, niekiedy zadziwiająca absurdalnym humorem, innym razem mrożąca krew w żyłach przedstawieniem społeczno-politycznej sytuacji w Argentynie z przełomu lat 70. i 80. Zmuszająca do wysiłku, ale i mająca w sobie pewien awanturniczy ogień. Zwłaszcza część czwarta, rozgrywająca się w przyszłości, już po obaleniu rządów Marszałków, odstaje od przytłaczającej reszty. Bardziej skupia się bowiem na przygodzie i śledztwie w poszukiwaniu zaginionych zębów Carlosa Gardela na zlecenie Gabriela Garcii Marqueza (autora „Stu lat samotności”), niż na polityce i obalaniu tyranii.

Rysunki Alberto Brecci to również wyzwanie – choć nie można artyście odmówić kunsztu, wyrazistego stylu i sprawności, to jego technika nie jest przejrzysta (zwłaszcza dla osób mniej obeznanych z komiksowym medium). Mamy tu do czynienia z planszami grubo posmarowanymi czernią, gdzie postaci i tła czasem się zlewają, a projekty poszczególnych bohaterów – mimo że utrzymane w konwencji realistycznej – często są groteskowe i dziwaczne. Warstwa graficzna jest z pewnością oryginalna i dobrze oddaje mroczny, a zarazem nieco surrealistyczny świat „Perramusa”. Trzeba się jednak do tego stylu przyzwyczaić, by płynnie przewracać kolejne strony i móc wyłuskać piękno z tych pozornie chaotycznie rozrzuconych po planszy plam czerni.

Lektura „Perramusa” to osobliwe doświadczenie. Potrafi zmęczyć – komiks wyładowany jest nawiązaniami do historii Argentyny i jej niełatwej sytuacji. Pełen symboli i metafor scenariusz to w pewien sposób nieskładna fabuła, miejscami bardzo umowna, posługująca się logiką snu. Komiks uwodzi onirycznym klimatem, ale często też wymagająca od czytelnika skupienia i dodatkowej wiedzy (na szczęście niektóre tajemnice wyjaśnia posłowie, które pozwala też poukładać sobie fakty w głowie). Wszystko to sprawia, że „Perramus” to intrygująca klimatem i warstwą graficzną lektura. Niełatwa, bo wyładowana po brzegi kontekstami, ale taka, która wynagradza cierpliwych czytelników. Choć nawet się nie łudzę, że wszystko zrozumiałem, to muszę przyznać, że obcowanie z tym mrocznym i groteskowym światem miało w sobie coś pociągającego.

Zbiorcze wydanie czterech albumów o przygodach Perramusa ukazało się w Polsce nakładem Non Stop Comics. Za tłumaczenie i uwagi końcowe odpowiada Iwona Michałowska-Gabrych.

Brak komentarzy: